Ava ma siedemnaście lat i przenosi się do nowej szkoły w Los Angeles. Marzy o tym, aby być zwyczajną, lubianą dziewczyną, na którą nikt nie zwraca niepotrzebnej uwagi. Szybko jednak okazuje się, że przykuwa wzrok Samuela Westona, księcia lokalnej mafii.
„Książę mafii” to kolejna książka, za którą zabrałam się w ciemno, szukając czegokolwiek lekkiego do czytania przed snem. Absolutnie nie spodziewałam się jednak, że powieść Mathie Rocks będzie aż tak kiepska, że zatrzymam się na niej na dobrze ponad miesiąc.
Książę mafii cykl High School Tales, t. 1 Mathie Rock wyd. Znak, 2022 |
Ta powieść jest w moim odczuciu napisana tak kiepsko, że bardzo szybko staje się denerwująca. Fabule brakuje sensu i wiarygodności choćby na filmowym poziomie, a pomiędzy bohaterami po prostu nie na żadnej chemii.
Chyba według założenia autorki, miał to być typowy romans z relacją typu hate-love. Dostajemy więc nieco zadziorną i niepokorną Avę oraz chłopaka, który uważa, że wszystko należy do niego. Samuel jest niezwykle toksyczną postacią, która zachowuje się względem protagonistki wręcz niewybaczalnie. Ava nie ma najmniejszego powodu, aby chłopaka lubić, jednak mimo wszystko coś (czyli wygląd) jej mu w nim imponuje. Niemniej, przez prawie pierwszą połowę książki Weston jest dla niej po prostu bardzo niemiły, jednocześnie szybko uznając ją za swoją własność.
I przyznaje, że tę pierwszą część książki męczyłam najdłużej. To segment, w którym każda kolejna scenki wygląda podobnie do poprzedniej. Samuel robi coś nieprzyjemnego protagonistce, ona się wścieka, kłócą się, on uznaje ją za swoją i idą dalej. Oczywiście przy regularnym przypominaniu czytelnikowi, że Weston jest dojrzalszy niż przeciętny nastolatek (czego absolutnie nie widać) i zdecydowanie na tle takowego się wyróżnia.
Gdy fabuła zaczyna nieco bardziej się rozkręcać, staje się odrobinę bardziej zjadliwa, ale nie mniej głupia i naiwna. Nie jestem w stanie uwierzyć w takie przedstawienie mafii; działania bohaterów często są irracjonalne, a miłość, która powoli rozkwita pomiędzy Avą i Samuelem jest kompletnie niewiarygodna.
Sam styl autorki też brzmi raczej dość amatorsko. Jest prosty i lekki, ale zarazem dla mnie naprawdę męczący. Jedynym chyba z niewielu plusów jest to, że mimo pojawiających się w fabule trupów, nie ma w niej scen erotycznych, co w teorii daje nam „365 dni” Blanki Lipińskiej w wydaniu dla nastolatków, chociaż biorąc pod uwagę toksyczność relacji przedstawionych w historii i tak chyba nie polecałabym tej powieści młodzieży jako dobrej lektury. Rzecz jasna, czytać nie zabronię: po prostu nie mam zamiaru jako takiej polecać.
Dopiero po fakcie zorientowałam się, że w moje ręce trafił kolejny „hit polskiego Wattpada”. Mój czytelniczy rok 2023 jest chyba właśnie pod znakiem takich książek, bo jakimś cudem ostatnio regularnie wpadają w moje ręce (tym razem kompletnie nieświadomie) i niestety, jak na razie żadnej z nich nie mogę nazwać po prostu dobrą książką. „Księcia mafii” rzecz jasna również nie, a biorąc pod uwagę, że wybrałam tę lekturę zupełnym przypadkiem, bez wcześniejszego riserczu czy wiedzy na jej temat, nie byłam przecież negatywnie nastawiona w stosunku do niej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.