wtorek, 26 września 2017

Dziewczyna płaszczka i inne nienaturalne atrakcje: Popkulturowo-historyczny absurd

Czwartek, przed Pyrkonem. Jestem przez chwilę sama, więc chodzę po galerii na dworcu. Oczywiście, widząc Matrasa muszę do niego zajrzeć. Szperam sobie wśród książek i nagle widzę niekoniecznie ładną, ale steampunkową okładkę. Powieść za dyszkę, z serii Nowej Fantastyki której w miarę ufam. Wzięłam sobie. Bo czemu nie :D


Tytuł: Dziewczyna płaszczka i inne nienaturalne atrakcje
Autor: Robert Rankin
Tłumaczenie: Ewa Siarkiewicz
Liczba stron: 392
Gatunek: fantasy, steampunk
Wydanie: Prószyński i Sk-a, Warszawa 2011

George opuścił rodzinny dom, marząc o byciu cyrkowcem. Nie miał jednak żadnych wybitnych talentów, dlatego stał się błaz.... asystentem! profesora Coffina. Razem jeżdżą po Anglii i pokazują jedynego ocalałego po Wojnie Światów marsjanina. Pewnego dnia dowiadują się o istnieniu niezwykłej Japońskiej Dziewczynie Płaszczce. Licząc, że dzięki niej zdobędą fortunę, wybierają się w pełną przygód podróż.

Absurd. Naginanie historii. Więcej absurdu. Schematyczni bohaterowie. Akcja. I znów absurd, a wszystko to przeplatane żartami, które akurat mnie wcale nie bawią. Tak mniej więcej prezentuje się „Dziewczyna płaszczka i inne nienaturalne atrakcje” w skrócie.
Powieść Rankina to przede wszystkim bardzo absurdalna komedia, czerpiąca pełnymi garściami z powieści drogi, steampunku, popkultury i historii. Niestety, niekoniecznie takie połączenie wychodzi dobrze: choć „Dziewczyna płaszczka” ma w sobie sporo ciekawych pomysłów to ani humor, ani sam styl autora nie są czymś, co będę chwaliła.
Autor porwał się na dość interesujące połączenie. Wepchnął do swojej historii takie postacie jak Scherlock Holmes, Hitler, Tesla, czy królowa Wiktoria. Dopchnął do tego latające statki oraz masę nawiązań do Wellsa. Przez ilość nawiązań w tej książce po prostu zrobiło się tłoczno. Większość znanych nam imion, czy nazwisk kompletnie nic nie wnosi do fabuły i jest jedynie próbą wymuszenia uśmiechu u czytelnika. Niestety, ja po prostu tego nie jestem w stanie kupić, zwłaszcza, że z jednej strony mamy do czynienia z prostym, wręcz infantylnym stylem, a z drugiej – z niewybrednymi, nawiązującymi do seksu żarcikami.
Skoro już zaczęłam o stylu autora mówić, pociągnę ten temat chwilę dłużej. Powieść napisana jest bardzo lekko; „Dziewczynę płaszczkę” czyta się błyskawicznie. Niestety, autor chyba stara się „naśladować” Pratchetta, co nie bardzo mu wychodzi. Brakuje mu pewnej błyskotliwości i świeżości. Tekst tej historii jest jak zbiór historyczno-fantastycznych żartów. Szkoda tylko, że zamiast ułożenia według alfabetu zostały nam podane w formie historyjki.
Nie twierdze, że jest to książka tragiczna. Przypomina mi w swojej konstrukcji „Złego jednorożca” Clarke, w którym też żart mi się nie podobał, a co za tym idzie, fanom tejże książki o niedobrym rogatym koniu pewnie się spodoba :) To książka wyraźnie kierowana do osób czytających powieści młodzieżowe, z niewybrednym humorem. Bo mimo schematyczności, ta historia ma w sobie kilka absurdalnych, ale ciekawych pomysłów. W końcu kto nie chciałby znaleźć Dziewczyny Płaszczki?
Bohaterowie nie należą do najbardziej inteligentnych, czy najbardziej sympatycznych. Są przeciętni, zwłaszcza, że dwie z głównych postaci, Ada i George, zlewają mi się właściwie w całość. Gdyby nie płeć powiedziałabym, że to ten sam bohater. Profesor Coffin zaś to po prostu głupi człowiek, którego roli można domyślić się już na wstępie i który często zachowuje się po prostu zupełnie irracjonalnie.
„Dziewczyna płaszczka i inne nienaturalne atrakcje” to historia kierowana do konkretnej grupy odbiorców, do której ja niestety nie należę. Brakuje mi w tej komedii czegoś, co sprawiłoby, że dobrze bym się przy niej bawiła, a to przecież powinna być główna rola tego typu książki.  Niemniej, polecam ją sprawdzić osobom, które mają wrażenie, że ten temat będzie dla nich interesujący.

* * *

George cofnął się o krok i wypuścił powietrze z płuc.
– To jest najpiękniejsza i najbardziej przerażająca rzecz, jaką widziałem w swoim krótkim życiu. I...
– Proszę, nie mów tego - powiedział profesor.
– Czego?
– Na przykład: „Pewnego dnia, jak będę bogaty, wyruszę w podróż na tym statku”. Lub coś równie nonsensownego.
– Ach... często mówię takie rzeczy?
Profesor Coffin skinął krótko głową, na której tkwił kapelusz zrobiony z tego samego materiału, co jego garnitur.
– Przypominasz sobie Liverpool, gdzie zabrałem cię do restauracji w filharmonii? Powiedziałeś: „Pewnego dnia będę właścicielem takiego właśnie przybytku”. Albo w Paryżu, kiedy powiedziałeś to samo o tej żelaznej potworności zaprojektowanej przez tego żałosnego Francuzika, Aleksandra Eiffela.

Fragment „Dziewczyny płaszczki i innych nienaturalnych atrakcji” Roberta Rankina

6 komentarzy:

  1. Nie mam ochoty na Złego jednorożca, a skoro porównujesz, to na to też się nie skuszę :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Często widzę tę powieść gdzieś w promocji i zawsze wydawała mi się dziwna :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi przynajmniej ładnie pasuje do dwóch innych książek z serii, które mam na półce <3

      Usuń
  3. Chyba jednak nie jestem grupą docelową dla tej książki ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojj, chyba jednak nie moje klimaty :( Początek Twojej recenzji nawet intrygował, bo lubię czasem takie niebezpieczne połączenia absurdalnych motywów w książkach, ale... No nie, taki humor, o którym piszesz, jest absolutnie nie dla mnie :/ Pozdrawiam,
    Ewelina z Gry w Bibliotece

    OdpowiedzUsuń
  5. Brzmi ciekawie, ostatnio bardzo przypadły mi do gustu ksiażki fantasy :) A że cena również nie jest wygórowana, tym bardziej mnie zachęca to przeczytania (wiadomo, studenci nie są najzamożniejszą grupą społeczną :D) :) Bardzo fajna recenzja, szybko się czyta i świetnie napisana :)

    Pozdrawiam
    Kasia z mowmikate

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony