Krąg
zrzesza nadzwyczajnych artystów. Artystów oszustw, którzy ze swojego fachu
zrobili niemalże sztukę. W zakładzie opiekuńczym umiera jeden z jego byłych przywódców,
przekazując swojemu synowi zeszyt z tajnymi, nielegalnymi informacjami. Młody
mężczyzna kontaktuje się z dawnym krewnym swojego ojca, przygotowując taki szwindel,
jakiego świat jeszcze nie widział.
Tytuł: Szwindel
Autor: Jakub
Ćwiek
Liczba
stron: 400
Gatunek: kryminał,
sensacja
Wydanie: Marginesy,
Warszawa 2019
|
Mam
na swoim koncie już piętnaście książek Ćwieka. Myślę, że mogę więc uznać, że
całkiem dobrze znam pióro tego autora, zwłaszcza, że sięgałam po jego dzieła z
różnorakich gatunków. „Szwindel” jednak jest dla mnie dość dużą zagwozdką i nie
do końca wiem, jak mam go ocenić. Bo choć to nie jest książka zupełnie zła… to
nie powiedziałabym, że sprawiła mi szczególnie dużo radości.
„Kłamca”
i „Chłopcy” tego autora były lekkimi, ale przyjemnymi urban fantasy. „Dreszcza”
nie lubię, „Ciemność płonie” była naprawdę cudnym horrorem. „Grimm city”
uwielbiam za klimat, „Drobinki nieśmiertelności” wyleciały mi z pamięci, podobnie
jak zeszłoroczny „Bezpański. Ballada o byłym gliniarzu”. Wynika z tego tyle, że
fantastyka tego autora przynajmniej zostaje mi w głowie, a dwie pozycje z innego
gatunku nie do końca sprawiły mi tyle przyjemności, ile oczekiwałabym po autorze
z raczej lekkim piórem, który lubi zabawy z popkultrurą. Ze „Szwindlem” chyba
będzie podobnie: nie sądzę, bym ten tytuł zapamiętała na dłużej.
To
w pewnym sensie kolejny „debiut” Ćwieka. Na okładce „Szwindla” widzimy napis „kryminał”
i książka też w ten sposób była promowana. To miała być pierwsza powieść z tego
gatunku Kuby, która nie zawiera elementów fantastycznych (nie zapominajmy, że
po kryminał jako taki Ćwiek już sięgał, choćby przy okazji „Grimm city”). Tyle,
że ja w życiu nie określiłabym „Szwindla” mianem typowego, generycznego
kryminału. To bardziej powieść sensacyjna, kojarząca mi się z filmem „Vabank”
Machulskiego.
Pod
względem stylu „Szwindel” wypada po prostu przyzwoicie. Ćwiek ma wyrobione
pióro – nie jedną książkę już napisał i wie, jak to się robi. Tekst raczej
wchodzi dość lekko i bez większego problemu. Przy okazji dostajemy sporo, typowych
dla tego twórcy, nawiązań do popkultury.
Nie
wątpię też w to, że Ćwiek do pisania tej książki porządnie się przygotował. To,
jak wygląda Krąg i jak funkcjonuje przynajmniej sprawia wrażenie czegoś całkiem
realistycznego. Jestem w stanie uwierzyć, że faktycznie może istnieć grupa
przestępcza, która swoje akcje uznaje za sztukę i podchodzi do nich w niezwykle
teatralny sposób. Niestety, sama linia fabularna, konstrukcja powieści i
postacie moim zdaniem nie wypadają szczególnie dobrze.
To
nie jest szczególnie długa powieść. Dostajemy czterysta stron, zapisanych wcale
nie takim małym drukiem. A mimo to autor przedstawia nam naprawdę wielu
bohaterów, bezustannie pomiędzy nimi skacząc. Trudno było mi więc przywiązać
się szczególnie do kogoś z nich, zwłaszcza, że właściwie w „Szwindlu” po prostu
nie ma pozytywnych, albo przynajmniej wyjątkowo intrygujących postaci.
Bohaterowie w tej książce po prostu są, działają w ramach historii, ale nie
sądzę, by to były postacie, z którymi ktoś chciałby spędzić kolejne kilka
tomów.
Ponadto
przez to skakanie pomiędzy postaciami początkowo czytelnik może mieć drobny
problem z odnalezieniem się w historii. Mam wrażenie, jakby konstrukcja tej
książki była zbyt skomplikowana dla autora, który po raz pierwszy sięgnął po
ten gatunek, pozbawiony fantastycznych elementów. Gdy zaś szwankuje i
konstrukcja, i postacie, którym się nie kibicuje… to i fabuła przestaje być angażująca.
Gdybym
miała krótko opisać „Szwindel” to użyłabym jednego słowa – „meh”. To nie jest zupełnie
zła książka. Da się ją płynnie i szybko przeczytać, nie wątpię, że da się go
też polubić. Autor też dobrze przygotował się do samego pisania, a jego powieść
porusza całkiem istotny (choć niezbyt krwawy) problem. Tyle, że to po prostu
nie jest to, co miałabym ochotę czytać. Po wstępie, który był w miarę
interesujący, moja uwaga związana z tą książką zaczynała opadać, aż znikła
niemal zupełnie, gdzie to przecież zakończenie powinno wbić mnie w fotel.
Sprawdzić ten tytuł jak najbardziej można, ale na pewno „Szwindel” nie dołączy
do moich ulubionych książek napisanych przez Ćwieka.
*
* *
Wiesz,
że prawie każdy człowiek szuka kogoś, kto go zrozumie, kto będzie drugą połówką
zdolną ukończyć nasze zdania. Kluczem do sukcesu jest więc układanie swojej
opowieści wyłącznie z takich zdań, które druga strona umie skończyć i tylko
czeka, by to zrobić. Wtedy stworzysz iluzję, że od początku spoglądacie w tym
samym kierunku.
Fragment
„Szwindla” Jakuba Ćwieka
Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi czytampierwszy.pl!
Jeszcze nie miałam okazji się z nią zapoznać :)
OdpowiedzUsuńJestem w trakcie czytania tej książki i również nie jest to dla mnie kryminał. Raczej opisy przestępstw z wątkiem fabularnym.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
A jak Ci się to ogólnie podoba?
Usuń