sobota, 9 września 2017

Kobieta w czerni: Po prostu głupia

Na Boga, cóż ja zrobiłam? Gdy kupowałam majowy numer Nowej Fantastyki zajrzałam na książki w kiosku. W oczy wpadł mi pierwszy tom tej serii. Kosztował 2zł, więc po prostu go wzięłam, tak z czystej ciekawości. Nie powiem, by to był najlepszy z możliwych pomysłów :D

Tytuł: Kobieta w czerni
Tytuł serii: Czarne perły
Numer tomu: 1
Autor: O. S. Winterfield
Tłumaczenie: Anna Just
Liczba stron: 192
Gatunek: literatura kobieca
Wydanie: Edipresse Polska S. A., Warszawa 2017

Odkąd skończyła dziesięć lat Stella mieszkała w internatach. Teraz ma osiemnaście i wraca do rodzinnego zamku na wieść o śmierci ojca. Dziedziczy po nim wielki majątek, jednak jednocześnie odkrywa, że jej rodzina skrywa większe tajemnice, niż mogłaby przypuszczać.

Raczej nie kupuje takich serii, do jakich zalicza się ta książeczka: tanich i dostępnych w kioskach. Dlatego już pierwsza styczność z tą książką wprawiła mnie w niezłe osłupienie. Nie dość, że „Kobieta w czerni” nie ma nawet dwustu stron to czcionka wewnątrz jest tak olbrzymia, jak w książkach dla dzieci. Biorąc pod uwagę, gdzie kupiłam książkę, reklamy na wewnętrznych stronach okładek oraz informacje o tekście „ułatwiającym czytanie” targetem tej książki niewątpliwie są starsze kobiety, mające już (prawdopodobnie) problemy ze wzrokiem. Niestety, wydawca wyraźnie nie wierzy w inteligencje czytelniczek, biorąc pod uwagę, co raczy im serwować.
Ta książka to po prostu głupawa, naiwna historyjka, w której kompletnie nic nie trzyma się kupy i poza tym, że czyta się ją błyskawicznie nie ma zbyt wielu zalet. „Kobieta w czerni” może i łatwo wchodzi, ale mam wrażenie, że nawet sławne „Pięćdziesiąt twarzy Greya” ma więcej sensu, niż ta opowiastka.
To nie miała być młodzieżówka, a lekka, pełna miłości i namiętności powieść dla dorosłej kobiety. Niestety, jej autor popełnił chyba wszystkie typowe błędy dla autorów new, czy young adult. Główna bohaterka ma dopiero osiemnaście lat. Powinna się uczyć i studiować, a przynajmniej chcieć to robić. Niestety, jej nawet nie przemknie to przez myśl. Stella jest głupiutką dziewczynką, której w głowie tylko otwieranie krypt i płacz, bo dwie osoby powiedziały jej coś niemiłego... Co ona oczywiście odbiera tak, jakby cały świat jej nienawidził.
„Kobieta w czerni” to nie jest książka, której fabuła trzyma się kupy. Wybaczcie za spoilery, które pojawią się za chwilę, ale to tak krótka historia, że po prostu nie mogę nie omówić jej wad, nie zdradzając pewnych szczegółów.
[SPOILER] Główny wątek książki dotyczy ucieczki Stelli z rodzinnych stron. Czemu dziewczyna ucieka? A no dlatego, że jakaś starucha powiedziała, że nad jej rodem wisi jakieś przekleństwo, a ona sama jakże mądrze otworzyła kryptę matki, przez co mieszkańcy okolicy mają ją za wariatkę/diabła/dziwaka. Dlatego też musi w tajemnicy uciekać z własnego domu, mając ogromną ilość funduszy i spore możliwości by się bronić. [KONIEC SPOILERA]. To tylko jeden przykład irracjonalności tej historii, a uwierzcie mi, na tych niespełna dwustu stronach jest ich więcej.
Tu nie ma żadnego porządnego bohatera. Nie ma też porządnego stylu: tłumaczenie zdaje się leżeć i kwiczeć, zaś narrator kilkukrotnie musi nas informować o tych samych rzeczach. Przez swoją irracjonalność ta opowieść nie uczy i nie wnosi kompletnie nic, przy okazji nie wiedząc, czym chce być. Romansem? Obyczajówką? Książką o podróżach nastolatki? A może jednak horrorem? To naprawdę nie jest dobra literatura.
„Kobietę w czerni” mogę „polecić” jedynie jako ostateczność: prosty język sprawi, że połkniecie tę książkę w pół godziny, może godzinę, albo półtora. Pod tym względem jest jak znalazł do pociągu, czy autobusu. Niestety, cała reszta pozostawia bardzo wiele do życzenia. Jeśli nie macie ochoty czytać książki, która nic do waszego życia nie wniesie po „Kobietę w czerni” nawet nie próbujcie sięgać.

* * *

Stella otworzyła oczy. Grabarz klęczał przy otwartej trumnie i z wykrzywioną twarzą wpatrywał się w jej wnętrze, potem wstał i rzucił się na Stellę. Chwycił ją z całych sił i przyciągnął do trumny. Trumna była pusta!
Fragment „Kobiety w czerni” O. S. Winterfielda

19 komentarzy:

  1. Łatwa i lekka, czyli idealna książka do poczytania w autobusie, zresztą tak jak sama wspomniałaś :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę przyznać, że zaciekawiłaś mnie tą książką :) Pozdrawiam i dziękuję bardzo za odwiedziny ♥ wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że ktoś tu nawet nie przejrzał wpisu.

      Usuń
  3. O nie, co Ty sobie zrobiłaś, w końcu co raz się przeczyta już się nie odprzeczyta. :D
    Tragedia. Po prostu. Co za zmarnowane 2 zł, za to można pączka kupić! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę, że żadnej książki się nie boisz i sięgasz po różne podejrzane pozycje :) Czytać nie zamierzam, nawet za 2zł bym tego nie kupiła :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Z drugiej strony czego spodziewać się po książce za dwa złote?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedawno kupiłam inne dwie książki w dokładnie takiej cenie. Jedna jest za mną i bardzo ją lubię, więc... można! :D

      Usuń
  6. W takim razie ja zdecydowanie ją sobie odpuszczę, bo po prostu życie jest za krótkie, żeby marnować czas na coś... Takiego. I nie sądzę aby mi się to miało w ogóle spodobać :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No skoro nawet Pięćdziesiąt twarzy Greya ma więcej sensu to zdecydowanie odpuszczam ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wtf, ten styl z fragmentu xD
    Ble, nie tknę na pewno xD

    OdpowiedzUsuń
  9. Chyba zrezygnuję. ☹️
    Całusy,
    StormWind z bloga cudowneksiazki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Czy ten koszmarek jest gatunku "guilty pleasure"? Czy raczej z tych, których nawet kijem się nie tyka?

    Pozdrawiam
    mowmikate

    OdpowiedzUsuń
  11. Raczej podziękuję ;) Nie jest to moje "must have" ;D

    OdpowiedzUsuń
  12. A szkoda, bo okładka taka ładna... i tytuł też niczego sobie...
    Oczywiście to kpina, bo nigdy nie śmiałabym sugerować się jedynie oprawą graficzną i nagłówkiem..

    OdpowiedzUsuń
  13. W takim razie dziękuję za przestrogę. Będę ją omijać z daleka :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Patrząc na samą okładkę, też pomyślałam, że to jakiś kryminał :-p Nie mam jakoś ostatnio ochoty na romanse, więc chyba nie jestem zainteresowana, tym bardziej, że widzę, iż pozycja niezbyt Cię zachwyciła.

    OdpowiedzUsuń
  15. Przynajmniej dużo nie straciłaś hihi :)

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony