Molly powróciła do swoich rodzinnych stron: do krainy logiki, postępu i strachu przed magią. Jeśli jednak jej bliscy mają przetrwać, musi rozpocząć polityczną grę. Co wspólnego z całym magicznym zamieszkaniem ma jej brat i czy jej przyjaciele z Północy dadzą radę przetrwać?
„Magia i stal” to książka, która okazała się przynajmniej drobnym rozczarowaniem, przynajmniej dla mnie. Liczyłam na steampunk dla dorosłych, a dostałam raczej przeciętną powieść młodzieżową, która przy okazji jedynie ustanawiała główną bohaterkę, będąc preludium do dalszych przygód. Z tego jednak powodu drugi tom, czyli „Magia i ogień”, mógł okazać się lepszą historią.
Magia i ogień Nik Pierumow wyd. Akurat, 2019 cykl Blackwater, t. 2 |
Otóż nie, a przynajmniej nie dla mnie.
Sam pomysł na świat Nika Pierumowa jest całkiem ciekawy. To w końcu alternatywna wersja rzeczywistości, w której naród quasi-brytyjski oraz quasi-rosyjski przez jakieś magiczne szambo znalazły się obok siebie. Pierwszy z nich jest stoi rozwojem i logiką, drugi magią i emocjami. Z tego można stworzyć naprawdę niezłą historię… o ile główna bohaterka nie ma 12-lat, a stawka nie jest zbyt wysoka.
Ja najzwyczajniej w świecie nie wierzę w tę opowieść. Dorośli nie są tu dorosłymi, a dziećmi w ciele dorosłych, które powierzają innym dzieciom niby-poważne zadania, knując niby-poważne rzeczy. Gdybym czytała tę powieść w szkole podstawowej, pewnie nie przeszkadzałoby mi takie podejście, ale obecnie po prostu takie podejście do fabuły sprawia, ze nie potrafię zaangażować się w historię. Dlatego samo czytanie było dla mnie trochę bezemocjonalne i najzwyczajniej w świecie nudne.
Ponadto byłam z jakiegoś powodu przekonana, że czytam dylogię. Dlatego liczyłam, że w tych dwóch częściach po prostu zamknie się cała opowieść i już. A tu niespodzianka! To zaledwie drugi z wielu tomów, z których pozostałe na polski nie zostały przetłumaczone. W związku, z czym to tylko jedna część z tasiemca, którego nawet nie mam jak skończyć czytać, jeśli chciałabym robić to w moim ojczystym języku. Dodajmy do tego fakt, że Nik Pierumow to Rosjanin, a od kiedy tę powieść kupiłam, zmieniła się trochę światowa sytuacja i może lepiej po prostu na takie książki nie wydawać.
Ja najzwyczajniej w świecie po prostu nie polecam. Nie dość, że jednak z powodu tego, co stało się na granicy, lepiej ograniczyć inwestowanie w rosyjskie przedmioty czy też kulturę, to na dodatek ani to nie jest szczególnie dobre, ani szczególnie wciągające, ani zakończone. Po prostu w moim odczuciu szkoda na „Magię i ogień” czasu.
Pierumowa czytałem tylko tę jego kontynuację "Władcy Pierścieni" ("Ostrze Elfów" i tak dalej). Takie sobie to było - można było przeczytać, ale nie zachwyciło. Jak czytam recenzje jego bardziej... oryginalnych powieści fantasy, to niestety mam wrażenie, że ogólnie nie pisze jakoś oszałamiająco. Ta recenzja tylko potwierdza :(
OdpowiedzUsuńNo to wybitne na pewno nie jest i raczej nie zachęca do dalszych poszukiwań. Zwłaszcza, jak jest tyle lepszych powieści i autorów.
UsuńPrzeczytałem cztery powieści Pierumowa i najlepszej dałbym może (przy dobrym humorze) 5/10. Cała jego kariera oparła się na tym, że jego debiutem była kontynuacja "Władcy pierścieni" - to wystarczyło, żeby wzbudzić zainteresowanie. I na tym zainteresowaniu śliska się do dziś.
OdpowiedzUsuńA co do Ukrainy - Pierumow to kolejny raszysta, już w 2014 r. pisał (pierwsza agresja ruska na Ukrainę):
>teraz Władimir Władimirowicz [Putin] ma niepowtarzalną szansę na zdobycie złotego pomnika za życia - osiągnąć przynajmniej wolność i niepodległość, prawo do mówienia w ojczystym języku dla Krymu, Odessy, Donbasu, Charkowa<.
Żeby było zabawniej, ten raszysta na co dzień mieszka w USA - jakoś nie pali się do powrotu do ruskiego raju.
Ech, żeby to był tylko jego przypadek. Za dużo mamy kiepskawych twórców, którzy gdzieś tam kiedyś zabłysnęli i teraz się ich wydaje, jakby trochę dla zasady. No ale skoro się sprzedaje... Choć chyba nie w Polsce, biorąc pod uwagę, że skończyli wydawanie na dwóch tomach.
UsuńA najłatwiej przecież za bezpieczną granicą chwalić takie działania przecież. Nie mam nawet siły wnikać w jego poglądy, szczerze mówiąc — pisze średnio tak czy siak, więc chyba po prostu lepiej poszukać lepszych autorów, a on niech sobie pójdzie w zapomnienie czy coś.
Ja bym bardziej optował za czy coś :D
Usuń