niedziela, 14 stycznia 2018

Królowie Dary: Polityka w klimatach orientu

Wyspy Dary nie tak dawno temu wcale nie były zjednoczone. Dlatego gdy umiera cesarz, ogarnia je rewolucja. Na jej czele staje Mlecz i Chryzantema – Kuni Garu i Mata Zyndu – których ścieżki teoretycznie nigdy nie powinny się zejść.

Czasem wystarcza kilka, czy kilkadziesiąt stron, bym wiedziała już, co sądzę o danej książce, właściwie znając jej przebieg i nie czując szczególnej potrzeby czytania dalej. Taką powieścią okazali się „Królowie Dary” Kena Liu – książka, od której oczekiwałam dość dużo, ale ostatecznie okazało się, że… to po prostu literatura nie do końca dla mnie.
Tytuł: Królowie Dary
Tytuł serii: Pod sztandarem dzikiego kwiatu
Numer tomu: 1
Autor: Ken Liu
Tłumaczenie: Agnieszka Brodzik
Liczba stron: 592
Gatunek: low fantasy
Wydanie: SQN, Kraków 2016
Zacznijmy jednak od wyglądu książki. To chyba najpiękniejsze wydanie SQN, jakie trzymałam w rękach. Jest naprawdę dopracowane. Zarówno okładka, jak i wnętrze książki wygląda porządnie i naprawdę dobrze współgra z jej treścią.
No ale właśnie… interesuje Was pewnie bardziej to, co można znaleźć w niej wnętrzu. Więc odpowiadam: politykę, politykę i jeszcze raz: politykę, a to wszystko w orientalnym klimacie i doprawione bitwami. Jeśli tego szukacie – lećcie do księgarni, czy biblioteki. A jeśli nie… cóż, uważajcie.
Widzicie, nie jestem osobą, która boi się polityki w literaturze. „Pieśń lodu i ognia” bardzo sobie cenię, a ta seria przecież właśnie z tego słynie. „Królowie Dary” różnią się jednak znacznie sposobem poprowadzenia historii, od opowieści George’a Martina. Tam mamy czas, by poznać na spokojnie świat; aby zżyć się z bohaterami, których poznajemy bardzo dobrze, mimo ich olbrzymiej ilości. Książce Kena Liu tego brakuje. Jego postacie to figury na szachownicy, którymi wprawdzie zręcznie manewruje, ale osobiście nie mogłam zapomnieć o tym, że to jednak historia wymyślona przez kogoś, a nie coś, co mogłoby naprawdę się zdarzyć.
Wprawdzie jak najbardziej jest to w klimacie powieści. W końcu orient raczej kojarzy się z pewną powściągliwością. Ale to, w połączeniu z brakiem zżycia się z samym światem przedstawionym sprawiło, że szczerze mówiąc, nie bardzo mnie te polityczne intrygi interesowały. Rozumiałam je, ale nie byłam nadzwyczaj wciągnięta w lekturę, często się nudząc. Zwłaszcza, że nie uwielbiam orientu, a to kultura nawiązująca do Chin jest w tej opowieści bardzo istotna. Nie zrozumcie mnie źle: cenię, że Ken Liu mocno do niej nawiązywał. Po prostu nie potrafię pałać do tego szczególną miłością.
To, co chyba najbardziej bolało mnie w „Królowych Dary” to wprowadzanie postaci dosłownie na rozdział, czy dwa. Ken Liu wprowadza nam nagle nowego bohatera. Opisuje przez kilka stron jego historię, po czym nasz nowy „znajomy” robi dwie rzeczy w jakiś sposób istotne fabularnie, by potem zniknąć z jej kart…
O ile zwykle w historiach wole postacie męskie, tak tutaj ani Mata, ani Kuni szczególnie mnie nie zachwycili. Za to dla mnie ciekawsze okazały się tu postacie kobiece. Jia, żona Kuniego, to chyba najbliższa mi postać. Opisy jej życia okazały się miłą odskocznią po bardziej politycznych wątkach, choć należy pamiętać, że w tej powieści nie ma takich, które byłyby jej zupełnie pozbawione. Ciekawa okazała się też księżniczka Kikomi, choć nie zajmuje wcale wiele miejsca w tej historii. 
Ken Liu w swojej powieści zminimalizował udział nadprzyrodzonych elementów. Gdyby nie to, że umieścił swoją powieść w innym świecie, niż nasz, można byłoby powiedzieć, że to jakaś chińska legenda spisana przez współczesnego pisarza. Bo udział magii jest bardzo, bardzo znikomy i właściwie powieść nie straciłaby, gdyby ta zniknęła z jej kart zupełnie.
Jak już wspominałam, Ken Liu przedstawia nam swój świat w sposób dość… bezosobowy. Jego narracja jest podniosła, elegancka, ale jednocześnie nie zaglądająca do końca w dusze bohaterów. Autor robi to podobnie jak twórcy baśni, czy Ursula Le Guin. Niestety, mnie po prostu taki sposób opowiadania historii na dłuższą metę męczy i sprawia, że nie potrafię przywiązać się do opowieści.
Dodać muszę, że „Królowie Dary” to kopalnia ładnych zwrotów i cytatów: orient jest pod tym względem bardzo malowniczy, a autor zrobił wszystko, by jak najlepiej ten element w swoim dziele oddać.
Ponieważ mam na półce już kolejny tom zapewne prędzej, czy później zapoznam się z kontynuacją tej powieści. Niestety… choć doceniam pracę włożoną w jej napisanie i chociaż jak najbardziej rozumiem, czemu się podoba to mnie w „Królach Dary” po prostu nic nie chwyciło. Świat przedstawiony nie jest „mój”, nie urzekł mnie w nim żaden konkretny pomysł, bohaterowie nie są mi bliscy, a sama polityka to jednak trochę za mało, bym uznała, że jakieś dzieło uwielbiam.

* * *

Właściwej ścieżki nie wskazują nam bogowie czy dawni uczeni, musimy ją musimy sami przez eksperymentowanie. Brak ci pewności i dzięki temu zawsze będziesz poszukiwał pytań, zamiast uważać, że posiadasz wszystkie odpowiedzi.

Fragment „Królów Dary” Kena Liu


Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi czytampierwszy.pl!
Czytam i recenzuję na CzytamPierwszy.pl

20 komentarzy:

  1. Miałam na tę książkę ochotę, ale już jakoś mi minęło. Teraz traktuję ją jako pozycję, którą może kiedyś, ale nie koniecznie. Boję się, że mogłaby mnie trochę znudzić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że zdecydowanie musiałabyś jeszcze trochę "poczekać", by w ogóle próbować się za nią brać. To bardzo surowa powieść... lepiej najpierw przeczytaj "Grę o tron" Martina - bo tu masz w pewnym sensie podobne motywy, tylko wyprane z "ludzkości" bohaterów.

      Usuń
  2. Kurcze, szkoda, ze lektura wypadła rozczarowująco. Ja na razie za ten tytuł podziękuję za bardzo niepokoi mnie i ta narracja i brak nawiązania nawet nici sympatii do któregokolwiek z bohaterów.

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pomimo tego, iż to nie do końca moje klimaty, to mam zamiar przeczytać tę książkę, bo już sam jej opis, jak i okładka bardzo mnie intrygują :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się z Tobą w pełni i cieszę się, że znalazłam kogoś, komu Królowie Dary też nie podeszli. :D Jak czytam wszędzie o zachwytach to zastanawiam się, co ze mną jest nie tak. :) Mnie też chyba najbardziej drażniło to wprowadzanie postaci na chwilę, by potem je porzucić albo zabić... ale i tak wcześniej musieliśmy poznać całą historię ich życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zachwyty rozumiem, bo to naprawdę kawał porządnie zbudowanego świata. Tylko.. kurczę, ja poza polityką w tym świecie chciałabym jeszcze coś, co mnie do niego przywiąże.

      Usuń
    2. No wiesz, to nie jest tak, że ja tych zachwytów nie rozumiem. Po prostu też bym się chciała zachwycić. :) Świat zbudowany został tutaj fenomenalnie, ale mam takie same odczucia. Nic mnie do niego nie przywiązało, nudziłam się w trakcie czytania i naprawdę irytujące było wprowadzenie co chwila nowych postaci tylko po to, żeby zaraz zniknęli. To jeszcze bardziej utrudnia przywiązanie się do tej książki. :)

      Usuń
  5. To nie jest coś, co z wielką chęcią bym przeczytała. Może kilka lat temu, ale zdecydowanie nie teraz. Chyba już wyrosłam z takich ksiązek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to jest bardzo dojrzała lektura, nie ma nic z młodzieżówki.

      Usuń
  6. Kiedyś miałam na tę książkę wielką ochotę, ale po każdej przeczytanej recenzji mój zapał coraz bardziej się ulatniał i teraz nie planuję jej przeczytać. Politykę w książkach lubię, ale jako dobry dodatek, a nie priorytet. Do tego ta kultura wschodu niezbyt do mnie przemawia.
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Już wiem, ze nie sięgnę mimo pięknej okładki :| Lubię polityczne wątki ale przy słabych bohaterach nie mają dla mnie sensu xd

    OdpowiedzUsuń
  8. W sumie lubię takie klimaty i chętnie bym sprawdziła czy może mnie porwie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Pamiętam zachwyty nad tą książką, gdy się pojawiła. Chciałam wtedy po nią sięgnąć, ale przeszło mi :) Chyba nawet dobrze, patrząc ile jeszcze mam książek do przeczytania :D
    Pozdrawiam! Dolina Książek

    OdpowiedzUsuń
  10. O nie, polityka to nie dla mnie. Wydaje mi się dosyć trudna, a mi bardzo trudno się w takie książki wczuć. Może kiedyś :)

    Pozdrawiam!
    Niebieskie Iskry

    OdpowiedzUsuń
  11. Przymierzałam się do tej książki ale po przeczytaniu kilku recenzji wydaje mi się, że moje odczucia były by podobne do Twoich a nie za bardzo chcę "tracić" czas na wielkie tomiszcze z którego ostatecznie nie bedę zbytnio zadowolona, szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  12. Raczej nie mam ochoty na tę książkę, choć wydanie faktycznie przecudowne i sam ten fakt skłania mnie do kupna, przez co ucierpi mój portfel, więc sobie odpuszczę :D

    PS. Masz przecudowny wygląd bloga.

    OdpowiedzUsuń
  13. Raczej nie czuję się zachęcona tą recenzją do przeczytania tej książki, także odpuszczę ją sobie pewnie. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nic mi to nie mówi, zresztą to trochę nie moje klimaty, ale strasznie podoba mi się to wydanie. Zresztą SQN ma sporo fajnych wydań, więc się nie dziwię.
    xoxo
    L. (https://slowotok-laury.blogspot.com/)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak dla mnie, to rewelacyjna przygoda czytelnicza, fantastycznie się w niej odnalazłam. :)

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony