wtorek, 4 kwietnia 2023

Upadek Lewiatana: w końcu koniec!

Załoga Holdena ma teraz nowych członków, nastoletnią Teresę oraz jej psa. Gdy chcą odstawić dziewczynę do szkoły z internatem, zostają zaatakowani przez kobietę, która ma zamiar odebrać córkę jednego z kluczowych przywódców. Wkrótce okazuje się, że to był najmniejszy z ich problemów.



Na Merlina, w końcu to koniec. Jak mi ulżyło!

Mam wrażenie, że o tym cyklu napisałam już wszystko, co mogłam i że właściwie nie ma o czym mówić. „Upadek Lewiatana” to kolejny schematyczny i moim zdaniem stosunkowo nudny (choć nieco mniej niż poprzedni) tom cyklu duetu skrywającego się przed pseudonimem James S. A. Corey. Wyróżnia się jednak tym, że jest ostatnią powieścią w ramach tego cyklu i nie ukrywam, naprawdę niezmiernie mnie to raduje.

Przebudzenie Lewiatana
James S. A. Corey
wyd. Mag, 2022
cykl Ekspansja/The Expanse, t. 9

Tu nawet nie ma czego do końca podsumowywać. Te dziewięć grubych tomów to tak naprawdę co najwyżej rozwleczona trylogia, o której już i tak napisałam zbyt dużo słów. Ale to nie mogła być trylogia, jako że autorzy chcieli chyba pokazać upływ czasu pomiędzy początkiem a końcem całej przygody. Moim zdaniem dużo lepiej całość mogłaby wyjść, gdyby stworzyli z tego trzy trylogie, każdą z inną ekipą i w nieco większym odstępie czasowym. 

Dlaczego? Akcja cyklu rozgrywa się gdzieś pomiędzy Jimem Holdenem w wieku lat 20-paru a Jimem w wieku lat 60-70-paru. I choć to długi czas dla człowieka, to dla ludzkości podbijającej kosmos już niekoniecznie. Dlatego też z jednej strony cykl jest fabularnie rozwleczony, by ten czas mógł minąć, z drugiej to w dalszym ciągu za mało, abym uwierzyła w to, gdzie jest ludzkość po tych kilkudziesięciu latach. Trzy trylogie, każda po np. 40-50 latach od poprzedniej dałaby lepsze wrażenie upływającego czasu oraz potencjalnie ciekawsze konflikty oraz linie fabularne.

Jednocześnie takie krótsze opowieści są chyba mniej męczące dla pisarzy, a mam wrażenie, że to akurat tutaj miałoby spore znaczenie…

W każdym razie ostatni tom nie zaskoczył mnie niczym. Takiego zakończenia mniej więcej się spodziewałam, zwłaszcza biorąc pod uwagę tytuł pierwszego i ostatniego tomu. Dzieją się rzeczy i jest dramatycznie, niby trochę bardziej, niż w poprzednich częściach, ale i tak całość napisana jest na schemacie konflikt->eskalacja->trudne wybory i bitwa w kosmosie. Rozwiązania „zagadki” spodziewałam się niemal od początku i właściwie nie jest ono niczym szczególnie oryginalnym. Ot, cieszę się z dotrwania do końca, nie z tego, jak całość została poprowadzona.

Nie wiem, czy polecam ten cykl. Mam do niego nostalgię, lekko się go czyta i jeśli ktoś szuka takiej niewymagającej zbyt dużego skupienia, ale jednocześnie militarnej rozrywki to proszę bardzo. Ale jednocześnie znam sporo lepszej fantastyki naukowej, nawet w rozrywkowej kategorii…

(i tak, przede mną jeszcze opowiadania, ale to jednak trochę inna bajka)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony