Polski
rynek jest zdominowany przez literaturę pochodzącą z krajów angielskojęzycznych
oraz polskich, szczególnie, jeśli chodzi o fantastykę. To w końcu z USA
pochodzi większość „wielkich” twórców. To tam zaczął się tworzyć fandom taki,
jaki znamy dzisiaj. To kraj niezwykle istotny dla współczesnej fantastyki i
naprawdę nie ma się w tym przypadku czemu dziwić.
Na
całe szczęście nie samą Ameryką oraz krajami anglojęzycznymi rynek literacki
żyje. Mam dla Was sześć propozycji na książki z tego gatunku, które pochodzą z
innych krajów. Co ciekawe, większość z nich została wydana przez raczej
popularne wydawnictwa, w związku z czym są (lub były, jeśli nakład przypadkiem
się wyczerpał) bez problemu dostępne. Każda z nich jest inna, ale również każda
ma w sobie coś, co sprawia, że warto po nią sięgnąć.
Cixin Liu, „Problem trzech ciał”
To
pochodzące z Chin hard science-fiction wstrząsnęło rynkiem wydawniczym w USA. Ten
tytuł jest pierwszym, który mimo bycia tłumaczeniem zdobyło Nagrodę Hugo. Ta
została wręczona zarówno autorowi, jak i tłumaczowi – Kenowi Liu.
„Problem
trzech ciał” jest książką specyficzną. Postacie nie są szczególnie rozwijane, a
autor stawia na opisy technologii, choć czytało mi się nią lżej, niż sądziłam.
Ciekawym elementem powieści jest dodanie do niej elementów związanych z chińską
rewolucją kulturową. To dodaje klimatu i smaczku tej nietypowej książki.
Niestety,
o ile tom pierwszy bardzo lubię, o tyle kontynuacje już niekoniecznie.
Niemniej, zdecydowanie warto „Problem trzech ciał” sprawdzić, bo to kawałek
ciekawej literatury fantastycznej pochodzącej z nietypowego kraju.
Pierre Boulle, „Planeta małp”
Choć
większość klasyków fantastyki naukowej pochodzi z USA to nie dotyczy to każdej z
książek. „Planeta małp”, choć na pewno zalicza się do kanonu SF, pochodzi z Francji.
To już dość stara powieść, po której to widać. W końcu w wielkie małpy
zamieszkujące na obcej planecie nikt raczej nie uwierzy, prawda?
Mimo
tego samo przesłanie książki jest cały czas aktualne, a czyta się ją po prostu
przyjemnie. Fakt, czasem ze zdziwieniem i niedowierzaniem, że kiedyś takie
elementy mogły uchodzić za typowe w literaturze tego typu, ale mimo wszystko to
po prostu przyjemna lektura. A że jest niedługim klasykiem to po prostu
naprawdę warto ją poznać.
Andres Ibanez, „Księżna jeleń”
Do
języka hiszpańskiego mam pewną słabość, dlatego nie wahałam się i sięgnęłam po
ten tytuł zaraz w okolicach jego premiery. „Księżna jeleń” to ciekawy przypadek
literatury. Z jednej strony dostajemy od autora typową powieść high fantasy o
młodzieńcu, który musi dorosnąć. Z drugiej zaś to kompletna dekonstrukcja gatunku…
robiąca wszystko niby tak samo, ale jednocześnie zupełnie inaczej.
Przy
tym wszystkim „Księżna jeleń” jest po prostu baśnią dla dorosłych. To książka,
która może sprawić sporo przyjemności zwłaszcza tym, którzy cenią sobie całkiem
ładny język i niekoniecznie typowe podejście do fantasy.
Hiroshi Sakaruzaka, „Na skraju jutra”
Ta
książka jest jedyną light novelką, jaką do tej pory przeczytałam. Niedługa i
młodzieżowa, jednocześnie stanowi chyba jedno z ciekawszych SF przeznaczonych
dla młodzieży spośród mi znanych. A jej autor? Pochodzi z Japonii. Z resztą, to
też w tym kraju toczy się główna akcja powieści.
„Na
skraju jutra” jest naprawdę nietypowe jak na powieść młodzieżową, zwłaszcza jeśli
porównamy ją do książek amerykańskich. Jej fabuła jest zdecydowanie „mniejsza”:
obejmuje mniejszą ilość wydarzeń, mniejszą ilość akcji. Romans? Pojawia się,
owszem, ale w bardzo mocno ograniczonej formie. Autor nie daje nam też
zamkniętego zakończenia, jakby przerywając akcję w trakcie i pozwalając
czytelnikowi domyśleć się, co będzie dalej.
Dimity Glukhovsky, „Futu.re”
Ten
rosyjski autor często polecany jest na grupach jako twórca dobry dla
początkujących czytaczy fantastyki: bo czyta się go dość lekko, bo jest przyjemny,
ale osoba bardziej doświadczona może po prostu widzieć w jego twórczości zbyt
wiele błędów. Trudno mi się do tego dziś odnieść: przeczytałam ten tytuł w
2016, więc nie wiem, jak odebrałabym go dziś, jakieś 300 książek później.
Niemniej,
jeśli ktoś poszukuje dystopii dla dorosłych to myślę, że powinien przyjrzeć się
temu właśnie tytułowi. Autor tworzy ciekawy świat, z dobrymi i kreatywnymi
rozwiązaniami, choć być może faktycznie nie jest to nic wyjątkowo nowatorskiego.
Dla kogoś, kto jednak nie ma dużych wymagać i przede wszystkim szuka dobrej
rozrywki to powinien być strzał w dziesiątkę.
Saygin Erisin, „Basza smaku”
Turecki
autor piszący o imperium osmańskim w fantastyczny sposób? Dla mnie to brzmi
bardzo, bardzo orientalnie. Erisin nie zdobył w Polsce szczególnej popularności,
a szkoda, bo „Basza smaku” to naprawdę przyjemna w odbiorze powieść.
Książka
opowiada o Kucharzu, który ma niezwykły dar dotyczący gotowania. W związku ze
swoją przeszłością, szuka zemsty i miłości, tworząc misterny plan spełnienia
swoich pragnień. To naprawdę ładnie napisana książka o baśniowym klimacie, która
wręcz pachnie wykorzystywanymi przez bohatera przyprawami.
Choć
w tym przypadku fantastyki w tym wszystkim zbyt wiele nie ma to myślę, że sam
klimat powieści wystarczy za setki skomplikowanych systemów magicznych. Tej
książce zdecydowanie warto dać szansę.
Księżna jeleń ma taką okładkę, że przez chwilę myślałam, że to lektura szkolna... Basza smaku mnie zaciekawiła z tego wszystkiego, zapiszę sobie :))
OdpowiedzUsuńMam Futu.re na półce, a Księżną jeleń w planach (ewentualnie zacznę od Lśnij morze Edenu). Ale to prawda, fajnie jest sięgnąć czasem po nieanglojęzyczne fantasy i sprawdzić, jak inni autorzy na tym polu sobie radzą.
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam literaturę rosyjską, a fantastyka w ich wykonaniu to mistrzostwo świata ;) wyżej wymienionych niestety nie znam, ale chętnie poznam :)
OdpowiedzUsuńKilka tytułów brzmi zachęcająco. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;**
P.
https://zycie-wsrod-ksiazekk.blogspot.com/