sobota, 26 sierpnia 2017

Elita: Satysfakcjonujący romans, choć gorszy od tomu pierwszego

Trudny czas wymaga ekstremalnych rozwiązań! Znalezienie lekkiej młodzieżówki, którą uznałabym za „OK” jest dla mnie bardzo trudne, dlatego sięgnęłam po kontynuacje „Rywalek” – gdy potrzeba mi czegoś lekkiego i niezobowiązującego wole sięgnąć po coś, co choć trochę znam. Wiecie dobrze, jak wymagająca jestem pod tym kątem. W każdym razie ta książka pomogła mi się pozbyć zastoju czytelniczego, za co należą się jej brawa :)

Tytuł: Elita
Tytuł serii: Selekcja
Numer tomu: 2
Autor: Kiera Cass
Tłumaczenie: Małgorzata Kaczorowska
Liczba stron: 328
Gatunek: romans młodzieżowy, fantastyka
Wydanie: Jaguar 2014

America jest wśród szóstki dziewczyn pozostałych na eliminacjach. Do tronu i narzeczeństwa z Maxonem dzieli ją coraz mniej. Tylko czy ona sama chce zasiąść na tronie? I co z jej dawnym ukochanym, Aspenem, do którego ciągle żywi jakieś uczucia?

Uwielbiam pierwsze tomy. Zwykle są takie niewinne, delikatne; wszystko jest tak, jak powinno być i nic zbytnio się nie komplikuje. Wszystkie postacie żyją i dogadują się, brak w nich niepotrzebnej dramy i bólu, gdy odchodzą ulubieni bohaterowie. I w przypadku tej serii pierwsza część była tą lepszą w porównaniu do drugiej. Choć ta nie wypada tragicznie, nie mogę być ślepa: jest trochę gorzej.
„Elita” to dalej baśniowa, głupiutka i naiwna, ale do pewnego stopnia satysfakcjonująca lektura. Mamy romans, nikt nam nie wmawia, że to coś poważnego, w trakcie czytania należy po prostu wyłączyć mózg i dobrze się bawić. I jako taka książka się sprawdza, po prostu. Niemniej, jaki byłby ze mnie recenzent, gdybym nie zwróciła uwagi na pewne błędy i głupotki, które sprawiają, że „Elita” wypada gorzej od „Rywalek”?
Przede wszystkim problemem w tej części zaczyna być nasza America. Zakończenie tomu pierwszego pokazało czytelnikowi, że ona jednak ma swój charakter; w tej części ten jakby wyparował. Z dziewczyny, która raczej wie czego chce, zmieniła się w głupiutką nastolatkę, która skacze z jednego kwiatka na drugi, nie wiedząc, który będzie dla niej lepszy. Jej dylematy są tak głupie i niedojrzałe, że po prostu nie mogę tego przełknąć bez narzekania. W pewnych momentach miałam po prostu trochę dość jej jęków i zastanawiania się na tym, którego pana to ona łaskawie woli i wybierze.
Poza tym o ile pierwszy tom kompletnie olewał sprawy polityczne, tak drugi już próbuje się nimi trochę zająć. Niestety, lepiej byłoby, gdyby to znów było przemilczane, bo Cass zdecydowanie politykiem nie jest i jej świat wypada po prostu naiwnie i głupio. Oczywiście, biorąc pod uwagę ton serii to jest do przełknięcia, ale po prostu w „Rywalkach” milczenie na te tematy wypadało autorce lepiej.
Nie rozwiązał się też problem dotyczący sensownych, drugoplanowych bohaterów. Tak naprawdę mamy tylko kilka postaci, które mają więcej, niż jedną cechę charakteru, a pozostałe są spychane na dalszy plan. Poza tym autorka na tyle nieumiejętnie prowadzi fabułę, że jeśli poznamy kogoś z samego imienia to od razu wiemy, że ta postać będzie coś wnosić do fabuły, co najlepszym rozwiązaniem nie jest.
Jak to bywa w romansach, bohaterowie też sami tworzą sobie głupie problemy i wiecznie walczą z wiatrakami, które sami sobie wymyślają. Naprawdę, cała fabuła wynika z ich głupich wyborów i ich imaginacji, a nie z dobrze poprowadzonej historii.
Mimo naprawdę sporej ilości wad, „Elitę” czyta się lekko i przyjemnie. Jak już napisałam: to satysfakcjonująca lektura, jeśli akurat szukacie czegoś naiwnego, do odprężenia. Nie jest to książka dobra – ale wystarczająco baśniowa, by to wszystko kupić i bawić się w trakcie czytania. Zwłaszcza, że Maxon widzi błędy Ami i wytyka jej błędy, a ta nawet potrafi się do nich przyznać, co w tego typu lekturach nie zdarza się często :D

* * *

– Kriss to dobry wybór. Będzie znacznie lepszą księżniczką, niż ja bym się kiedykolwiek mogła stać.
Maxon roześmiał się. 
– Nie jest taką prowokatorką. Bóg jeden wie, co by się stało z krajem rządzonym przez ciebie.
Ja także się roześmiałam, ponieważ miał całkowitą rację. 
– Prawdopodobnie doprowadziłabym go do upadku.
Maxon odpowiedział, nadal z uśmiechem.
– Być może nasz kraj właśnie tego potrzebuje.

Fragment „Rywalek” Kiery Cass

6 komentarzy:

  1. Też zauważyłam tendencję, że im dalej w las tym książki gorsze (w przypadku serii), choć ja miałam wrażenie, że jednak "Elita" wypadła lepiej w porównaniu do "Rywalek". :p Zauważyłam, że piszesz "Ameriga" i "Maxton", i zaczęłam się zastanawiać czy to tylko literówki czy wina czegoś innego. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprawione. Ubzduram sobie, ze to jest poprawna pisownia.

      Usuń
  2. Ta seria cały czas czeka u mnie na swoją kolej. W końcu się doczeka, ale zawsze wyskakuje coś ważniejszego do czytania ;)

    Pozdrawiam,
    Lady Spark
    [kreatywna-alternatywa]

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja znajoma zachwycała się książkami z tej serii, ale zawsze uważałam, że ta historia nie jest dla mnie. Po przeczytaniu Twojej recenzji nadal utrzymuję, że to nie moja bajka. Być może kiedyś los zmusi mnie do jej przeczytania, ale póki co raczej sobie daruję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zupełnie nie moje klimaty więc podziękuję

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubię tę serię, ale uważam, że powinna być trylogią. Tom 4 i 5 jest o wiele słabszy.
    http://justboooks.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony