czwartek, 26 maja 2022

Domostwo Błogosławionych: to miała być moja książka z UW


Jan Prezbiter stworzył utopię, która nigdy nie istniała. Jak mógł powstać ten chrześcijański raj? To nowe spojrzenie na średniowieczną legendę o nadzwyczajnej postaci.


Przyznaję, że „Domostwo błogosławionych” kupiłam w ciemno, bo po prostu było na przecenie (a UW na przecenie po prostu należy kupować i już). Nie miałam początkowo żadnych oczekiwań wobec książki Catherynne M. Valente, ale gdy zaczęłam trochę o niej mówić i czytać, zostałam przez wiele osób zapewniona, że tak, to NA PEWNO mi się spodoba. Bo to jest przecież tak ładne, że musi! Tylko wiele osób nie wzięło pod uwagę jednej kwestii: ja nie lubię absurdu. A to kolejna książka Uczty Wyobraźni trochę oderwana od rzeczywistości.

Domostwo Błogosławionych
Catherynne M. Valente
wyd. Mag, 2018

Muszę jednak oddać honory. Catherynne M. Valente ma przepiękny styl i wiele z cytatów w tej powieści można byłoby po prostu obłożyć w ramkę i powiesić na ścianie. Jej język jest po prostu piękny, a wyobraźnia bez wątpienia naprawdę olbrzymia. Tylko tak najzwyczajniej w świecie, po ludzku, ja zazwyczaj nie lubię historii zahaczających o absurd albo realizm magiczny, a to tu jak najbardziej jest.

Jeśli dobrze mi się wydaje to Valente w tej powieści bardzo mocno czerpie ze średniowiecznych legend. Stworzenia opisywane przez nią i wiele z sytuacji wygląda tak, jakby człowiek wyrwał je bezpośrednio z jakiegoś średniowiecznego gobelinu albo malunku. Ma to bez wątpienia swój urok, jest ciekawym i kreatywnym podejściem. 

I samo to w sobie mi nie przeszkadza, nawet jeśli opisy tych stworzeń co najmniej nie są zachęcające (ale trochę o to chyba tu chodzi). Mój osobisty problem polega na tym, że wole opowieści z jaśniejszymi zasadami, bardziej osadzone w świecie i mniej bazujące na zawieszeniu pomiędzy legendą a rzeczywistością. To sprawia, że czuje się nieswojo, ale nie tylko. Szybko tracę zainteresowanie takimi opowieściami i mam wrażenie, że ostatecznie wynoszę z nich o wiele za mało.

To wszystko sprawia, że ja takiej książki jak ta nie potrafię z czystym sumieniem rozłożyć na czynniki pierwsze i przeanalizować ją tak, jakby na to zasługiwała. Brakuje mi do tego narzędzi. Nie zestrajam się z takimi opowieściami w odpowiedni sposób. Dlatego mogę co najwyżej uznać, że tak, to jest ciekawa powieść, którą warto przeczytać. I że kompletnie nie żałuje spotkania z nią, a Valente będę na pewno jeszcze sprawdzać. Ale sama lektura na dłuższą metę była dla mnie po prostu dość męcząca.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony