sobota, 5 marca 2022

Wiedźma z Wilczyńskiej Doliny: krok w tył?


W oddalonej od świata Wilżyńskiej Dolinie życie zdaje się wracać powoli do normy. Jednak to nie oznacza, że na jej mieszkańców nie czekają przygody. Na szczęście w nieszczęściu, ich dobrobytu pilnuje wiedźma, babunia Jagódka. 



Nigdy nie spodziewałam się, że na takiej pisarce, jak Anna Brzezińska, trochę się zawiodę. A jednak. Choć „Opowieści z Wilżyńskiej Doliny” były jej debiutem, to kontynuacja, czyli „Wiedźma z Wilżyńskiej Doliny” okazała się dla mnie znacznie bardziej męczącą lekturą.

Już pierwszy tom miał pewne drobne problemy. Niektóre opowiadania nie miały najlepszego tempa i chwilami historie po prostu odrobinę mnie nudziły. Ale same w sobie miały dobre puenty i ogólnie jako całość stanowiły naprawdę bardzo solidną rozrywkę. Tu jest nieco inaczej. Miałam wrażenie, że ten tekst nie do końca sprawdza się ani jako powieść, ani jako opowiadania. Na to pierwsze był zbyt poszatkowany, na to drugie – teksty był od siebie zbyt słabo oddzielone. I to sprawiało, że po prostu nie do końca mogłam się w historiach o babuni Jagódce z drugiego tomu odnaleźć.

Wiedźma z Wilżyńskiej Doliny
Anna Brzezińska
wyd. Runa, 2010
Wilżyńska Dolina, t. 1

Szczerze przyznam, że gdyby nawet istniał drugi tom, to po tej części zastanawiałabym się, czy ja w ogóle chcę po niego sięgnąć. Jak pierwsza część, teoretycznie starsza, mnie oczarowała, tak druga kompletnie nie. Najzwyczajniej w świecie trochę się od tych tekstów odbijałam.

I właściwie nie do końca potrafię powiedzieć dlaczego. Prawdopodobnie właśnie przez fabułę i pewne jej niedopracowanie, bo język Brzezińskiej dalej pozostaje bardzo dobry. Jej świat jest naprawdę unikatowy. Z jednej strony baśniowy, z drugiej bardzo realistyczny i wiarygodny. Widać wiedzę autorki na temat średniowiecza i chyba nie znam lepszych polskich historii fantasy z lepszą stylizacją językową i lepszym przedstawieniem realiów. Bo w dalszym ciągu, mimo magii, sytuacje zdarzające się w Wilżyńskiej Dolinie potrafią być przerażająco realistyczne i ujmująco smutne. Jednocześnie przypominające mi, że co jak co, ale w średniowieczu to żyć bym nie chciała. 

Czuję się trochę zasmucona. Bo to nie jest tak, że te teksty są kompletnie złe. Brzezińska naprawdę pisać potrafi. Tylko czegoś w tym drugim zbiorze zabrakło. Konkretniejszej fabuły, mniejszej dawki obyczajowości, odrobiny więcej jakiś konkretnych wydarzeń. Autorka wprawdzie nawiązuje do baśni, ale w przypadku tej historii nawet przerabianie ich wypada jej jakoś słabiej i mam wrażenie, że za kilka tygodni ja po prostu z tej historii nie będę pamiętać właściwie nic, poza samym jej klimatem.


1 komentarz:

  1. "Opowieści" nie były debiutem, wcześniej powstała Saga o Zbóju Twardokęsku i bez jej znajomości trudno zrozumieć, co się pod humorem Opowieści, a zwłaszcza Wiedźmy, kryje.

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony