czwartek, 24 listopada 2016

Miasto złudzeń: Szukając tożsamości



I oto przyszedł czas na kolejną książkę Le Guin. Znów dość długo się do niej zabierałam, ale... chyba już z tą autorką tak mam: mimo, że ją lubię muszę mieć odpowiedni nastrój, by na jej pozycje się zdecydować. Bądź co bądź jest to dość specyficzna pisarka i jej powieści nie są tak codzienne i zwykłe jak choćby te napisane przez Jakuba Ćwieka.

Tytuł: Miasto złudzeń
Tytuł serii:  Ekumena / Sześć światów Hain
Numer tomu: 3
Autor: Ursula Le Guin
Liczba stron: 192
Gatunek: science fiction

Liga Wszystkich Światów rozpadła się, a na Ziemi zapanował chaos - ludzkość podzieliła się na tych, którzy rządzą oraz na tych, którzy uciekają przed władzą. Pewnego razu do osady buntowników trafia Falk - żółtooki niby-człowiek z pustką w głowie. Uczy się funkcjonować w społeczeństwie i zdobywa zaufanie Ziemian. W pewnym momencie postanawia jednak wyruszyć w podróż, aby odnaleźć samego siebie.

Tym razem Le Guin zabiera nas na wycieczkę po Ziemi. Ta jednak zmieniła się nie do poznania: ludzkość jest rozbita. Nie istnieją miasta, nie ma większych skupisk ludności. Za to mamy ogrom małych plemion, które przemykają przed Władcami - tymi, którzy przybyli nie wiadomo skąd i pilnują, aby nikt nie stworzył większej cywilizacji.
Autorka znów wykorzystuje science-fiction do tego, by poruszyć filozoficzne tematy. Tym razem skupia się na tym, czym jest ludzkie życie? Kiedy możemy zabijać, a kiedy nie? Co jest tak naprawdę zabójstwem i czym jest moralność? Nie będę wyjaśniać Wam jak to robi, byście nie stracili chęci na lekturę, niemniej uwierzcie mi, że jej rozważania nie tylko są na tyle delikatne, by nie zburzyć klimatu historii, ale są również na tyle widoczne i na tyle... trafne, że nie da się wokół nich przejść obojętne.
Jak na Le Guin przystało styl jest na jak najwyższym, literackim poziomie. Miasto złudzeń napisane jest w typowy dla niej sposób - przypomina bardziej baśń, niż powieść. Świat jest bardzo rozbudowany, opisy tego, co otacza bohatera są naprawdę piękne, a przy tym na samą historię, którą nam opowiada patrzymy jakby z boku. Jak zawsze, uważam, że nie każdemu może to do gustu przypaść, bo do takiej opowieści trzeba na swój sposób dojrzeć, ale mimo to sądzę, że autorka naprawdę dobrze przekazuje czytelnikowi to, co uznała za najważniejsze, a o to chyba w powieściach chodzi, prawda?
Falk to jedyna postać, jaką poznajemy naprawdę blisko. Obserwujemy, jak uczy się żyć na Ziemi, jak przestaje być mentalnie dzieckiem i jak zmienia się w mężczyznę, który trafił znikąd w sam środek rozgardiaszu panującego na naszej planecie. Musi sobie z tym poradzić, a to nie jest wcale prostym zadaniem, gdy nie wie, która ze stron konfliktu ma racje i nie ma pojęcia komu może ufać, a komu nie. By nie było, to nie kolejna historia o tym, jak człowiek znikąd ratuje wszechświat. Nie. Miasto złudzeń to opowieść o szukaniu samego siebie, a nie kolejna wielka, epicka historia. Działania Falka oddziałują właściwie tylko na niego, co uważam za bardzo dobry zabieg. Za dużo mamy w fantastyce historii, gdy od jednego losowego bohatera zależy życie całej nacji.
Mimo wszystko muszę przyczepić się do samego bohatera właśnie. Falk, jako jedyny bohater historii jest zbyt... zwyczajny i szary, bym mogła go uwielbiać. Le Guin wprawdzie dobrze nakreśla jego historię, ale gubi przy tym coś, co sprawiłoby, że postać wyróżniłaby się na tle innych książkowych bohaterów. Ale myślę, że bardziej wynika to z samego specyficznego stylu autorki, a nie z tego, że coś zrobiła nieumiejętnie.
Cóż ja mogę zrobić poza poleceniem Wam kolejnej części Ekumeny? Może jeszcze dodać, że jeśli nie czytaliście poprzednich części spokojnie możecie sięgnąć po tę - poza kilkoma wspólnymi punktami (jak rozbita Liga Światów) Miasto złudzeń nie łączy się fabularnie z dwoma poprzednimi częściami, dlatego nikt nie powinien pogubić się w tej historii :) Jeśli więc tylko macie na tę pozycję ochotę bez wahania po nią sięgajcie.

* * *

Któregoś ranka, kilka dni po jego przybyciu, doszedłszy do miejsca, w którym kończył się wzór tkanego przez nią materiału, Patrh pozostawiła w ogrodzie powarkujący z cicha, napędzany energią słoneczną warsztat i wspięła się na osłonięty parawanem balkon, gdzie umieszczono Falka. Nie spostrzegł jej. Siedział na sienniku, wpatrując się uważnie w zasnute mgiełką letnie niebo. Blask wypełnił jego oczy łzami, więc otarł je energicznie ręką. I wówczas, zobaczywszy swoją rękę, utkwił w niej wzrok, oglądając grzbiet i wnętrze dłoni. Marszcząc brwi, zginał i rozstawiał palce. Potem znów uniósł twarz w stronę blasku słońca i powoli, niepewnie, wyciągnął ku niemu rękę z rozpostartymi palcami.
— To jest słońce, Falk — powiedziała Parth.  —Słońce...

— Słońce — powtórzył, wpatrując się w nie ze skupieniem, tak jakby próżnia i pustka jego istoty została wypełniona światłem słońca i brzmieniem określającego je słowa.
Tak rozpoczęła się jego nauka.
Fragment z Miasta złudzeń Ursuli Le Guin

9 komentarzy:

  1. Chyba jednak podziękuję :)

    Buziaczki! ♥
    Zapraszam do nas 😍
    Świat oczami dwóch pokoleń

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam na czytniku jedną książkę tej Pani i z powodu pozytywnych recenzji chętnie poznam jej twórczość :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie słyszałam, ale może kiedyś dam szansę.

    OdpowiedzUsuń
  4. To chyba nie jest propozycja dla mnie, więc tym razem spasuję :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nigdy nie słyszałam o tej autorce. Jestem ciekawa czy jej książki mi się spodobają, więc chętnie sięgnę i sprawdzę. Tematyka historii jak najbardziej mi odpowiada, a nawet uwielbiam takie klimaty ludzie po wszelkiego rodzaju katastrofach ciekawie się zachowują, więc powinno mi się spodobać. :D
    Pozdrawiam WiktoriaCzytaRazemZWami

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam kiedyś inną z książek tej autorki, ale jej styl nie bardzo przypadł mi do gustu...

    Pozdrawiam
    Caroline Livre

    OdpowiedzUsuń
  7. Co jakiś czas słyszę o tej autorce, ale jakoś nigdy nie miałam okazji sięgnięcia po jej książki - muszę poszukać w jakiejś bibliotece. Ogólnie nie jestem do końca przekonana, czy jej twórczość mi się spodoba, zwłaszcza "Miasto złudzeń" wywołuje we mnie mieszane uczucia, no ale trzeba się przekonać na własnej skórze :) Na pewno kiedyś sięgnę po którąś z powieści Le Guin.
    rude-pioro.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam w planach tę autorkę, ale jakoś właśnie ciężko mi się zabrać. Choć ja planuję zacząć od Czarnoksiężnika :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedyś na pewno przeczytam coś tej autorki :)

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony