Gdyby nie „Kult” Łukasza Orbitowskiego
prawdopodobnie nigdy nie dowiedziałabym się, że w Oławie w latach 80. faktycznie
była osoba, która twierdziła, że objawiła się im Maryja. Nie miałabym też pojęcia,
że to była tak duża i rozdmuchana sprawa. Co prawda powieść Orbitowskiego jest
beletryzowana, ale autor sięgnął po wydarzenie, które naprawdę miało miejsce. Jednak
mimo tego uważam, że – przynajmniej w moim odczuciu – to po prostu niezwykle
nudna opowieść.
Kult Łukasz Orbitowski wyd. Świat Książki, 2019 |
Chyba warto jednak zacząć od tego, że
tego typu historie wcale nie mają łatwo, jeśli chodzi o zdobycie mojego czytelniczego
serduszka. Nie przepadam za czytaniem o PRL-u w formie powieści, zwłaszcza
jeśli główni bohaterowie to prości ludzie, a tak jest w tym przypadku. Już sam
klimat tamtych czasów po prostu mnie odrzuca. A Orbitowski wrzucił do tej
historii wszystkie inne elementy, których po prostu nie lubię.
To nie tak, że „Kult” napisany jest
technicznie źle. Ten autor pisać potrafi, tak samo, jak potrafi robić research i
to po prostu widać. Ale mam wrażenie, że ta opowieść mogłaby mnie zainteresować…
gdyby miała 20 stron, a nie ponad dwadzieścia razy tyle. Między innymi dlatego,
że ja po prostu nie lubię obyczaju, a to na nim skupia się autor. Codzienne
życie i perypetie prostych ludzi z Oławy nie są czymś, co mnie chwyta i
sprawia, że nie mogę oderwać się od lektury. A to właśnie one stanowią dużą
część tej powieści, w której w gruncie rzeczy niewiele się dzieje.
Jeśli do tego doda się jeszcze moją
ogólną niechęć do PRL-u, raczej smutny i szary klimat powieści oraz bohaterów,
z którymi po prostu nie potrafię się utożsamiać to ostatecznie wychodzi
książka, która kompletnie mnie nie interesuje i po prostu nie jest dla mnie.
Czytając, miałam wrażenie, że mogę niemal wszystkie opisy pomijać i to niewiele
zmieni, bo i tak wiedziałam i rozumiałam, o co w tej opowieści chodzi.
To moje drugie spotkanie z powieścią
Orbitowskiego, a trzecie jeśli chodzi o jego prozę w ogóle. Po „Exodusie”,
który nie podobał mi się z powodów zbliżonych, co „Kult”, nie miałam ochoty na
grzebanie w jego twórczości, ale opowiadanie z antologii „Inne światy” było
klimatyczne i po prostu dobrze napisane. Dlatego chciałam autorowi dać szanse…
ale jak się okazało, takie książki po prostu nie są dla mnie.
Wiem doskonale, że taka opowieść znajdzie swojego czytelnika. Że tematyka wiary w tym przypadku może wiele osób poruszyć i być może pomóc im znaleźć „swoją drogę”. Szczególnie, że na ile znam podobną literaturę to historia napisana naprawdę sprawnie. Ale po prostu między nami absolutnie nie było żadnej „chemii”. Niestety, wydaje mi się, że po twórczość tego autora szybko ponownie nie sięgnę. Najzwyczajniej w świecie trochę za bardzo się chyba rozmijamy w tym, co i w jaki sposób on chce przekazać, a co ja chcę czytać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.