środa, 9 lutego 2022

Portret Doriana Graya: studium pięknego zbrodniarza


Dorian Gray staje się muzą dla malarza. Podziwiając swój portret, prosi o jedno: aby zawsze pozostać pięknym i młodym. Z czasem zauważa, że choć sam się nie starzeje, obraz zaczyna wyglądać coraz gorzej.



„Portret Doriana Graya” to trzeci z klasyków literatury grozy, który ostatnio postanowiłam poznać. Ta kultowa książka Oscara Wilde okazała się zaś – z tych trzech tytułów – najbardziej tym, czego się spodziewałam. Sam koncept był mi więc jak najbardziej znany i pod tym względem po prostu się nie zaskoczyłam. Jednak o ile „Dracula” był moim zdaniem najciekawszy pod kątem rozrywkowym, o tyle „Portret Doriana Graya” wydaje mi się zdecydowanie bardziej intrygujący, jeśli chodzi o możliwość bardziej naukowej analizy dzieła, zarówno pod kątem psychologii postaci, języka, czy też ukrytego przekazu. 

Portret Doriana Graya
Oscar Wilde
wyd. Vesper, 2015

Oczywiście to nie jest współczesna powieść, co jak najbardziej widać. Wydana w 1890 roku, ma typowy dla tamtego czasu styl. Nie chodzi o to, że taka literatura jest szczególnie trudna, a raczej o to, że skupia się na ogóle, nie wchodzi aż tak bardzo we wnętrze bohatera, a postacie częściej deklamują frazy, niż naturalnie rozmawiają. Osobiście lubię to od czasu do czasu, ale nie będę oszukiwać: na co dzień po prostu preferuje współczesne podejście do kreacji postaci, która dla mnie jako czytelnika jest naprawdę ważna.

Nie zmienia to oczywiście faktu, że Wilde stworzył unikatową postać. Studium zbrodniarza zawsze było czymś interesującym, a to przecież, nomen omen, właśnie tu się dzieje. Dorian Gray jest postacią, która szybko zaczyna zmierzać w niekoniecznie dobrą stronę. To sprawia, że nie jest to bohater, którego chce się mieć za przyjaciela, ale na przykład osobiście czuje do niego więcej sympatii czy współczucia, niż do bohatera powieści Mary Shelley. Wiktor Frankenstein jest po prostu zupełnie antypaytczny.

Z takich zupełnie osobistych spostrzeżeń, nie uszło mojej uwadze to, jak początkowo wszyscy chwalą Graya. Autor na siłę wbija czytelnikowi do głowy to, jak piękny, wspaniały i dobry jest jego główny bohater. Jaki z niego wspaniały charakter, który chce tylko dobra innych! Rozumiem, że w XIX wieku tak często się po prostu pisało, ale na szczęście współcześnie wiele powieści jest dużo bardziej subtelnych. I na całe szczęście!

Mogłabym spróbować prowadzić głęboką analizę książki Oscara Wilde, ale prawda jest taka, że nie czuje się ku temu kompetentna. W tej chwili zbyt mało znam XIX-wiecznych powieści gotyckich, nie jestem żadnym badaczem czy specem od literatury klasycznej. Niemniej, to nie jest ani powieść długa, ani szczególnie trudna. Jeśli więc wahacie się i nie wiecie, czy sięgnąć – to ja polecam. Warto sprawdzać, skąd wzięły się niektóre tropy w popkulturze, choćby do rozszerzenia swojej świadomości. A takie książki to też prawdziwa kopalnia inspiracji i  różnorodnych cytatów, które naprawdę mogą przydać się nawet w życiu codziennym.



6 komentarzy:

  1. Jeszcze nie czytałam, ale wierzę, że kiedyś nadrobię!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawno temu czytałam tę książkę i byłam nią zafascynowana!

    OdpowiedzUsuń
  3. Widziałam film kiedyś dawno, ale kompletnie mi się nie podobał, wówczas nie moje klimaty. Książkę mam w planach nadrobić, zobaczymy co z tego wyjdzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Długa nie jest, a klasykę warto po prostu znać. ;)

      Usuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony