Istnieje więcej, niż jeden Londyn. Kell
jest zaś jedną z ostatnich osób, która może się pomiędzy nimi przemieszczać.
Gdy przypadkiem w jego ręce wpada zaczarowany kamień, wie, że musi się go
pozbyć. Ten jednak zostaje skradziony przez złodziejkę marzącą o pirackim życiu,
Lilę Bard.
Raczej nie kupuje książek spontanicznie
w sklepach stacjonarnych. Zwykle zamawiam, albo biorę rzeczy używane czy z
outletu. Ale że akurat była jakaś promocja to uznałam, że wezmę, co jest.
Czasem trzeba zaryzykować! I tak w moje ręce wpadł „Mroczniejszy odcień magii”
Victorii Schwab. Jej książki kojarzę dobrze z sieci (mają ładne okładki), ale
przyznaję – bałam się ich przez wzgląd między innymi na ich popularność. Ale że
czasem takie rzeczy warto sprawdzić to sprawdziłam i o dziwo, tym razem nie
żałuję.
Mroczniejszy odcień magii V. E. Schwab wyd. Zysk, 2016 Odcienie magii, t. 1 |
Nie żeby „Mroczniejszy odcień magii”
wprowadzał do fantastyki coś nowatorskiego. To przede wszystkim rozrywkowa, dość
mocno młodzieżowa historia, która wyraźnie ma się po prostu dobrze sprzedawać.
Ale jest w niej jednak coś nieco więcej, niż w tych najpopularniejszych książkach
dla tego targetu. Mimo wszystko to w pierwszej kolejności przygotowe, lekkie
fantasy, a dopiero potem coś typowo młodzieżowego. Ponadto, co chyba
najważniejsze, autorka nie skupia się na romansie, co często tego typu powieści
po prostu spisuje na straty.
Koncept Schwab nie należy do szczególnie
wyjątkowych, ale określiłabym go mianem przyjemnego. Ot, mamy kilka
rzeczywistości, które łączy układ terenu i Londyn. Jest to do pewnego stopnia
zbliżone do cyklu „Świat etheru” Piskorskiego, bo mamy tu również akcję osadzoną
w XIX wieku, a akcja „Czterdzieści i cztery” także ma miejsce w stolicy Anglii,
z tym, że polski pisarz po prostu robi to lepiej (co mnie nie dziwi). Niemniej,
choć konkretne rzeczywistości są opisane trochę po łebkach to jakoś szczególnie
mi to w tej konwencji nie przeszkadzało.
Schwab bez wątpienia ma dość sensowny
warsztat. Pisze lekko, ale konkretnie. Historia się nie dłuży i choć fabuła
należy do tych prostych to akurat mnie nie nużyła i przez całą powieść miło mi
się „płynęło”. Odbyło się wprawdzie bez zaskoczeń, ale ostatnio wiele lektur
naprawdę mnie wymęczyło, więc trafienie na coś takiego było przyjemną odmianą.
Główni bohaterowie – Kell i Lila – nie
należą przy tym do postaci, które chwyciły mnie za serce. Kell to charakter,
który przy lepszym rozpisaniu mógłby być „mój”, ale to bardzo typowy trop
(szlachetny chłopiec, ale ma trochę za uszami i potrafi się odgryźć + ma smutną
przeszłość) i musi być wyjątkowo dobrze zrobiony, aby wyróżniał się na tle
innych podobnych postaci. Niestety, Schwab nie bardzo się to udało.
Lila zaś jest tą zbuntowaną nastolatką,
która sporo przeszła, nie lubi dziewczyńskich rzeczy i marzy o byciu piratem,
co przecież jest kompletnie abstrakcyjne, jeśli weźmiemy pod uwagę, jak życie
takich osób wygląda. Mnie co prawda nieszczególnie irytowała, bo mam ostatnio
dar do ignorowania wybryków takich postaci, ale nie dziwię się, że niektórym ta
bohaterka w ogóle nie odpowiada.
Muszę jednak oddać Schwab to, że zrobiła
coś o czym nie pamięta wielu autorów, a co potrafi naprawdę uratować książkę.
Jej bohaterowie mają pomiędzy 19-21 lat. To oznacza, że choć są młodzi to przy
okazji są DOROŚLI. Dlatego w samodzielność tych postaci znacznie łatwiej
uwierzyć, niż w sytuacji, w której mieliby 15-17 lat.
Jest w tej historii trochę głupot i w gruncie rzeczy to dość przeciętne, rozrywkowe fantasy. Ale jest w nim coś lekkiego i przyjemnego, co sprawiało, że miałam ochotę czytać tę powieść dalej i naprawdę cieszę się, że dałam jej szansę. Bo ostatnio naprawdę niełatwo mi trafić na historie, która po prostu będzie akceptowalna i rozrywkowa. Dlatego jeśli zależy Wam na czymś lekkim to może warto się przyjrzeć twórczości Schwab.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.