Dzięki magii Rozumienia, Bastard powstaje z martwych. Jeśli chce ocalić królestwo, któremu przysiągł wierność, musi odnaleźć zaginionego księcia będącego następcą tronu. To jednak nie będzie łatwa wyprawa.
Fascynuje mnie trochę przypadek Robin Hobb. To pisarka z niezwykłym darem do pisania ciekawych relacji między postaciami, której historie naprawdę potrafią wzbudzić emocje. Jednocześnie nie zna umiaru i mówiąc prosto, leje wodę jak amator, jednocześnie pisząc kompletnie nie na temat. Dlatego jeśli ktoś jeszcze w ogóle spodziewał się, że zwieńczenie pierwszej trylogii o Bastardzie, czyli „Wyprawa skrytobójcy” będzie faktycznie o skrytobójcy to może się przeliczyć.
Wyprawa skrytobójcy Robin Hobb wyd. Mag, 2014 Skrytobójca, t. III |
Tym razem autorka serwuje nam właściwie czystą powieść drogi. Bastard to wprawdzie doświadczony, lecz wciąż młody mężczyzna, który chciałby po prostu wieść zwyczajne życie. Niestety, nie jest mu to dane, a los raz za razem udowadnia, że w jego przypadku spokojne egzystowanie jest po prostu niemożliwe. Nie da się ukryć: to tragiczny bohater, choć skrytobójcy zbyt wiele w nim akurat nie ma. W każdym razie nasz protagonista wybiera się na tytułową wyprawę, gdzie dzieją się typowe dla wyprawy rzeczy: poznaje przyjaciół, napotyka przeszkody, czasem wpada na wrogów.
Najciekawiej jednak w tym wszystkim wcale nie wypadają elementy związane z podróżą, a z osobistymi dramatami Bastarda. To wymiany zdań z bohaterami znanymi od kilku tomów są tutaj najbardziej emocjonujące. Choć głównym bohaterem jest mężczyzna, to pod tym względem mamy do czynienia z bardzo kobiecą, emocjonalną literaturą. I nie piszę tego jako wadę czy zaletę: to po prostu cecha całej trylogii „Skrytobójca”. A to, czy komuś się będzie ten fakt podobał, czy nie, zależy już właściwie tylko od gustu czytelnika.
Piesek z kwiatkiem dla uwagi, bo jest ładny. |
Bez wątpienia to była dla mnie ciekawa przeprawa. Ta trylogia, mimo wad, jest unikatowa. Nie znam dużej ilości powieści fantasy, które w tak prosty, ale tak ładny sposób opowiadałyby o relacjach. No i które dotykałyby tak emocjonalnych, delikatnych strun, przy jednoczesnym zachowaniu ogólnej lekkości w całej opowieści. Z tym że nie przeczę: Hobb przez swoje nieumiarkowanie w stawianiu słów trochę mnie po prostu męczy. I o ile chętnie do niej kiedyś wrócę, o tyle na pewno potrzebuje przynajmniej chwili przerwy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.