środa, 10 listopada 2021

Kar Kalim: fantasy prawie jak YA z lat 90.?

 Inya żyje od setek lat, strzegąc tajemniczej wieży. Pewnego dnia pod jej drzwiami pojawia się uczeń jej dawnego kochanka, prosząc, aby pomogła mu w dalszym rozwoju. Kobieta godzi się, ale nawet nie przypuszcza, jak złe konsekwencje będzie miała ta decyzja.

 

Już naprawdę dawno nie czytałam żadnej starszej książki fantasy, która na odległość krzyczałaby: jestem tanią, toporną i naiwną historią. A że czasem lubię sobie takie rzeczy sprawdzić to w końcu chwyciłam powieść leżącą od jakiegoś czasu na mojej półce. „Kar Kalim” to książka napisana przez Deporah Christian. Ta amerykańska autorka jest chyba bardziej związana z RPG, a nie z literaturą jako taką, choć ma na swoim koncie z pięć-sześć książek. W Polsce ukazała się jednak tylko ta jedna. „Kar Kalim” jest jej drugą powieścią, wydaną w 1998 roku w USA. Nie jest to więc powieść jakoś szczególnie stara, ale jednak lata 90. XX wieku były dość specyficznym czasem dla fantasy.

Kar Kalim
Deborah Christian
wyd. Zysk, 2002

Początkowo zaskoczyło mnie, jak lekko czytało mi się „Kal Kalim”. Nie wiem czemu, ale spodziewałam się czegoś znacznie bardziej topornego. A jednak, mimo wszystko – to po prostu dało się czytać z pewną dozą przyjemności. Nie, żeby styl Christian był powalający, ale jego lekkość i klarowność była dla mnie wystarczająca.

Jako, że przed zagłębieniem się w fabułę nawet nie spróbowałam przeczytać opisu z okładki to kompletnie nie wiedziałam, czego powinnam się spodziewać. I to, co dostałam, również trochę mnie zdziwiło. „Kar Kalim” jest właściwie powieścią skupiającą się na relacji Inyi i Mrul Amreya. Mam wrażenie, że takie powieści można uznać za jakiś specyficzny prekursor romansowych powieści young adult/fantasy, które wydawane są dzisiaj. Bo w gruncie rzeczy tak jak i w nich, tak i tutaj świat przedstawiony jest znacznie mniej istotny, niż relacja między postaciami, a historia opiera się jednak na opisywaniu pewnej fascynacji pewnym siebie, ale niekoniecznie dobrym mężczyznom.

Christian idzie co prawda w nieco innym kierunku, niż obecnie pisane powieści, jednak ma pewne elementy wspólne, np. Inya ma kilkaset lat na koncie, a i tak zachowuje się jak młódka, popełniając błąd za błędem, bo jest zafascynowana facetem. Przy okazji sama autorka kilkukrotnie podkreśla, jak ten karygodnie ją traktuje, przy okazji wspominając w narracji, jak bardzo Inya, mimo wszystko, jest nim zafascynowana. Ale mimo wszystko z powodu surowszej narracji to nie wypada aż tak infantylnie, jak w wielu powieściach YA.

To, co na pewno zaś w powieściach YA nie występuje to mimo wszystko nieco wyższy poziom światotworzenia. Nie chodzi o to, że Christian jest wyjątkowa w tym względzie, ale po prostu pomyślała o niektórych elementach, które pozwalają bardziej w ten świat uwierzyć, np. gdy ktoś przejmuje władze nad światem to dba o to, by ludy wcielone do imperium również poczuły się jego częścią i były lojalne względem nowego władcy bez  dalszego rozlewu krwi. To niby detal, a ile zmienia!

Inne od współczesnego YA jest też zakończenie i ogólny wydźwięk, bo koniec końców, „Kal Kalim” nie jest romansem, mimo że mocno skupia się na damsko-męskiej relacji. Niemniej, skłamałabym mówiąc, że jakoś szczególnie mnie ta opowieść wciągnęła. Być może spodziewałam się czegoś znacznie słabszego, ale tak czy siak, to raczej mocno przeciętna opowieść.

Czy „Kar Kalim” Christian warto szukać w bibliotekach czy antykwariatach? Wydaje mi się, że… nieszczególnie. Na rynku jest wiele przeciętnych i nieco mniej dobrych powieści, które są łatwiej dostępne. Jednak jeśli macie do wyboru tylko kilka starszych powieści fantasy, a wśród nich jest właśnie „Kar Kalim” to może okazać się, że sprawdzenie jej nie będzie aż tak głupim pomysłem.


6 komentarzy:

  1. Swego czasu zdarzało mi się sięgać po starsze powieści, jednak teraz chyba jest zbyt wiele dobrych
    mniej lub bardziej współczesnych powieści, po które chcę sięgnąć, żebym miała zawracać sobie głowę tą książką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam niestety problem, bo wiele nowych książek jest po prostu zbyt młodzieżowych. :(

      Usuń
  2. A ja znów od kilku lat czuję się zmęczony współczesną literaturą i coraz częściej sięgam po tytuły wygrzebane w antykwariatach. Nie dość, że kosztują często grosze, to sprawiają więcej przyjemności, tak jeśli chodzi o treść, jak i o język :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No obecnie się wydaje sporo niekoniecznie najlepszych rzeczy niestety. Dlatego grzebię w różnych rejonach, ale to nie zawsze wychodzi.

      Usuń
  3. Ta okładka sugeruje coś sprośnego. I złego.

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony