czwartek, 16 sierpnia 2018

Banda niematerialnych szaleńców: Duchy w młodzieżowej konwencji

Danny ma czternaście lat, kocha czekoladę i nienawidzi swoich guwernantek. Gdy pozbywa się kolejnej z rzędu, jego rodzice wysyłają go do rodziny mieszkającej w Warszawie. Chłopiec mieszkający wraz z ciotką, wujkiem oraz piątką kuzynek szybko odkrywa, że potrafi kontaktować się z duchami.

Maria Krasowska to osoba o wielu zainteresowaniach i talentach: prowadzi dwa kanały na youtube, studiuje, tańczy, a także – jak się okazuje – pisze. „Banda niematerialnych szaleńców” to jej druga powieść i pierwsza, z którą miałam okazję się zapoznać. Muszę jednak przyznać, że choć to bardzo sympatyczna książka to do miana naprawdę dobrej jednak wiele jej brakuje.
Tytuł: Banda niematerialnych szaleńców
Autor: Maria Krasowska
Liczba stron: 384
Gatunek: urban fantasy
Wydanie: SQN, Kraków 2018
Zacznijmy może jednak od samego wydania. Osobiście uwielbiam grafikę na okładce: jest bardzo przyjemna dla oka. Wewnątrz możemy znaleźć też drobne ozdobniki przy pierwszych stronach rozdziałów, przez co książka prezentuje się naprawdę nieźle, mimo braku twardej oprawy. Z resztą, nie ma się co dziwić – SQN pod tym względem naprawdę dba o swoje tytuły.
Gdy jednak zagłębimy się w treść okaże się, że niedostajemy niczego szczególnego. „Banda niematerialnych szaleńców” to przede wszystkim książka oparta na znanym wszystkim schematach, w której wprawdzie widać masę pozytywnej energii autorki, jednak poza tym po prostu niczym nie zaskakuje.
Krasowska stworzyła powieść bardzo mocno przerysowaną, co z jednej strony jest dość typowe, jeśli mówimy o książkach dla tej młodszej młodzieży, ale z drugiej sprawia, że dorosły czytelnik niekoniecznie będzie czerpał taką samą radość z czytania, co osoba młodsza, albo mniej „doświadczona” literacko. Wystarczy wziąć na tapet głównego bohatera. Danny to postać, która lubi czekoladę ponad życie, podobnie jak granie w Monopoly, za to absolutnie nienawidzi guwernantek. To „cechy”, które bezustannie przewijają się przez tekst, są cały czas powtarzane, jednocześnie przysłaniając konkretne cechy charakteru chłopaka.
Ponadto sama fabuła powieści jest najzwyczajniej w świecie mocno naiwna, niekoniecznie logiczna i równie przerysowana. Na przykład dowiadujemy się, że duchy, które chodzą po Ziemi to zwykle pozostałości po osobach złych do szpiku kości. Z tym, że każdy z nich jest absolutnie sympatyczny… W przeciwieństwie – rzecz jasna – do antagonisty, który nie może poszczycić się praktycznie żadną pozytywną cechą.
W historii Danny’ego możemy dostrzec pewne mieszanie konwencji. Z jednej strony przez obecność duchów dostajemy książkę z gatunku fantasy. W trakcie lektury na jaw wychodzi jednak na tyle dużo technicznych elementów (oczywiście podanych w bardzo lekki i niekoniecznie sensowny sposób), że osobiście pokusiłabym się o stwierdzenie, że chwilami „Banda nieśmiertelnych szaleńców” zmierza nieco w stronę science fantasy. I choć tego typu fragmenty nie wypadają najlepiej to myślę, że mogą pokazać młodemu czytelnikowi, że fantastyka wcale nie musi być taka prosta i oczywista. Bo choć często osoby niezagłębione w ten gatunek nie mają takiej świadomości to naprawdę nic nie stoi na przeszkodzie, by w tekście łączyć magię z wynalazkami.
Powieść jest utrzymana w komediowej konwencji. Krasowska pisze stylem lekkim i prostym, a w jej tekście nie zauważyłam jakiś szkodliwych treści. To nie jest książka, która traktuje siebie samą „na poważnie”. Mimo wszystko widać, że autorka musiała dość dobrze bawić się w trakcie pisania „Bandy niematerialnych szaleńców”. To wszystko sprawia, że książkę bardzo szybko się czyta, dzięki czemu myślę, że jako lektura dla młodszych czytelników naprawdę świetnie się sprawdzi.
„Banda niematerialnych szaleńców” jest powieścią, którą na pewno będę polecać młodzieży; na pewno wypada o wiele lepiej, niż na przykład niedawno czytana przeze mnie trylogia Ruddena pt. „Rycerze pożyczonego mroku”. Nie jest to jednak uniwersalna fantastyka, którą śmiem polecać absolutnie każdemu. Najzwyczajniej w świecie jest na to zbyt naiwną pozycją.


* * *

Trzy rzeczy, które kocham: gorzka czekolada, gra w „Monopoly” i ciemność. (Z tą ciemnością to bez przesady: muszę widzieć, gdzie stawiam hotele oraz gdzie sięgać po czekoladę).
Trzy rzeczy, których nienawidzę: guwernantki, nuda i jeszcze raz guwernantki. Jeśli sądzicie, że bywają fajne guwernantki to znaczy, że jeszcze żadnej nie mieliście.
Fragment „Banda niematerialnych szaleńców” Maria Krasowska



Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi czytampierwszy.pl!
Czytam i recenzuję na CzytamPierwszy.pl




13 komentarzy:

  1. Czytałam już opinię, że to książka zdecydowanie dla młodszych czytelników :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem. :D Fajnie sprawdzi się na prezent dla tej młodszej młodzieży.

      Usuń
  2. Juz raczej pod młodzież nie podpadam, wiec pewnie mi nie przypadnie do gustu, ale okładka bardzo przyciągnęła mój wzrok! Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Grafika na okładce jest genialna, a najlepszy jest pomysł, że świeci w ciemności :) Ale sama książka raczej do gustu by mi nie przypadła ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dawno młodzież mam za sobą a zwłaszcza młodsza młodzież ale lubie baśnie, lubię czasem przeczytać dobrą młodzieżówkę. Ta ma przyciągającą wzrok okładkę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Marysia się tu popisała, bardzo spodobała mi się jej książka! Teraz czekam na kontynuację:)
    Pozdrawiam, Justyna z http://livingbooksx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie powiedziałabym - źle nie jest, ale dobrze w sumie też nie. Ma jeszcze sporo braków warsztatowych. ;P

      Usuń
  6. Bardzo fajny pomysł:) na pewno będę mieć tą książkę na oku!

    OdpowiedzUsuń
  7. Słyszałam o tej książce na Youtubie i nawet zaglądnęłam na kanał autorki, ale od razu wiedziałam, że prawdopodobnie ta książka do mnie nie przemówi. Wiele dziewczyn się nią zachwycało i polecało ją każdemu, ale ja jakoś nie za dobrze czuję się czytając o świecie widzianym przez 14-nastolatka. Mimo wszystko muszę Ci przyznać rację, że okładka jest fantastyczna!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że jeśli ktoś ma jakiekolwiek "ale" do zachowania Marysi na Youtube (a ja mimo wszystko mam, nie oglądam jej) to ta książka mu się nie spodoba - sporo jest w niej autorki. :D

      Usuń
  8. Czyli nie dla mnie - a szkoda, bo tytuł i okładka jakiś czas temu przykuły moją uwagę. Wolę jednak ksiązki o nieco bardziej uniwersalnym charakterze - taki Baśniobór jest chyba dla zbliżonej wiekowo grupy docelowej, ale językowi i stylowi Mulla (zwłaszcza w oryginale) daleko do infantylnych, dzięki czemu przy tej serii dobrze się bawiłam. Tu - nie będę ryzykować.

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony