Inya żyje od setek lat, strzegąc tajemniczej
wieży. Pewnego dnia pod jej drzwiami pojawia się uczeń jej dawnego kochanka, prosząc,
aby pomogła mu w dalszym rozwoju. Kobieta godzi się, ale nawet nie przypuszcza,
jak złe konsekwencje będzie miała ta decyzja.
Już naprawdę dawno nie czytałam żadnej
starszej książki fantasy, która na odległość krzyczałaby: jestem tanią, toporną
i naiwną historią. A że czasem lubię sobie takie rzeczy sprawdzić to w końcu
chwyciłam powieść leżącą od jakiegoś czasu na mojej półce. „Kar Kalim” to książka
napisana przez Deporah Christian. Ta amerykańska autorka jest chyba bardziej
związana z RPG, a nie z literaturą jako taką, choć ma na swoim koncie z
pięć-sześć książek. W Polsce ukazała się jednak tylko ta jedna. „Kar Kalim”
jest jej drugą powieścią, wydaną w 1998 roku w USA. Nie jest to więc powieść
jakoś szczególnie stara, ale jednak lata 90. XX wieku były dość specyficznym
czasem dla fantasy.
Kar Kalim Deborah Christian wyd. Zysk, 2002 |
Początkowo zaskoczyło mnie, jak lekko czytało
mi się „Kal Kalim”. Nie wiem czemu, ale spodziewałam się czegoś znacznie
bardziej topornego. A jednak, mimo wszystko – to po prostu dało się czytać z
pewną dozą przyjemności. Nie, żeby styl Christian był powalający, ale jego
lekkość i klarowność była dla mnie wystarczająca.
Jako, że przed zagłębieniem się w fabułę
nawet nie spróbowałam przeczytać opisu z okładki to kompletnie nie wiedziałam,
czego powinnam się spodziewać. I to, co dostałam, również trochę mnie zdziwiło.
„Kar Kalim” jest właściwie powieścią skupiającą się na relacji Inyi i Mrul
Amreya. Mam wrażenie, że takie powieści można uznać za jakiś specyficzny
prekursor romansowych powieści young adult/fantasy, które wydawane są dzisiaj.
Bo w gruncie rzeczy tak jak i w nich, tak i tutaj świat przedstawiony jest
znacznie mniej istotny, niż relacja między postaciami, a historia opiera się
jednak na opisywaniu pewnej fascynacji pewnym siebie, ale niekoniecznie dobrym
mężczyznom.
Christian idzie co prawda w nieco innym
kierunku, niż obecnie pisane powieści, jednak ma pewne elementy wspólne, np.
Inya ma kilkaset lat na koncie, a i tak zachowuje się jak młódka, popełniając
błąd za błędem, bo jest zafascynowana facetem. Przy okazji sama autorka
kilkukrotnie podkreśla, jak ten karygodnie ją traktuje, przy okazji wspominając
w narracji, jak bardzo Inya, mimo wszystko, jest nim zafascynowana. Ale mimo
wszystko z powodu surowszej narracji to nie wypada aż tak infantylnie, jak w
wielu powieściach YA.
To, co na pewno zaś w powieściach YA nie
występuje to mimo wszystko nieco wyższy poziom światotworzenia. Nie chodzi o
to, że Christian jest wyjątkowa w tym względzie, ale po prostu pomyślała o
niektórych elementach, które pozwalają bardziej w ten świat uwierzyć, np. gdy
ktoś przejmuje władze nad światem to dba o to, by ludy wcielone do imperium również
poczuły się jego częścią i były lojalne względem nowego władcy bez dalszego rozlewu krwi. To niby detal, a ile
zmienia!
Inne od współczesnego YA jest też
zakończenie i ogólny wydźwięk, bo koniec końców, „Kal Kalim” nie jest romansem,
mimo że mocno skupia się na damsko-męskiej relacji. Niemniej, skłamałabym
mówiąc, że jakoś szczególnie mnie ta opowieść wciągnęła. Być może spodziewałam
się czegoś znacznie słabszego, ale tak czy siak, to raczej mocno przeciętna
opowieść.
Czy „Kar Kalim” Christian warto szukać w bibliotekach czy antykwariatach? Wydaje mi się, że… nieszczególnie. Na rynku jest wiele przeciętnych i nieco mniej dobrych powieści, które są łatwiej dostępne. Jednak jeśli macie do wyboru tylko kilka starszych powieści fantasy, a wśród nich jest właśnie „Kar Kalim” to może okazać się, że sprawdzenie jej nie będzie aż tak głupim pomysłem.
Swego czasu zdarzało mi się sięgać po starsze powieści, jednak teraz chyba jest zbyt wiele dobrych
OdpowiedzUsuńmniej lub bardziej współczesnych powieści, po które chcę sięgnąć, żebym miała zawracać sobie głowę tą książką.
Ja mam niestety problem, bo wiele nowych książek jest po prostu zbyt młodzieżowych. :(
UsuńA ja znów od kilku lat czuję się zmęczony współczesną literaturą i coraz częściej sięgam po tytuły wygrzebane w antykwariatach. Nie dość, że kosztują często grosze, to sprawiają więcej przyjemności, tak jeśli chodzi o treść, jak i o język :)
OdpowiedzUsuńNo obecnie się wydaje sporo niekoniecznie najlepszych rzeczy niestety. Dlatego grzebię w różnych rejonach, ale to nie zawsze wychodzi.
UsuńTa okładka sugeruje coś sprośnego. I złego.
OdpowiedzUsuńAle że czemu? Pani sobie po prostu siedzi.
Usuń