Cora powraca po czasie spędzonym z asari. Dołącza do Inicjatywy Andromeda, mającą przenieść rasy z Drogi Mlecznej do nowej galaktyki. Coś jednak idzie nie tak i była wojskowa musi zająć się problemem.
Inicjacja N. K. Jemisin, Mac Walters wyd. Insignis, 2018 cykl Mass Effect: Andromeda |
Uwielbiam „Mass Effecta” (choć nie „Andromedę”) i bardzo lubię część twórczości N. K. Jemisin. Wydawałoby się więcc że „Inicjacja” będzie książką dla mnie. Sama jednak wiedziałam, że raczej nie. Światy z gier nieczęsto dobrze działają w książkach, więc obstawiałam, że ten tytuł po prostu będzie średnią powieścią. Postanowiłam jednak, że będę miała na półce wszystkie powieści tej autorki, więc na mojej półce pojawiła się i ta, w związku z czym w końcu przyszedł czas na to, aby ją przeczytać. Z tym że w tym przypadku znana autorka napisała ją w duecie z Mac Walters.
No i niestety, nie pomyliłam się co do jakości. Rozumiem, że jest to drugi tom cyklu, a ja pierwszego po prostu nie znam, niemniej kojarzę ogólne motywy w samym cyklu gier, rasy, lokacje oraz linię fabularną, w związku z czym nie sądzę, aby to tutaj tkwił problem. Zwłaszcza że poszczególne książki są napisane przez różnych autorów. Osobiście miałam po prostu poczucie, że ta powieść jest napisana trochę byle jak.
Zwykle w fantastyce dostajemy wprowadzenie do świata, trochę jego głębi, niuansów, autor próbuje sprawić, by czytelnik wczuł się w uniwersum. Tutaj absolutnie tego nie poczułam. Ot, nagle pojawiamy się w świecie gier. W narracji pojawia się wiele nazw własnych z tej serii, ale nikt nie próbuje niczego wyjaśniać. Jak wyglądają konkretne rasy, czym jest efekt masy, jaką twarz ma nowa postać, która się pojawia? Nie, tego tu po prostu nie ma, w związku z czym miałam poczucie, że zostałam przytłoczona słowami-wydmuszkami, a faktycznej literatury nie było tu niemal wcale.
Sama fabuła też jest raczej dość typowa i dla mnie osobiście niezbyt wciągająca. Ponownie, to książka napisana byle-jak: byle była akcja, postacie i nazwy z gier. Nie interesowały mnie kompletnie ani postacie, ani ścieżka, którą przechodzą, a przecież oryginalna trylogia dla mnie osobiście właśnie tym stała: bohaterami, ich relacjami oraz wspólną drogą.
Doskonale wiem, że tego typu książki są pisane na zamówienie, trochę dlatego, że tak wypada, bo fani kupią i będzie zarobek. Boli mnie jednak tak niewykorzystany potencjał. Świat z tych gier szczerze lubię i wiem, że w nim DA SIĘ opowiedzieć wiele intrygujących historii, a N. K. Jemisin POTRAFI to zrobić. Ale niestety, jak już pisałam, franczyzowe opowieści zazwyczaj wiążą się ze spadkiem jakości i ta nie jest wyjątkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.