niedziela, 1 września 2019

Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Wschód - zachód: Rozległe stepy i cień olbrzymiego miasta



Czaardan to nie oddział. To rodzina, do której przystępujesz na dobre i na złe. Kailean doskonale o tym wie i docenia bycie częścią drużyny Laskolnyka, legendarnego generała, który postanowił przewodzić niewielkiej grupie najemników, pilnującej rozległych stepów.  Mieszkający po drugiej stronie kontynentu Altsin nie może pochwalić się tak cudowną rodziną. Młody złodziejaszek pracuje sam, będąc jednak pod opieką jednego z najpotężniejszych ludzi w mieście. Jego codziennością są bijatyki w ciemnych zaułkach olbrzymiego miasta, niewielkie napady i zakazana magia, która już lata temu zakorzeniła się w Ponkee-Laa.

Tytuł: Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Wschód - zachód
Tytuł serii: Opowieści z meekhańskiego pogranicza
Numer tomu: 2
Autor: Robert M. Wegner
Liczba stron: 688
Gatunek: high fantasy
Wydanie: Powergraph, Warszawa 2018
Po pierwszym tomie „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” byłam przekonana, że sięgnę po kolejny tom. Naprawdę nie łatwo znaleźć tak dobre jakościowo, polskie high fantasy, które jednocześnie miałoby w sobie świeżość, przygodę, dobrze nakreślony świat, a przy tym pozostawałoby klasyczne w swoim gatunku. Druga część książki Wegnera w żadnym razie mnie nie zawiodła. Przeciwnie, wschód i zachód są w moim odczuciu wręcz ciekawsze od północnej i południowej części tych opowieści.
Sama konstrukcja książki pozostaje niezmienna w stosunku do tomu pierwszego. „Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Wschód - Zachód” podzielone są na dwie części, opowiadając o dwóch głównych bohaterach i dwóch różnych światach. Dzięki temu stopniowo coraz lepiej poznajemy świat przedstawiony, jednocześnie mając czas, by przywiązać się do naprawdę sympatycznych bohaterów. Ponadto to wciąż zbiór opowiadań. Podobnie jak w cyklu o Geralcie z Rivii Andrzeja Sapkowskiego, tak i tutaj zaczynamy od połączonych ze sobą opowieści, które równie dobrze działają jako całość, jak i zupełnie odrębne twory.
W stylu Wegnera naprawdę coś jest. Z jednej strony jego pióro jest na tyle lekkie i klarowne, by całość bez problemu pochłonąć. Osobiście nie czułam zagubienia w świecie przedstawionym, czy „niezrozumienia się” z autorem. Jednocześnie jego opowiadania są niezwykle zgrabne, przepełnione emocjami, przygodą i sercem do tworzonego świata, nie mając w sobie ani grama infantylności. „Opowieści…” to naprawdę pełnokrwiste high fantasy w najlepszym wydaniu.
W poprzedniej części autor przedstawił czytelnikom północ i południe Imperium Meekhańskiego. Ta pierwsza część była bardzo militarna, a ja mimo wszystko nie jestem wielkim fanem kwestii związanych z tym tematem. Dlatego dużo bardziej podobała mi się część druga, w której autor wyszedł od romansu, czerpiąc z kultury Bliskiego Wschodu. Mimo tego obydwie części nie sięgały do tych moich najbardziej lubianych motywów. Z tym tomem jest inaczej. Najpierw dostałam grupę najemników, którzy poruszając się na stepie, a więc spędzają ogrom czasu na swoich wierzchowcach. Są do nich przywiązani i traktują ich jak wspólników, a nie – po prostu konie. Zażyłość głównej bohaterki, Kailean, zarówno do czardaanu, jak i jej wierzchowca to coś, co przynajmniej mi jest bliskie.
Część zachodnia jest zaś czymś, czego naprawdę brakowało mi w ostatnio czytanej przeze mnie fantastyce. Wegner sięga w niej po łotrzykowskie historie i odrobinę dark fantasy, tworząc bohatera, na którym naprawdę mi zależało. Co prawda wcale nie tak dawno poznałam utrzymane w podobnym klimacie „Dwie karty” Agnieszki Hałas, ale tam nie czułam aż takiego przywiązania do postaci i świata, jak w tym przypadku.
„Opowieści z meekhańskiego pogranicza” są naprawdę wyjątkowym tworem jak na polski rynek. Stworzone z rozmachem, czerpiące z klasycznego high fantasy, ale jednocześnie mające w sobie coś unikalnego i ciekawego. Na pewno będę kontynuować przygodę z tą serią, a tych, którzy o tych książkach jeszcze nie słyszeli, bądź wciąż się wahają po prostu zachęcam do zapoznania się z twórczością Wegnera. Jeśli tylko lubicie przygodowe fantasy z elementami militaryzmu (bo i w tym tomie parę starć się znajdzie) to nie wątpię, że przedstawione przez autora historie przypadną Wam do gustu.
* * *


– Aha. Ciekaw jestem tylko, dlaczego, jeśli chodzi o walkę dobra ze złem, kapłani tak rzadko ruszają sami swoje tyłki. Gadanie, gadanie, gadanie, a potem zawsze idźcie dzieci tłuc się z siłami Mroku sami, bo ja tu muszę jeszcze Świątynię pozamiatać…
–  Wina się napić – dodała Daghena.
– Dziewkę wy… – Kailean obejrzała się, wyczuwając ruch – … wyspowiadać.
Fragment „Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Wschód – zachód” Roberta M. Wegnera

2 komentarze:

  1. Wschód był świetny, szczególnie ekipa Laskolnyka :) Na tej części bawiłam się najlepiej, a mam za sobą już trzy tomy i ostrzegam, że Niebo ze stali to już samodzielna powieść i jest zupełnie inaczej. Nie wszystko mi się podobało i zdecydowanie opowiadania bardziej do mnie przemówiły, ale i tak szanuję tę serię. Niebawem powrócę do kolejnych tomów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam świadomość, jak mniej więcej wygląda kolejny tom. ;) Zobaczymy, krótką formę często mimo wszystko łatwiej ogarnąć.

      Usuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony