Uwaga, mogą pojawić się pewne spoilery dotyczące Igrzysk Śmierci Susane Collins. Planujesz czytać? Omiń ten post.
Co jakiś czas wypowiadam się na Waszych blogach niezbyt pochlebnie na temat Igrzysk Śmierci Collins... i choć nie jestem w stanie zrobić na ten temat żadnej bardzo konkretnej recenzji, dziś, w ramach nieco luźniejszego posta, chciałam Wam wyjaśnić mniej więcej moją opinię :)
Na Igrzyska wpadłam po raz pierwszy w 2012 roku, jakoś na przełomie wiosny i lata. Nie wiem, kiedy zaczął się robić taki boom na tą serie, jednak podejrzewam, że jak zwykle byłam trochę spóźniona ;D Dowiedziałam się o niej nie dzięki reklamie filmu, albo recenzji, a... piosenki, którą widzicie powyżej.
Nie jestem wielką fanką Taylor Swift. W późnej podstawówce przez chwilę dość intensywnie jej słuchałam, jednak nie stałam się członkinią jej stałej widowni :) Mimo to, lubiłam i dalej lubię klimat w jej teledyskach, przynajmniej niektórych. Są dla mnie straasznie nostalgiczne, podobnie jak niektóre teksty. Jej wokal jednak pozostawia wiele do życzenia, a za popem, który teraz nagrywa, po prostu nie przepadam.
Gdy jednak wpadłam na Safe & Sound po prostu się zakochałam.
Ten klimat... Wojna wokół, strach, lęk.. ale mimo wszystko, kołysanka, odrobina dziecięcej fantazji, próbująca zapomnieć o tym, że zaraz zginiemy, podobnie jak setki innych, że nikt i tak o nas nawet nie będzie pamiętał. Och, tak, moja wizja była drastyczna w przepiękny, melancholijny sposób. Nie czekając długo, zabrałam się za poznawanie serii, właśnie takiego klimatu od niej oczekując.
Czy go dostałam?
Cholera, nie. Za żadne skarby świata, nie.
Pierwsze co, zabrałam się za książkę.
Dostałam coś tak zupełnie przeciętnego i zwykłego, o tak naiwnej narracji i świecie, że przez blisko godzinę wypisywałam pewnej osobie, punkt, po punkcie, nielogiczności w całości.
Gdybym ją miała, chętnie bym Wam tu dziś przedstawiła, jednak niestety, ona zniknęła, a moje wspomnienia dotyczące książki zatarły się na tyle, że nie mogę jej odtworzyć.
To, co jednak najbardziej mnie raziło, to sam bezsens Igrzysk Śmierci. Weźcie mi powiedzcie, po jakie licho cały ten rząd brał DZIECI aby zastraszyć dorosłych? oO A matki, ludzie, nie zrobili kompletnie nic?
Wiecie, z psychiką ludzką jest tak, że można odebrać nam na prawdę wiele, ale dzieci mają pozostać nietknięte. Matka raczej sama pójdzie na śmierć, niż wyśle na nią dziecko. Bo ona, w tym momencie, stanie się lwicą broniącą młodych. No, chyba, że ludzie w Igrzyskach są niepełnosprawni psychicznie...? Już więcej sensu miałoby wyłapywanie silnych mężczyzn, albo buntujących się jednostek. Wiecie, 24 młode osoby, w kwiecie wieku, które cośtam przeskrobały. Wygrywasz? Uniewinnienie. Przegrywasz? W sumie, już nie żyjesz. Wygodne rozwiązanie dla Kapitolu, fajna zabawa dla nich i pokaz okrucieństw dla pozostałych.
To był, jest i zawsze będzie mój główny zarzut dotyczący świata wykreowanego przez Collins: typowo kobiecy sposób myślenia, a nie polityczny w chwili, gdy pisze książkę, której głównym atutem powinien być sposób, w jaki zbudowany jest system.
A z tego cudownego, pełnego lęku i grozy klimatu nie dostałam zupełnie nic.. ech, i jak ja tu mam tą serie lubić? Bo Igrzyska Śmierci to po prostu pisana pod nastolatki sielanka z odrobiną dreszczyku.
Dałam rade przebrnąć przez 1,5 książki, z filmów oglądałam chyba wszystkie, poza najnowszym, przywiązując jednak większą uwagę tylko do pierwszego.
Na same filmy patrzy się fajnie, nie są źle zrobione, wyglądają dobrze. Ale pani Collins już wykorzystała u mnie swoją szansę i ochoty, by do niej wracać po prostu nie mam. Mam ciekawsze i lepsze rzeczy do czytania i poznawania :)
By nie było, nie nienawidzę Igrzysk. Rozumiem, z czego wynika cały hałas wokół tego tytułu, ale sama nie jestem w stanie się w niego wciągnąć. Fajnie, że wyszło coś nieco ambitniejszego od Zmierzchu kierowanego ku nastolatkom, ale... w sumie, to byłoby na tyle.
Ta seria jest chyba jedną z tych, które najbardziej mnie zawiodły... ani bohaterzy, ani świat przedstawiony, ani styl pisania Collins do mnie nie przemówił. Nie jestem w stanie uwierzyć w tą historię. W jej spaczoną logikę, w jej niby głęboki przekaz... Wybaczcie, ale nie mam zamiaru chwalić i uwielbiać Katniss, czy bawić się w kłócenie, z kim powinna wylądować w łóżku.
Już tak kończąc, na marginesie... macie książkę o śmierci, o wielkich czynach... a tak na prawdę, zamiast skupiać się na nich, większość fanów rozważa tylko opcje związane z miłostkami Katniss... nie sądzicie, że choćby to doskonale oddaje niską jakość tej serii? Najwyraźniej o niczym innym nie da się tu więcej mówić, niż o sferze uczuciowej głównej bohaterki....
Rzadko kiedy zdarza się, żeby to muzyka przyciągnęła czytelnika albo widza :D ja serię Igrzysk kocham za całokształt. Jak dla mnie genialna fabuła, świetni bohaterowie a pomysł igrzysk... Agh :D
OdpowiedzUsuńJa przez długi czas byłam daleko od tego, co modne. Dlatego nie czytałam „Igrzysk”, nawet filmy mało mnie interesowały. Teraz minęło sporo czasu, emocje trochę opadły. Pewnie w końcu przeczytam, z czystej ciekawości. Aby mieć wyrobioną opinię. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńGdy obejrzałam pierwszą część filmu w kinie byłam nawet nią zafascynowana i od razu sięgnęłam po książki, by poznać zakończenie. Po skończeniu historii byłam strasznie rozczarowana, ponieważ książka okazała się takim mało wymagającym czytadłem, a główna bohaterka irytowała mnie na każdym kroku. Również nie rozumiem, czemu ludzie tak wychwalają pod niebiosa tę serię, ale za to rozumiem czemu jarają się trójkątem. W końców dla tych sercowych rozterek większość ludzi sięga po książki i lubią się wykłócać, kto z kim powinien być. Niestety głównie zwracają uwagę na to z kim skończy główna bohaterka niż na całe tło, które przeważnie jest o wiele istotniejsze w całej historii. :) Dla mnie wątek miłosny powinien być lekkim dodatkiem do książki, odskocznią od tych ważnych spraw, a nie kraść uwagę od tego co najistotniejsze w książce.
OdpowiedzUsuńW czasach, gdy zaczął się robić szum na Igrzyska kompletnie nie tykałam książek. Byłam totalnym przeciwieństwem mola książkowego, którym jestem teraz. Dlatego najpierw trafiłam na film, który mnie totalnie zaintrygował. No i nawet nie wiedziałam, że istnieje książka! Więc kiedy się o tym dowiedziałam postanowiłam zajrzeć do biblioteki, wypożyczyć ją i przeczytać. I od tego momentu BACH! Totalnie przepadłam i w Igrzyskach i w czytaniu! Od tamtej pory stałam się totalnym molem książkowym i między innymi właśnie dlatego zawszę będę uwielbiać i mieć sentyment do Igrzysk śmierci! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
secretsofbooks.blogspot.com
nie mam aż tak negatywnych przemyśleń na temat igrzysk, czytałam kilka lat temu i wtedy mnie zadowoliły, ale nie zachwyciły. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Igrzyska, mam ogromny sentyment do tej książki, ponieważ była jedną z pierwszych przeczytanych przeze mnie pozycji.
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu pierwszej części byłam troszkę zła na autorkę, troszkę inaczej wyobrażałam sobie los Gale'a. ;)
Buziaki,
StormWind z bloga cudowneksiazki.blogspot.com/
Z logicznego punktu widzenia [na ile ta seria jest logiczna] Katniss nie mogła wybrać inaczej. Skoro najpierw 'była' z Galem, ale mimo to, zakochała sie w Peecie - to on jej po prostu bardziej odpowiadał.
UsuńMimo że osobiście uwielbiam Igrzyska, to w niektórych aspektach się z Tobą zgadzam. To prawda, że brakuje im trochę logiki, a wątek miłosny gra tu jedną z główniejszych ról. Niemniej jednak - mam i będę mieć do tych książek spory sentyment :)
OdpowiedzUsuńA tak poza tym, to nominowałem Cię do LBA: http://mybooktown.blogspot.com/2016/03/liebster-blog-award-10.html. Będzie mi bardzo miło, jeśli odpowiesz na moją nominację :)
Dzięki, jasne, że odpowiem, ale post pojawi się za jakiś czas dopiero [patrz: kalendarz xd].
UsuńNie czytałam, oglądałam tylko film i to jedną część. Jakoś zbytnio mnie nie wciągnęla, ale książki z reguły sa znacznie lepsze niż filmy więc może kiedyś po nie sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Zaintrygowałaś mnie! Wiesz, że do tej pory spotykałam się tylko i wyłącznie z pozytywnymi opiniami na temat Igrzysk, co wpędzało mnie tylko w wielkie wyrzuty sumienia, że jeszcze się z całą serią nie zapoznałam :D Po Twoim poście jestem niezwykle ciekawa jakie będą moje odczucia po tej serii :D
OdpowiedzUsuńNie ma czego żałować według mnie ;) Jeśli lubisz to co popularne - to jasne, pewnie Ci się spodoba, ale do wyjątkowości tej serii daleko
UsuńJa Igrzyska kocham. Na każdej części byłam w kinie i po każdej wychodziłam pełna wrażeń :D Zakończenie było bardzo happy ;)
OdpowiedzUsuńRozumiem, że nie każdemu musi się podobać.
Mój blog ♥ Serdecznie zapraszam na nowy post! Pozdrawiam.
Ja bardzo lubię 'Igrzyska Śmierci', ale masz trochę racji do tego filmu.
OdpowiedzUsuńhttp://pjankowska1.blogspot.com/
Post dotyczy raczej książki ;P
UsuńMam to samo! Nie mogłam się wczuć w klimat tej serii.
OdpowiedzUsuńJa jestem jedną z tych nielicznych, którzy uważają Igrzyska za coś dobrego, ale nie rozumiem całej tej fascynacji trylogią :)
OdpowiedzUsuńwedlug mnie trylogia jest dobra troche sie slabnie w srodku i na poczatku konca ale nadal jest dobra :D
OdpowiedzUsuńa ja z chęcią przeczytam tą książkę i sama ocenie. Serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńwww.nacpana-ksiazkami.blogspot.de
Czytałam tą książkę kiedy jeszcze nie było na nią boomu i mi od początku bardzo się podobała :)
OdpowiedzUsuńZa to nie cierpię "Ognia i wody", a to tez bije ostatnio rekordy popularności :)
Ja o tym tylko słyszę/czytam na blogach... Ale na razie mam ciekawsze rzeczy do zbadania <3
UsuńJa nie czytałam. Oglądałam tylko pierwszą część filmu i osobiście spodobała mi się. Mam zamiar obejrzeć jeszcze raz plus dalsze części. ;)
OdpowiedzUsuńBuziaki. ;**
W sumie dopiero teraz zastanowiłam się, dlaczego brali dzieci. I faktycznie, sama nie wyobrażam sobie wysłania na igrzyska dziecka. Mimo tego i tak jestem fanką serii ;)
OdpowiedzUsuń