Czwartek,
przed Pyrkonem. Jestem przez chwilę sama, więc chodzę po galerii na dworcu.
Oczywiście, widząc Matrasa muszę do niego zajrzeć. Szperam sobie wśród książek
i nagle widzę niekoniecznie ładną, ale steampunkową okładkę. Powieść za dyszkę,
z serii Nowej Fantastyki której w miarę ufam. Wzięłam sobie. Bo czemu nie :D
Tytuł: Dziewczyna
płaszczka i inne nienaturalne atrakcje
Autor: Robert
Rankin
Tłumaczenie: Ewa
Siarkiewicz
Liczba stron: 392
Gatunek: fantasy,
steampunk
Wydanie: Prószyński
i Sk-a, Warszawa 2011
George
opuścił rodzinny dom, marząc o byciu cyrkowcem. Nie miał jednak żadnych
wybitnych talentów, dlatego stał się błaz.... asystentem! profesora Coffina.
Razem jeżdżą po Anglii i pokazują jedynego ocalałego po Wojnie Światów
marsjanina. Pewnego dnia dowiadują się o istnieniu niezwykłej Japońskiej
Dziewczynie Płaszczce. Licząc, że dzięki niej zdobędą fortunę, wybierają się w
pełną przygód podróż.
Absurd.
Naginanie historii. Więcej absurdu. Schematyczni bohaterowie. Akcja. I znów
absurd, a wszystko to przeplatane żartami, które akurat mnie wcale nie bawią.
Tak mniej więcej prezentuje się „Dziewczyna płaszczka i inne nienaturalne
atrakcje” w skrócie.
Powieść
Rankina to przede wszystkim bardzo absurdalna komedia, czerpiąca pełnymi
garściami z powieści drogi, steampunku, popkultury i historii. Niestety,
niekoniecznie takie połączenie wychodzi dobrze: choć „Dziewczyna płaszczka” ma
w sobie sporo ciekawych pomysłów to ani humor, ani sam styl autora nie są
czymś, co będę chwaliła.
Autor
porwał się na dość interesujące połączenie. Wepchnął do swojej historii takie
postacie jak Scherlock Holmes, Hitler, Tesla, czy królowa Wiktoria. Dopchnął do
tego latające statki oraz masę nawiązań do Wellsa. Przez ilość nawiązań w tej
książce po prostu zrobiło się tłoczno. Większość znanych nam imion, czy nazwisk
kompletnie nic nie wnosi do fabuły i jest jedynie próbą wymuszenia uśmiechu u
czytelnika. Niestety, ja po prostu tego nie jestem w stanie kupić, zwłaszcza,
że z jednej strony mamy do czynienia z prostym, wręcz infantylnym stylem, a z
drugiej – z niewybrednymi, nawiązującymi do seksu żarcikami.
Skoro
już zaczęłam o stylu autora mówić, pociągnę ten temat chwilę dłużej. Powieść
napisana jest bardzo lekko; „Dziewczynę płaszczkę” czyta się błyskawicznie.
Niestety, autor chyba stara się „naśladować” Pratchetta, co nie bardzo mu
wychodzi. Brakuje mu pewnej błyskotliwości i świeżości. Tekst tej historii jest
jak zbiór historyczno-fantastycznych żartów. Szkoda tylko, że zamiast ułożenia
według alfabetu zostały nam podane w formie historyjki.
Nie
twierdze, że jest to książka tragiczna. Przypomina mi w swojej konstrukcji „Złego
jednorożca” Clarke, w którym też żart mi się nie podobał, a co za tym idzie,
fanom tejże książki o niedobrym rogatym koniu pewnie się spodoba :) To książka
wyraźnie kierowana do osób czytających powieści młodzieżowe, z niewybrednym humorem.
Bo mimo schematyczności, ta historia ma w sobie kilka absurdalnych, ale
ciekawych pomysłów. W końcu kto nie chciałby znaleźć Dziewczyny Płaszczki?
Bohaterowie
nie należą do najbardziej inteligentnych, czy najbardziej sympatycznych. Są
przeciętni, zwłaszcza, że dwie z głównych postaci, Ada i George, zlewają mi się
właściwie w całość. Gdyby nie płeć powiedziałabym, że to ten sam bohater.
Profesor Coffin zaś to po prostu głupi człowiek, którego roli można domyślić
się już na wstępie i który często zachowuje się po prostu zupełnie
irracjonalnie.
„Dziewczyna
płaszczka i inne nienaturalne atrakcje” to historia kierowana do konkretnej
grupy odbiorców, do której ja niestety nie należę. Brakuje mi w tej komedii
czegoś, co sprawiłoby, że dobrze bym się przy niej bawiła, a to przecież
powinna być główna rola tego typu książki.
Niemniej, polecam ją sprawdzić osobom, które mają wrażenie, że ten temat
będzie dla nich interesujący.
* * *
George cofnął się o krok
i wypuścił powietrze z płuc.
– To jest
najpiękniejsza i najbardziej przerażająca rzecz, jaką widziałem w swoim krótkim
życiu. I...
– Proszę, nie mów tego
- powiedział profesor.
– Czego?
– Na przykład: „Pewnego
dnia, jak będę bogaty, wyruszę w podróż na tym statku”. Lub coś równie
nonsensownego.
– Ach... często mówię
takie rzeczy?
Profesor Coffin skinął
krótko głową, na której tkwił kapelusz zrobiony z tego samego materiału, co
jego garnitur.
– Przypominasz sobie
Liverpool, gdzie zabrałem cię do restauracji w filharmonii? Powiedziałeś: „Pewnego
dnia będę właścicielem takiego właśnie przybytku”. Albo w Paryżu, kiedy
powiedziałeś to samo o tej żelaznej potworności zaprojektowanej przez tego
żałosnego Francuzika, Aleksandra Eiffela.
Fragment „Dziewczyny płaszczki i innych
nienaturalnych atrakcji” Roberta Rankina
Nie mam ochoty na Złego jednorożca, a skoro porównujesz, to na to też się nie skuszę :D
OdpowiedzUsuńCzęsto widzę tę powieść gdzieś w promocji i zawsze wydawała mi się dziwna :D
OdpowiedzUsuńMi przynajmniej ładnie pasuje do dwóch innych książek z serii, które mam na półce <3
UsuńChyba jednak nie jestem grupą docelową dla tej książki ;)
OdpowiedzUsuńOjj, chyba jednak nie moje klimaty :( Początek Twojej recenzji nawet intrygował, bo lubię czasem takie niebezpieczne połączenia absurdalnych motywów w książkach, ale... No nie, taki humor, o którym piszesz, jest absolutnie nie dla mnie :/ Pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńEwelina z Gry w Bibliotece
Brzmi ciekawie, ostatnio bardzo przypadły mi do gustu ksiażki fantasy :) A że cena również nie jest wygórowana, tym bardziej mnie zachęca to przeczytania (wiadomo, studenci nie są najzamożniejszą grupą społeczną :D) :) Bardzo fajna recenzja, szybko się czyta i świetnie napisana :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kasia z mowmikate