Łucja ma 18 lat i od zawsze cierpi na bardzo realistyczne sny, które powodują u niej ataki paniki. Choć jest w szczęśliwym związku z Kubą, pewnej nocy, po zamknięciu oczu, spotyka przystojnego Nikodema. Szybko orientuje się, że zaczyna coś do chłopaka czuć.
Gdy byłam w gimnazjum, czyli jakieś 10 lat temu, szukałam szczęścia w paranormalnych romansach. Zazwyczaj sięgałam po bardziej popularne tytuły, które oczywiście były kiepskie, ale miały w sobie pewną lekkość stylu i widać było, że autor/ka jakąś tam wprawę ma. Ale czasem trafiały się toporne perełki, pisane jak tanie harlequiny, które były nie tylko wtórne, ale też nawet na tamtym etapie nie były dla mnie żadną rozrywką. Przyznaję, myślałam, że takich książek już się nie wydaje. A jednak jak się okazało, nie tylko się myliłam, ale takie rzeczy wciąż piszą polscy twórcy.
Czy to sen? Natalia Klewicz wyd. YA!, 2022 |
„Czy to sen?” to debiut Natali Klewicz. Przyznaję, gdy dotarła do mnie informacja na temat tej powieści, byłam przekonana, że to po prostu nowa książka nowego autora, a polskim twórcom lubię dawać szansę, tak po prostu. Dopiero gdy powieść do mnie trafiła, zorientowałam się, że Klewicz ma dość duże zasięgi w mediach społecznościowych. Nie mam pojęcia, czym się zajmuje, ale przyznaję, to wzmogło moją czujność… i słusznie. Bo to naprawdę nie jest dobra powieść.
Już kilka pierwszych zdań pełnych topornej ekspozycji pokazało, z czym będę miała do czynienia i dalej wcale nie było lepiej. Styl pisania Klewicz wygląda tak, jakby to było fanfiction, stworzone przez kompletnie nierozpisaną osobę, która w życiu przeczytała kilka najbardziej znanych, anglosaskich powieści typu „Zmierzch”, ale którą szkoła nauczyła w miarę poprawnego pisania. Zdania są więc dobrze złożone, ale brakuje tu jakiegokolwiek polotu. Wszystko jest sztywne, sztuczne, wyraźnie widać, że to debiut.
[SPOILERY bez konkretów] Sam pomysł na książkę jest… ech, chciałabym powiedzieć, że to miało jakiś potencjał, ale nie, nie miało. To trochę wygląda tak, jakby autorka umyśliła sobie wielki plot twist na końcu, jakby SPECJALNIE chciała się wyróżnić, ale nijak jej to wyszło. Bo widzę to trochę tak, jakby „Czy to sen?” z założenia miało udawać fantasy i być romantyczną opowieścią, ale przez otwarte zakończenie miało pozostawiać czytelnika w niepewności: gdzie leżała prawda? Która rzeczywistość była/jest prawdziwa?
Tyle że Klewicz zbyt kiepsko pisze, aby to w ogóle mogło być. Ani nie robi porządnego worldbuildingu, jeśli chodzi o fantastyczne elementy, ani nie prowadzi w realistyczny sposób problemów psychicznych Łucji i to wypada po prostu mdło i nijak. Wyobrażam sobie, że ten tekst mógłby działać, gdyby jakiś wybitny autor, tworzący w realizmie magicznym, przerobił go na opowiadanie. Ale nie w tej formie, absolutnie nie. [Koniec SPOILERÓW]
Autorka próbuje być realistyczna i do pewnego stopnia same dialogi bohaterów działają, a sytuacja w świecie rzeczywistym jest, jak na tego typu dzieło, stosunkowo dobrze osadzona, ale właściwie mnie co najwyżej męczyła. Szczególnie że nastoletnie dramy, które przeżywają bohaterowie, po prostu kompletnie do mnie już nie przemawiają. Pewnie nastolatek poczułby się bardziej w nie wciągnięty, ja kompletnie nie.
Z zalet mogę wymienić to, że „Czy to sen?” jest książką krótką, którą szybko się czyta. Tu w gruncie rzeczy nie ma zbyt wiele treści, więc po prostu trudno w tej książce utknąć, a nie ma nawet 300 stron, więc sprawny czytelnik bez problemu przyswoi wszystko w jeden wieczór. Ach, no i nie wydaje się szczególnie szkodliwa, to też zawsze zaleta, biorąc pod uwagę, co czasem w młodzieżówkach się dzieje.
Byłam, widziałam, oceniłam i więcej do tej książki wracać nie będę. Gratuluje autorce spełnienia marzeń w postaci wydanej książki, ale jednocześnie przestrzegam czytelników: nawet jeśli szukacie lekkiego romansu z nadnaturalnym wątkiem, to na rynku naprawdę znajdziecie masę lepszych. Nawet wśród tych, które sama krytykowałam. „Czy to sen?” jest po prostu czymś naprawdę nudnym i kiepsko napisanym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.