Sophie to młoda dziewczyna pracująca w sklepie z kapeluszami. Pewnego dnia zła Wiedźma z Pustkowia zamienia ją w staruszkę. Kapeluszniczka, zamiast się smucić, wyrusza jednak w podróż, która prowadzi ją do Ruchomego Zamku należącego do owianego złą sławą czarnoksiężnika Hauru.
Wiedziałam, że sięgnę po tę książkę zaraz po obejrzeniu ekranizacji, której klimat po prostu mnie urzekł. I nie zawiodłam się, choć dostałam odrobinkę inne dzieło, niż chciałam.
Dlaczego? Bo chciałam powieści skupionej niemal wyłącznie na relacji Hauru i Sophie. Wiedziałam, że adaptacja ma wyraźnie różnice, ale to dla spotkania z tymi postaciami zaopatrzyłam się w tę książkę. A film animowany, jak to filmy mają w zwyczaju, oczywiście wykroił z książki nadmiar treści, skupiając się właśnie na tych postaciach, gdzie w książce tych relacji między bohaterami jest po prostu znacznie więcej. I to jest jak najbardziej OK, po prostu miałam nadzieję na coś nieco innego. Relacja Hauru i Sophie w powieści jest znacznie chłodniejsza, inna, mnie osobiście angażująca sama w sobie nieco mniej, ale to nie oznacza, że jest w jakiś sposób gorsza.
Ruchomy Zamek Hauru Diana Wynne Jones wyd. Nowa Baśń, 2020 Zamek, t. 1 |
Ale poza tym w gruncie rzeczy książka po prostu dostarczyła mi dobrej zabawy. To pięknie napisana, baśniowa powieść, która w moim odczuciu jest dość uniwersalna, jeśli chodzi o wiek czytelników. Jest przy tym dość chaotyczna i dość obyczajowa w swojej formule (autorka często opisuje zwykłe, codzienne błahostki), ale w tym przypadku kompletnie mi to nie przeszkadzało. To doskonała propozycja na odprężenie, która po prostu pozwala cieszyć się magicznym i nieco absurdalnym światem otaczającym Sophie.
Nie mogę jednak nie wspomnieć o tym, jak, mimo tej całej baśniowej otoczki, autorka świetnie kreuje swoje postacie. Bo być może owszem, sama relacja bohaterów bardziej podobała mi się w animacji (zauroczyły mnie chyba te rzucane ukradkiem spojrzenia, których w książce nie da się w tak cudowny sposób oddać), ale to książka lepiej (i inaczej) rozwija ich charakterologicznie.
Wystarczy przyjrzeć się na przykład Hauru. Jeśli pozbawimy go magii, dostaniemy bardzo realistycznego bohatera [uwaga, mogą być ogólne SPOILERY]. Nasz czarnoksiężnik to człowiek, który nie mówi zbyt wiele o sobie i o swoich uczuciach. Nawet jeśli kogoś lubi, to nie wyraża tego słowami, co budzi często zmieszanie u bliskich mu osób. Troszczy się o osoby wokół siebie, ale robi to tak, aby nie mogły tego dostrzec. To sprawia, że w moim odczuciu jest niezwykle ludzki, a ponadto dzięki temu ma nad czym pracować, ma jak dojrzewać i się zmieniać, a dzięki temu można go z zainteresowaniem obserwować.
„Ruchomy Zamek Hauru” to powieść, która jest naprawdę ładnie napisana, przyniosła mi trochę dobrej zabawy i ukojenia, ale jednocześnie muszę przyznać, że nie jest książką kompletnie nadzwyczajną. Nie widzę w niej czegoś, co przecierałoby nowe ścieżki, nie widzę czegoś ponad bycie tą przeciętnie bardzo dobrą książką. Nie chciałam kończyć tej przygody, na pewno będę ją polecać i generalnie teoretycznie nic mi w niej nie brakuje, ale jednocześnie wiem, że nie nazwę jej nigdy wybitnym dziełem sztuki literackiej.
(Ale serio, było fajnie. Tyle że to ten poziom fajności, który chciałabym widzieć w każdej miłej, rozrywkowej lekturze. Mam poczucie, że to wiele innych rozrywkowych książek jest zbyt słaba, a nie, że ta jest szczególnie dobra, jeśli wiecie, o co mi chodzi).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.