sobota, 12 maja 2018

Złodziejka książek: Wymyślony Holocaust


Wszystko zaczęło się od podróży pociągiem, w trakcie której zmarł jej braciszek. I od kradzieży książki na jego pogrzebie. Wkrótce potem Lisel Meminger trafia do nowych rodziców. Jej życie jest podwójnie trudne: musi nie tylko zaadaptować się w nowym miejscu, ale także przeżyć wojnę, która wkrótce wybucha. Jakby tego było mało, na progu domu jej rodziców wkrótce pojawia się proszący o ratunek Żyd.

O „Złodziejce książek” jest głośno od dawna. Wydawać by się mogło, że to książka, którą przeczytać musi każdy książkoholik – nie dość, że porusza istotny temat, jest znana to jeszcze ma słowo „książka” w tytule. Ja sama jednak zwlekałam z tym, wiedząc o książce tylko tyle, że opowiada o II Wojnie Światowej. Do czasu oczywiście, aż postanowiłam się z nią zaznajomić.
Niestety, mimo masy zachwytów, ja „Złodziejki książek” uwielbiać nie potrafię. Rozumiem, czemu jest tak głośną pozycją, ale jednocześnie to powieść, która potrafiła mnie szczerze zirytować. Nie dlatego, że jest książką jednoznacznie złą... tylko dlatego, że najzwyczajniej w świecie nie do końca wpasowała się w moje gusta.
Narracja, którą obrał autor, jest pierwszoosobowa, aczkolwiek prowadzona trochę tak, jak w „Kamizelce” Prusa: bohater nie ujawnia się tak do końca i tak naprawdę nie o jego tutaj chodzi. Więcej zdradzać jednak nie chce. Jednoczenie styl Zusaka jest raczej prosty i trochę naiwny, a tekst podzielony jest na ogrom rozdziałów, w których innym fontem mamy wymieniane różne rzeczy, teoretycznie istotne fabularnie. I to jest właśnie ta główna rzecz, która mnie w „Złodziejce książek” irytowała: tekst jest strasznie pourywany, co po prostu wyrywało mnie z czytania i sprawiało, że miałam tej książki dość już po jakiś osiemdziesięciu stronach. Niemniej, to właśnie kwestia moich preferencji: wiem, że wielu osobom tak krótkie rozdziały pomagają, zwłaszcza, jeśli nie mają wiele czasu na czytanie.
Tytuł: Złodziejka książek
Autor: Markus Zasuk
Tłumaczenie: Hanna Baltyn-Karpińska
Liczba stron: 496
Gatunek: powieść historyczna
Wydanie: Nasza Księgarnia, Warszawa 2014
            Sama historia zaś... nie jest niczym niezwykłym. Żyjemy w Polsce, w kraju mocno dotkniętym przez II Wojnę Światową oraz Holocaust. Dlatego opowieść o rodzinie, która pomaga Żydowi przynajmniej dla mnie jest „codziennością”, o której słyszałam nie raz. Na dodatek wiele z tych historii – czy to przeczytanych, czy to gdzieś zasłyszanych – było o wiele bardziej wiarygodne, a przy tym często lepiej zbudowane pod względem dramaturgii. W trakcie lektury cały czas kołatało mi się w głowie, że hej, co mi po WYMYŚLONEJ historii gdzieś tam w Niemczech, gdy tu, w Polsce, mieliśmy setki prawdziwych takich historii? Czemu mam czytać coś, co nie miało miejsca, zamiast znaleźć jakiś pamiętnik, reportaż, czy coś bardzo mocno opartego na faktach?
Zwłaszcza, że autor niemal na siłę próbuje grać na naszych emocjach. Bo nie tylko dostajemy tu historię o Żydzie, Maxie, ale także mamy przecież naszą złodziejkę książek, którą, jako czytelnicy, wręcz musimy kochać. Poza tym dostajemy rodzinę i przyjaciół Lisel oraz ich historie, które też są zbudowane tak, by nas poruszyć. Przy tym czasem odwiedzamy inne miejsca, zamiast skupić się na tym, co jest tu i teraz, a sama fabuła jako taka na siłę próbuje przypominać jakąś biografię, a nie powieść z krwi i kości.
To, co jednak jest chyba największym atutem „Złodziejki książek” jest... relacja głównej bohaterki z Maxem: jest bardzo ciepła i ma w sobie coś kojącego. I naprawdę chciałabym móc obserwować ją z zapartym tchem i zalewać się łzami w odpowiednich momentach. Niestety, irytująca mnie narracja skutecznie mi to uniemożliwiła.
Nie uważam, by „Złodziejka książek” była wyjątkową historią. W naszej kulturze zakorzeniło się znacznie więcej lepszych, a na dodatek: prawdziwych opowieści z tamtych czasów. Wystarczy zerknąć na  książkę „Ludzi i zwierząt” Żabińskiej, czy na film „Pianista”. Jednak... jednocześnie to książka napisana tak prostym stylem, że do wielu osób po prostu przemówi, w przeciwieństwie do nieco trudniejszych dzieł. Dlatego jestem w kropce: choć „Złodziejka książek” zdecydowanie nie zalicza się do moich ulubionych to jednak... nie mogę jej też z czystym sumieniem odradzić.

* * *

Gdyby zobaczył jak złodziejka książek na czworakach lamentuje nad jego poszarpanym ciałem, na pewno by do niej zawołał i się uśmiechnął. Cieszyłby się, widząc, jak całuje jego zapiaszczone, zbombardowane usta.
Tak, wiem to.
W głębi mego czarno bijącego serca wiem. Byłby szczęśliwy, na pewno.
Widzicie?
Nawet śmierć ma serce.

Fragment „Złodziejki książek” Markusa Zusaka


32 komentarze:

  1. Brawa za szczerość :-) Fakt, o tej pozycji było bardzo głośno i słychać było wiele zachwytów, ale jak widać, nie każdego tak oczarowała. Nie czytałam jej, choć przyznam, że wiele razy się zastanawiałam nad tym. Może kiedyś przekonam się na własnej skórze :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. W takim razie piąteczka :) Powieść przeczytałam 2-3 lata temu ze względu na wszystkie zachwyty z nią związane. Byłam bardzo ciekawa w czym tkwi ten sekret, cały ten urok... Przeczytałam i....? No właśnie nic... Tak jak Ty nie uważam jej za złą, ale po prostu mnie nie zachwyciła. Masz rację, że obecnie opisana w niej historia nie jest niczym niezwykłym. Prawdziwe emocje i to mocne wywołują historie opowiedziane przez nasze Babcie, Dziadków, Rodziców... Mamy obok siebie prawdziwą historię, opowiedzianą ciekawiej i naprawdę potrafiącą poruszyć - tutaj odniosłam wrażenie jakby to było pisane na siłę ;/
    Tak jak Ty nie odradziłabym przeczytania tej książki ale jednocześnie według mnie to jedna z tych pozycji, które można określić "wiele szumu o nic". Książkę przeczytałam ale nie odbiła ona na mnie piętna, nie zapadła w pamieci... miejscami nawet mnie nudziła

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisane na siłę, byle się dobrze sprzedawało XD Szczerze przyznam, że wpis jest wrzucony po kilku dobrych miesiącach od przeczytania (czytałam chyba w listopadzie?) i dopiero przeglądając ten tekst przed publikacją przypomniała mi się połowa rzeczy.

      Usuń
    2. Można tak to nazwać. Być może w okresie kiedy powstawała powieść był szał i "bum" na tego typu tematy ale obecnie tak dużo bębnią o tym media (na każdym roku), że ludzie chyba jednak wolą omijać te tematy. Ja mimo iż książkę czytałam dość dawno, zdania o niej raczej nie zmienię - nie zapowiada się abym ponownie miała po nią sięgnąć... szkoda mi czasu :) W opiniach innych czytałam, ze dużo osób "chwali" postać Śmierci, ze jest tak świetnie wykreowana itp. itd. Mnie nie zachwyciła, tak jak cała powieść. Przez chwilę zaczęłam zastanawiac się, czy to nei jest bestseller na siłę.

      Przypomniała Ci się połowa rzeczy z powieści, czego nie napisałaś w recenzji? ;) Zmieniłaś może chociaż trochę swoją opinię i punkt widzenia? ;)

      Usuń
    3. Chodziło mi o to, że nawet mi z głowy wypadła ta mocno szarpana narracja choćby ;) Raczej wszystkie istotne dla mnie rzeczy w tekście umieszczam. A po czasie po prostu mam do niej pewien niesmak i właściwie to tyle.

      Usuń
    4. Czasem mózg nie tylko podmienia słowa ale wypiera niektóre fakty, które sam uzna za mało istotne. Poza tym siłą rzeczy nie pamiętamy zbytnio o czymś co nas nie zachwyciło ;)Niesmak czasem pozostaje ale z czasem równiez mija ;)

      Usuń
  3. Ja złodziejke bardzo lubię. Owszem to wymyślona historia która z założenia ma poruszać ale .. 3/4 powieści na świecie jest zmyslonych czy to że Zusak akurat umieścił swoją opowieść w czasach II wojny światowej stawia ją na gorszej pozycji ? A jeśli chodzi o styl i pourywane rozdziały - mi akurat bardzo odpowiada ten zabieg ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Według mnie tutaj nie o czasy chodzi a o sposób przedstawienia historii i tego co czytelnik, który po taką powieść sięga w swoim życiu przeżył, doświadczył, co przeczytał... Jeśli było to "mocniejsze" w jego oczach bardziej "wybitne" i ciekawsze, to taka "Złodziejka.." może nie wywołać żadnego wrażenia ;)

      Usuń
    2. Po części owszem, chodzi o przedstawienie historii. Po drugie - większość z tych książek jednak nie bierze na tapet jednego z najbardziej delikatnych tematów w naszej historii (zwłaszcza delikatnego dla nas, Polaków). Dlatego owszem, setting powieści tutaj bardzo dużo robi, bo to po prostu niezwykle trudny temat do ogrania, ZWŁASZCZA w chwili, w której mamy bardzo dużo prawdziwych źródeł, bo książek na faktach o takiej tematyce naprawdę nie brakuje.

      Usuń
    3. Może autor powieści nie miał do nich dostępu lub nie chciał się zagłębiać. Albo od początku zamierzał opisać to właśnie w taki a nie inny sposób.

      Usuń
    4. Może ma to związek też z tym że na całą opowieść patrzymy oczami dziecka?

      Usuń
    5. Właśnie nie dziecka, a śmierci.

      Usuń
    6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  4. Mam i na pewno kiedyś spróbuję. Nie wiem, czy to rzeczywiście coś w moim guście, ale zaciekawiły mnie te wszystkie opinie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Miałam podobne odczucia co do tej książki - mam wrażenie, że gdybym czytała tę książką jako młodsza osoba, spodobałyby mi się te urywane rozdziały, ale teraz już niespecjalnie. Mimo że mogę książkę określić jako dobrą, nie widzę powodów do zachwytu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło widzieć, że nie wszyscy tak ją uwielbiają, mimo że na LC ze świecą szukać negatywnej opinii :D

      Usuń
    2. Osobiście nie kieruje się zbytnio opiniami na LC. Część z nich jest nieco przesadzona - powieści są chwalone ponieważ zostały otrzymane w ramach współpracy. Trzeba trochę przymykać oko ;)

      Usuń
    3. Owszem, ale zwykle jak rozwijasz te opinie i lecisz w dół to jakaś szczera i napisana przez bardziej krytycznego czytelnika się trafia (widać to zwykle po niższej ocenie XD). A w tym przypadku pamiętam, że miałam problem, by taką w ogóle znaleźć.
      Ach, no i weź poprawkę, że większość blogerów to osoby, które podchodzą do czytania jak do przyjemnego oderwania czasu. Nie rozkładają tekstu na części pierwsze, nie edukują się w tym kierunku - po prostu sobie czytają. Dlatego ich wymagania często nie są bardzo wysokie, a co za tym idzie - opinie są pozytywne. Darmowe egzemplarze często nie mają aż tak dużo do rzeczy.

      Usuń
    4. Moja Mama kilka razy mi mówiła, ze jeśli coś jest wychwalana to należy patrzeć na to przez palce - zazwyczaj wcale takie rewelacyjne nie jest. Więcej opinii w tym tych negatywnych najczęściej można znaleźć w postach tego typu jak ten - ktoś nie chwali powszechnie zachwalaną pozycje i wówczas wiecej osób zaczyna sie ujawniać ;)
      Pisząc powyższy komentarz chyba trochę źle się wyraziłam. Nie pakuję wszystkich bloggerów do jednej szufladki. Zgadzam się z Tobą i mam tego świadomość ale niejednokrotnie miałam wrażenie, że bloger lub youtuber nie przeczytawszy książki wypowiadał się o niej tak jakby to zrobił i to w samych plusach. Tak jak wspomniałam - nie pakuję wszystkich do jednej szufladki ale i tacy "nieuczciwi" recenzenci piszą i publikują.

      Usuń
    5. Też tak mam, że jeśli nie widzę żadnych negatywnych opinii na LC, to jestem podejrzliwa. :P Tak samo mam też z "Intruzem" Meyer, który imho był okropny, a tymczasem nigdzie nie widziałam negatywnych komentarzy o nim.

      Usuń
    6. Znając życie mi też by się nie spodobał, dlatego... nie widzę sensu tego sprawdzać :D

      Usuń
  6. Czytałam ją już naprawdę spory kawałek czasu temu (chyba jeszcze przed blogowaniem) i nie za bardzo ją pamiętam, ale dobrze ją wspominam, być może rzeczywiście nie jest aż tak wiarygodna i pewnie jest wiele lepszych pozycji poruszających ten temat, ale ja pewnie się nad tym nie zastanawiałam, mnie to nie przeszkadzało. :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Sama często tak mam, że coś co powszechnie zachwyca, mnie nie przypada do gustu. "Złodziejkę książek" czytałam jakieś osiem lat temu i wtedy- pomimo wad, jakie dostrzegałm- podobała mi się. Teraz z perspektywy czasu i bardziej sprecyzowanych upodobań czytelniczych, mogę stwierdzić, że o Holocauście jest mnóstwo lepszych publikacji. Kończąc, książka nie jest zła, ale zachwytu nie wzbudza. Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy czytałam tę książkę pierwszy raz nie rozumiałam o co tyle zachwytu. Przy drugim czytaniu, gdy byłam starsza zrozumiałam ją i dołączyłam do tych, którzy ją lubią. Nie wychwalam jej non stop, ale zapadła mi w pamięć do tego stopnia, że pamiętam jej fabułę, a to już coś znaczy w moim przypadku.
    Wiem jednak, że nie wszystkim przypadnie do gustu i to jest normalne, bo nie ma książki ,która zadowoliłaby wszystkich na świecie ;)

    Pozdrawiam,
    Lady Spark
    [kreatywna-alternatywa]

    OdpowiedzUsuń
  9. Od dawna chcę przeczytać Złodziejkę, ale do tej pory jeszcze tego nie zrobiłam, bo dość sceptycznie do niej jednak podchodzę. Trochę też ewoluował mój gust i przez to nadal odkładam lekturę. Ale w końcu to może zrobię, chcoaiżby z ciekawości...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto po nią sięgnąć przez wzgląd na jej popularność :)

      Usuń
  10. Właśnie dużo razy już widziałam tą książkę i mnie zaciekawiła. Myślę, że w końcu trzeba będzie po nią sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja czytać ani oglądać nie zamierzam, nie moje klimaty i nie rozumiem, czemu jest o niej tak głośno, bo dla mnie to po prostu kolejna książka o wojnie...

    OdpowiedzUsuń
  12. Z zaciekawieniem czytałam Twoją recenzję, która różni się od wielu innych na temat tej książki. W pewien sposób poruszył mnie Twój punkt widzenia i zmusił do przemyśleń.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja bardzo lubię książki, których akcja dzieje się w czasach 2 wojny światowej, także bardzo bym chciała przeczytać tę książkę, a że nie jestem zbytnio wymagającym czytelnikiem, to pewnie mi przypadnie do gustu. ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Mi ta książka bardzo się podobała. Może rzeczywiście jest mnóstwo u nas książek w tym temacie, ale tutaj poruszył mnie sposób przedstawienia tych historii. A dla mnie historia nie musi być na faktach, bo zdaję sobie sprawę, że takich sytuacji czy historii podczas wojny były miliony... niestety...

    OdpowiedzUsuń
  15. Z chęcią przeczytam tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony