wtorek, 2 sierpnia 2022

Wyprawa Skrytobójcy: unikatowa opowieść, zbyt dużo słów


Dzięki magii Rozumienia, Bastard powstaje z martwych. Jeśli chce ocalić królestwo, któremu przysiągł wierność, musi odnaleźć zaginionego księcia będącego następcą tronu. To jednak nie będzie łatwa wyprawa.



Fascynuje mnie trochę przypadek Robin Hobb. To pisarka z niezwykłym darem do pisania ciekawych relacji między postaciami, której historie naprawdę potrafią wzbudzić emocje. Jednocześnie nie zna umiaru i mówiąc prosto, leje wodę jak amator, jednocześnie pisząc kompletnie nie na temat. Dlatego jeśli ktoś jeszcze w ogóle spodziewał się, że zwieńczenie pierwszej trylogii o Bastardzie, czyli „Wyprawa skrytobójcy” będzie faktycznie o skrytobójcy to może się przeliczyć.

    Wyprawa skrytobójcy
Robin Hobb
wyd. Mag, 2014
Skrytobójca, t. III

Tym razem autorka serwuje nam właściwie czystą powieść drogi. Bastard to wprawdzie doświadczony, lecz wciąż młody mężczyzna, który chciałby po prostu wieść zwyczajne życie. Niestety, nie jest mu to dane, a los raz za razem udowadnia, że w jego przypadku spokojne egzystowanie jest po prostu niemożliwe. Nie da się ukryć: to tragiczny bohater, choć skrytobójcy zbyt wiele w nim akurat nie ma. W każdym razie nasz protagonista wybiera się na tytułową wyprawę, gdzie dzieją się typowe dla wyprawy rzeczy: poznaje przyjaciół, napotyka przeszkody, czasem wpada na wrogów. 

Najciekawiej jednak w tym wszystkim wcale nie wypadają elementy związane z podróżą, a z osobistymi dramatami Bastarda. To wymiany zdań z bohaterami znanymi od kilku tomów są tutaj najbardziej emocjonujące. Choć głównym bohaterem jest mężczyzna, to pod tym względem mamy do czynienia z bardzo kobiecą, emocjonalną literaturą. I nie piszę tego jako wadę czy zaletę: to po prostu cecha całej trylogii „Skrytobójca”. A to, czy komuś się będzie ten fakt podobał, czy nie, zależy już właściwie tylko od gustu czytelnika.

Piesek z kwiatkiem dla uwagi, bo jest ładny.
Gorzej, że w tej powieści generalnie zdaje się nie być zbyt dużo treści. To cecha i wielu powieści drogi, które dane było mi poznać, i pozostałych dwóch tomów z cyklu. Ta powieść ma 990 stron i gdyby wyciąć tak z połowę to mogłaby właściwie tylko stać się bardziej dynamiczna i ciekawsza. Choć samo zakończenie to naprawdę interesujący pomysł, całe docieranie do niego było już w pewnym momencie trochę męczące. Poza tym, jak to często powtarzam, gdy mam wrażenie, że mogę nie czytać całego rozdziału i dalej doskonale wiedzieć, o co chodzi, to znaczy, że ten po prostu był zbędny. A tu jest sporo takich rozdziałów. Niestety.

Bez wątpienia to była dla mnie ciekawa przeprawa. Ta trylogia, mimo wad, jest unikatowa. Nie znam dużej ilości powieści fantasy, które w tak prosty, ale tak ładny sposób opowiadałyby o relacjach. No i które dotykałyby tak emocjonalnych, delikatnych strun, przy jednoczesnym zachowaniu ogólnej lekkości w całej opowieści. Z tym że nie przeczę: Hobb przez swoje nieumiarkowanie w stawianiu słów trochę mnie po prostu męczy. I o ile chętnie do niej kiedyś wrócę, o tyle na pewno potrzebuje przynajmniej chwili przerwy. 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony