wtorek, 15 lutego 2022

Kongres Futurologiczny: groteskowa dystopia mistrza SF


Ijon Tichy został wysłany na Kongres Futurologiczny, mimo że w gruncie rzeczy nie ma pojęcia, czym ten jest. Tam jest świadkiem rozpoczynającego się konfliktu zbrojnego.



Po latach wracam do Stanisława Lema. Wcześniej miałam dwa podejścia do jego twórczości. Pierwsze – nieudane – było próbą przeczytania jego „Bajek robotów”. Sześć lat temu udało mi się zaś przeczytać „Solaris” i choć ta powieść po prostu mi się spodobała, to jakoś z twórczością tego wielkiego pisarza nie było mi po drodze. Ale w końcu trzeba to zmienić! „Kongres futurologiczny” to mikropowieść (ok. 180 stron drobnym drukiem), którą postanowiłam przerwać tę przerwę.

Kongres futurologiczny
Stanisław Lem
wyd. Literackie, 2012

O Lemie mówili i mówić będą mądrzejsi ode mnie, toteż właściwie mogę podzielić się co najwyżej wrażeniami, a nie głęboką analizą tekstu. „Kongres futurologiczny” zaczęłam czytać o później, nocnej godzinie i wówczas zauważyłam dwie rzeczy. Po pierwsze, jakie to żartobliwe! I to w ten inteligentny sposób, typowy dla najlepszych, którzy sięgają po komedię/groteskę. Po drugie – jakie to trudne w przyswojeniu dla zmęczonych oczu.

Dlaczego? A no dlatego, że ta historia zaczyna się niczym jeden długi potok myśli. Akapitów jest niewiele, a tekst ciągnie się i ciągnie przez długie strony, co nie ułatwia szybkiego czytania. W końcu tekst nie jest podzielony na kategorie tematyczne i trudno samym wzrokiem wychwycić najważniejsze słowa, a potem tylko doczytać, by wszystko złożyć w całość. Właściwie tylko dlatego nie skończyłam tej powieści w jeden wieczór. Po prostu sam początek nie nadaje się do czytania, gdy człowiek jest zmęczony.

Początek, bo potem robi się już normalniej. Akapity mają przyzwoitą długość, a skoro świat jest już czytelnikowi w miarę znany, to przyswojenie tekstu przychodzi łatwiej. Nie uważam przy tym, aby ta powieść Lema była szczególnie trudna. Występuje to sporo słowotwórstwa, świat jest absurdalny, a tę historię można analizować na wiele sposobów, ale jednocześnie to może być rozrywkowa fantastyka.

Może, choć nie do końca dla mnie. Przyznaję, do pewnego stopnia nawet się z „Kongresem Futurologicznym” polubiłam, ale najzwyczajniej w świecie to nie jest ten mój sposób pisania. Nie przepadam za historiami, które właściwie piętnują wszystkich i wszystko, które obrzydzają rzeczywistość i trochę obdzierają człowieka z nadziei – a ta powieść trochę taka jest. A żart tylko to podkreśla.

To, w połączeniu z absurdem sprawia, że na pewno nie zostanę wielką fanką Lema. Jestem dzieckiem innych czasów. Chce innej literatury, rozkochuje się w innych rzeczach, niż wcześniejsze pokolenia. Nie czuje do końca estetyki polskiej fantastyki naukowej z lat 70. czy 80. 

Nie oznacza to, że po kolejne powieści Lema nie sięgnę i że uważam, że nie warto go czytać. Bo takiego pisarza zawsze warto. Ponadto, wydaje mi się, że jest to powieść na tyle krótka i na tyle lekka, że nawet osoby uprzedzone mogą dać jej szansę. Chociaż akurat mi zdecydowanie bardziej podobał się „Solaris” – tamta powieść naprawdę zrobiła na mnie duże wrażenie, a w tym przypadku mam trochę poczucie, że już to gdzieś, kiedyś czytałam. Dlatego że Lem porusza temat dystopii/utopii, a chociaż być może wtedy był on dość nowatorski to ja, dziś, współcześnie mam za sobą tak wiele powieści o podobnej tematyce, że nieczęsto robi ona na mnie wielkie wrażenie (i raczej nigdy w groteskowo-absurdalnym świecie). Niemniej, to po prostu kwestia moich własnych preferencji. 



2 komentarze:

  1. Po bajkach robotów nie bardzo mam ochotę na inne pozycje Lema, ale też nie chcę sobie wyrabiać opinii po zbiorze opowiadań, bo ogólnie ich nie lubię. Polecasz jakąś konkretną pozycję Lema, żeby zacząć? (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też one odrzuciły. ;) Ogólnie nie znam się za bardzo na Lemie, ale mi na przykład bardzo podobało się "Solaris". Niemniej, ja znam jego 2,5 książki, z "Bajami robotów" włącznie.

      Usuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony