poniedziałek, 3 października 2016

Prawo Mojżesza: Mój Boże, KUCYKI!

Tej książki teoretycznie nie powinnam nigdy mieć w swoich rękach. W końcu to New Adult, no nie? Po co byłaby mi w formie papierowej? Na własność? Los jednak zadecydował, że do mnie trafi - dzięki konkursowi u Aredhel do którego się zgłosiłam bo czemu nie jeden egzemplarz trafił prosto do mnie. 
Właściwie, recenzje wrzucam nie w takiej kolejności jak powinnam - wynika to z tego, że Prawo Mojżesza jest dość świeżą książką na rynku i cóż... uznałam, że chyba lepiej będzie, gdy ten post się pojawi w trakcie, w którym pozycja gdzieś tam się pojawia. Skoro i tak bardzo rzadko pojawiają się u mnie nowości... No ale dość już gadania...


Tytuł: Prawo Mojżesza
Tytuł serii:  Prawo Mojżesza
Numer tomu: 1
Autor: Amy Harmon
Liczba stron: 360
Gatunek: new adult, romans

Mojżesz został zostawiony przez swoją matkę w koszyczku w pralni jako niemowlak. Nic więc dziwnego, że jako dorastający, młody mężczyzna ma problemu ze sobą i nie potrafi poradzić sobie z otaczającym go światem. Dzięki pomocy swojej babci w wakacje zostaje zatrudniony na farmie rodziców Georgii, aby móc zająć czymś myśli.
Nastolatka zdaje się być nim zafascynowana - nim, tajemniczym i zamkniętym sobie człowieku, który odpycha i przyciąga ją zarazem.


W fotografii, czy malarstwie istnieje coś takiego, jak mocne punkty - zdjęcie dzielimy na dziewięć kwadratów, a w miejscach, w których się łączą powinno znajdować się to, co najbardziej chcemy przedstawić odbiorcy. Nie jest to jednak jedyny sposób, aby je wyznaczyć. Mocnym punktem może być plama czerwieni, albo okrąg, czy trójkąt. Zdarza się też, że odbiorca sam wybiera sobie to, co najbardziej zwróci uwagę - jego dziecko w grupie, koszulkę, którą też ma w szafie, albo motylka w tle, zależnie od swojego charakteru i przeżyć, a nie od umiejscowienia przedmiotu na pracy. Podobnie miałam z Prawem Mojżesza: prawdopodobnie nie poczułabym się w ogóle zainteresowana tą historią, gdyby nie realia, w których autorka osadziła powieść. Kto mnie zna, ten dobrze wie, że konie i Dziki Zachód to coś, do czego mam olbrzymią słabość, a to właśnie w takich klimatach rozgrywa się akcja powieści. Ale... może przejdę do początku, zamiast zaczynać od środka.
Z Amy Harmon nie miałam wcześniej do czynienia. Nie czytuje zwykle młodzieżowych obyczajówek, dlatego nie ma w tym zupełnie nic dziwnego. Zaczynając, nie spodziewałam się więc kompletnie niczego i podchodziłam do powieści zupełnie neutralnie. Szybko okazało się, że powieść jak najbardziej, wciągnęła mnie i przyniosła mi chwilę dobrej rozrywki, ale przy tym mając w sobie kilka problemów, które sprawiły, że mina prędko nieco mi zrzedła. 
Styl autorki jest lekki i przyjemny, nie dłuży się i naprawdę wciąga. Kompletnie nie mogę się do niego przyczepić. Niestety, powieść cierpi na kilka problemów związanych z tłumaczeniem... już pomijam imię Mojżesza, które zostało przetłumaczone jako jedyne, co przez tytuł i nawiązania do biblijnej postaci mogę zrozumieć, ale... przez język polski czytelnik traci gry słowne, które autorka niewątpliwie zastosowała (co wiemy po przypisach tłumacza), a jak zwykle w przypadku końskiego słownictwa mogłam znaleźć parę błędów. Może nie były karygodne, ale jednak były... Cóż, dlatego niby lubię motywy zwierzęce w książkach, ale z drugiej strony zawsze się ich obawiam. Nigdy nie trafiłam na książkę o koniach, która po tłumaczeniu nie zawierałaby w sobie ani jednego błędu. Historia też nie jest najgorsza. Akcja idzie płynnie, bohaterowie dają radę i jako czytadło jest naprawdę w porządku, zwłaszcza, że mamy tu i wątek miłosny, i wątek kryminalny, i wątek paranormalny... dlatego właściwie każdy może tu coś dla siebie znaleźć. Obiektywnie - to jest dobra historia i tyle. 
Ale... ja zawsze muszę mieć jakieś ale...
Okej, okej, wątek paranormalny jest w porządku, nie mam zamiaru się go czepiać samego w sobie, ale... tego jak autorka go przedstawiła... już trochę tak. To znaczy, wiecie, tytułowy Mojżesz to chłopak, który odczuwa potrzebę malowania. Gdy go najdzie - po prostu maluje. Wszędzie, gdzie tylko się da. I choć ma już osiemnaście lat wszyscy wokół niego nie dość, że to bagatelizują, to jeszcze olewają, tylko wzywając policje, zamiast naprawdę coś z tym zrobić. Poza tym... nie mam pojęcia, w jaki sposób tak naprawdę chłopak został połączony z byciem członkiem gangu. Do licha, co mają malowidła ścienne, i to ponoć całkiem dobre, do losowego graffiti i młodych zabójców...? 
Wprawdzie relacja Georgii z Mojżeszem na początku jest bardzo przesłodzona, ale przymknęłam na to oko. I wszystko byłoby OK, gdyby nie zakończenie części pierwszej książki i rozpoczęcie drugiej - nie będę Wam mówić, o co dokładnie chodzi, by nikomu nic nie spoilerować, ale wiedźcie, że autorka, mając naprawdę olbrzymi wachlarz możliwości, by opisać pewne wydarzenie wybrała chyba najgorszą możliwą opcje, która w moim odczuciu była tak naciągana, jak śmierć Hanki Mostowiak. Naprawdę...? Nie dało się tego inaczej obmyślić? Dało się, wiem, że się dało. Ale niestety autorka nie pozwoliła sobie na rozwinięcie w tym temacie skrzydeł.
Mam też mały problem co do zakończenia. Mianowicie, na wstępie powieść próbuje wzbudzić w nas bardzo intensywne, smutne odczucia. Na okładce widzimy informacje, że ta historia nie kończy się dobrze, a w prologu bohaterka wyjaśnia nam, jak bardzo jest jej źle i smutno... i jak bardzo zraniła ją historia, którą zaraz poznamy. Nie lubię takiego naciągania na emocje, ale przymknęłam na to oko. Pod koniec zaś nieźle się rozczarowałam, gdy okazało się, że albo czegoś nie zrozumiałam, albo zapewniania twórcy okładki są po prostu kłamstwem. Dobrze, być może to odnosi się do całego cyklu, a nie tylko do tego tomu, ale... czułam tu dość duży zgrzyt. Na początku wymusza się na nas płacz, by później zrobić wredny plot twist i uznać, że jednak wszyscy będą szczęśliwi. No przepraszam, ale tak się nie robi. I być może nie powinnam tego tu pisać, ale... myślę, że taka wtopa wydawnictwa jest istotna i należałoby o tym wspomnieć. 
Nim zakończę, pozwólcie jeszcze, że powiem słówko o bohaterach. Mojżesz i Georgia przedstawieni są w miarę porządnie. Mają swoje charaktery i problemy. Obserwuje się ich bardzo przyjemnie. Stary, czy niestety tylko oni są tu porządnie zarysowani. Wszystkie postacie w tle są bardzo nijakie i większość z nich można określić jako porządni ludzie ze wsi. A to nie jest opowiadanie, dlatego mimo wszystko życzyłabym sobie, aby inni bohaterowie też dostali jakieś konkretne cechy... i nie byli opisywani jako Babcia Mojżesza, Wybitna Pianistka, albo Idealni Rodzicie Georgii...
Mimo wad, książka nie była zła, miała fajny klimat Dzikiego Zachodu, a przy tym potrafiła rozczulić i zainteresować. Jeśli szukacie porządnego new adult - sięgajcie po nią, bo naprawdę nie ma się czego bać. Cieszę się z tego, że ją mam i że mogłam ją poznać. Niemniej... zwłaszcza zakończenie historii sprawia, że mam co do niej mieszane uczucia.

* * *

— Georgia myśli, że mnie kocha. —  Skrzywiłem się przy tym wyznaniu. Oczy doktor June nieznacznie się powiększyły. Właśnie zaoferowałem jej ociekającą treścią łyżkę psychologicznego gulaszu i zaczęła się ślinić.
A ty jej nie kochasz? —  spytała, próbując opanować zadowolenie.
 Ja nikogo nie kocham —  odparłem bez namysłu.

Fragment Prawa Mojżesza Amy Harmon


17 komentarzy:

  1. Ostatnio głośno o tej książce na blogach. Mam na nią wielką ochotę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie najbardziej w tej książce brakowało emocji

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy zaczęli promocje Prawa Mojżesza, to z marszu omijałam wszelkie posty/artykuły/banery z tą śliczniusią okładką, bo byłam święcie przekonana, że to książka religijna :') A tu takie cuda! W zasadzie chętnie bym ją przeczytała, ale tak wiesz... jak nadarzy się okazja. Nie czuję przymusu ;) Motyw z malowaniem mnie intryguje, bo sama lubię upaćkać się raz na jakiś czas farbą. Co do koników... ja to się tych bestyjek boje, ale w papierowe konie raczej mi krzywdy nie zrobią, więc jestem gotowa zaryzykować :D
    Pozdrawiam,
    Q.

    http://doinnego.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że zakończenie nie jest w pełni szczęśliwe - przez wzgląd na młodego ducha jest słodko-gorzkie. Ale napis na okładce rzeczywiście trochę przesadzony...
    W kwestii gangu - Mojżesza i stosunki z otoczeniem przedstawiano tak, jakby chłopaka uznawano za najgorsze zło, jakie spotkało miasto. Ludzie go nie rozumieli i bali się, a gang był czymś, co po prostu pasowało do schematu i co w naturalny sposób dopisano do jego historii. A zobaczenie na własnej stodole obrazu kogoś, kto nie żyje od lat raczej nie było mile widziane i mogło zakrawać na okrucieństwo ;)
    Gry słowne czasem trudno przełożyć i bywa, że nie jest to winą tłumacza, w drugim tomie jest na szczęście lepiej. Wcześniej mi to nie przeszkadzało, ale jak teraz o tym wspomniałaś, to faktycznie trochę szkoda, że postacie poboczne są bez wyrazu. Szczególnie te ważne jak na przykład Tag.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dla mnie było szczęśliwe xd Pogodzili się z jego śmiercią w końcu...
      A ten motyw rozumiem ale uważam ze jest po prostu naciagany ;)

      Usuń
  5. Kochana,kiedy Ty znajdujesz czas na czytanie takiej ilosci i pisanie jeszcze tak swietnych recenzji? :) Nigdy nie gustowalam w takich ksiazkach, ale brzmi naprawde intrygująco...

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam w planach tą książkę i mam nadzieję, że mnie zaciekawi. ;)
    Pozdrawiam. ;**

    P.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ta okładka jest magiczna *o* książki nie widziałam na żywo, ale musi być śliczna <3
    Raczej nie przepadam za takimi książkami. A tu jeszcze ta wtopa z opisem:/
    Nie sięgnę po nią za szybko, ale może kiedyś?
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeżeli tylko będę miała okazję to bez dwóch zdań po tę pozycję sięgnę! Lubie tego typu książki :)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie~ Nataliaaa
    http://happy1forever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy tylko po raz pierwszy ją zobaczyłam i przeczytałam opis oraz jej recenzje, które były bardzo pozytywne, to już wiedziałam, że muszę tę książkę przeczytać! Czy mi się udało? No....jeszcze nie...Ale nadal planuje to zrobić w najbliższej przyszłości. Oczywiście wezmę pod uwagę Twoje zastrzeżenia i podejdę do niej z większym dystansem, co może pozwoli mi uniknąć rozczarowania.
    Świetna recenzja!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak zobaczyłam tę książę pojawiającą się na blogach, to stwierdziłam że to książka religijna. I jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się że jednak nie :D
    Cieszę się, że będę miała możliwość przeczytania tej książki, ponieważ wygrałam ją w konkursie u Olgi z Wielkiego Buka <3
    Pozdrawiam! Dolina Książek

    OdpowiedzUsuń
  11. Szkoda, że to tłumaczenie trochę leży :( ale z polskimi książkami już tak jest :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Zwykle nie sięgam po ten gatunek ale po tylu pozytywnych recenzjach których się naczytałam trochę mam na nią ochotę. I mimo że nie jestem do końca przekonana to chyba przezytam kiedyś :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie to żeby coś, ale mega mi się podoba okładka :D
    Mój blog♥
    Co powiesz na wspólną obserwacje?
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  14. Mimo wielu pozytywnych opinii, niespecjalnie ciągnie mnie do tej książki. Gdybym po nią sięgnął, pewnie bym i nie żałował, jednak zwyczajnie nie mogę się do niej przekonać. Chociaż dobrze jest w końcu usłyszeć o "porządnym new adult" :D
    My BookTown

    OdpowiedzUsuń
  15. "Porządne new adult" - nareszcie! Słyszałam o tej książce i ma nawet dobre opinie. Mam nadzieję, że uda mi się ja przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  16. Obawiam się że to historia nie dla mnie, więc chyba ja sobie odpuszczę ;)
    Pozdrawiam
    Moment Of Dreams ♥

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony