W
świecie, w którym czają się wampiry, musi istnieć równowaga. Szesnastoletnie
Buffy (Sarah Michelle Gellar), wybrana na pogromczynie wampirów, musi pogodzić
szkolne życie z wykonywaniem swojego przeznaczenia.
„Buffy: postrach wampirów”
sezon 1
serial fantasy, młodzieżowy
|
Gdy
zaczęłam oglądać tę produkcję przeszła mi przez myśl jedna, może głupia, ale
przynajmniej dla mnie istotna rzecz. Dziewczynki będące w wieku nastoletnim na
przełomie wieków mogły uwielbiać i podziwiać wyjątkową dziewczynę, która walczy
z siłami ciemności. Te jednak, które – jak ja – w ten wiek weszły jakieś 10-15
lat później dostały papkę pod postacią paranormalnych romansów, w których co
prawda występowały wampiry, ale raczej tylko w formie obiektów westchnień. Trochę
szkoda, że ten konkretny rodzaj fantastycznego stworzenia ewoluował w tym kierunku,
czyż nie?
Nie
oznacza to oczywiście, że historia Buffy jest perfekcyjna. Po pierwsze, to
stary serial, który dość mocno się zestarzał. Efekty specjalne często wyglądają
raczej zabawnie, niż strasznie. Jego formuła jest typowo telewizyjna. Odcinki
są krótkie i raczej opowiadają zamknięte historie, dlatego jeśli opuścicie
jeden czy dwa odcinki, nic się nie stanie. Kluczowa fabuła rozgrywa się w tle,
a relacje między postaciami nie są za mocno rozbudowywane. Nie ma w końcu nic
dziwnego w tym, że w poprzednim odcinku Buffy nie wspominała słowem o jakimś
chłopaku, a w następnym już go uwielbia i jest w nim zakochana, prawda?
Postacie
też są raczej schematyczne. Nasza główna bohaterka to Mary Sue. Ładna, mądra,
wysportowana, miła. Buffy nie ma właściwie jakiś bardzo konkretnych
zainteresowań, czy cech. Jest po prostu pogromczynią wampirów, która czasem
zachowuje się jak zbuntowana nastolatka, a czasem – jak rasowy zabójca.
Wszystko zależy od tego, czego wymaga od niej scenariusz.
Buffy
oczywiście otaczają przyjaciele. Giles (Anthony Head), bibliotekarz zajmujący
się zbieraniem informacji dla naszej pogromczyni niby ma ją szkolić, ale w
praktyce – tylko grzebie w książkach i czasem próbuje zastępować jej rodziców,
bo mama bohaterki spychana jest na piętnasty plan. Xander (Nicholas Brendon)
odgrywa rolę chłopaka zakochanego nie w tej osobie co trzeba, prędko lądując w friends
zonie. Jest głupkowaty, ale odważny, gdy scenariusz tego wymaga. Willow (Alyson
Hannigan) to chyba moja ulubiona postać z kręgu Buffy. Jest tą
najnormalniejszą, cichą, ale miłą dziewczyną, której nie brakuje oleju w głowie
i która raczej interesuje się tym, czym ma. Każdy w drużynie ma więc konkretne
zadanie i konkretne miejsce, raczej nie próbując wychodzić ze swojego schematu.
Oczywiście
mamy też Angela (David Boreanaz). Tego tajemniczego mężczyznę, który niewątpliwie
był (i może dalej jest?) obiektem westchnień nastolatek. Mrukliwy, ale pomocny.
Niby doskonały, ale jednak – też potrafiący się bać. Skomplikowany… ale właściwie
to nie, widziałyśmy tego typa miliony razy na ekranie i w książkach, prawda,
dziewczyny?
[SOPILER]
Wątek z nim i Buffy skupia się oczywiście na wzajemnym zauroczeniu, które nie
może nigdy się w pełni spełnić z powodu wampiryzmu zainteresowanego. Można
byłoby rzec – w scenach, w których występuje ta dwójka dostajemy po prostu „Zmierzch”.
Jednakże, z kilkoma zmianami, z których część wypada lepiej, a część gorzej od
powieści Meyer.
Gorzej
na pewno wypada samo budowanie relacji między tą dwójką, bo poza wymianą
pojedynczych zdań, nic się między nimi nie dzieje. Gorzej, bo Angel ma ponad
200, a nie ponad 100 lat i przeżył więcej, niż Edward, a wciąż zakochuje się w
niekoniecznie bardzo dojrzałem 16 latce. Lepiej – bo sam koncept wampiryzmu w „Buffy…”
jest o wiele ciekawszy i gdyby ten serial był tworzony dzisiaj, wyobrażam sobie
furtkę, w której z tego mogłoby wyjść coś naprawdę ciekawego. [KONIEC SPOILERA]
Współcześnie
„Buffy: postrach wampirów” jest bardzo, bardzo sztampowym serialem młodzieżowym,
który nie wygląda za dobrze w obrazku i który dostosowany jest to oglądania raz
na tydzień w tle, przy odrabianiu zadań domowych, a nie do połykania wszystkich
sezonów na raz w pełnym skupieniu. Co najmniej połowa odcinków w sezonie
pierwszym to zapychacze, w którym to bohaterowie muszą borykać się z typowymi,
szkolnymi problemami i z pomniejszymi zjawami, demonami, duchami itd., itp.
Zgaduję jednak, że gdy wychodził, był jednym z niewielu tego typu produkcji dla
nastolatków i mógł robić wrażenie. Dziś więc jest to raczek produkcja, którą
można nadrobić w ramach poszerzenia popkulturowej świadomości, ale nie
pasjonująca historia, którą człowiek pochłonie w całości. W każdym razie, jeśli
będę miała chwilę, chętnie nadrobię kolejne sezony, puszczając je w „tle”. Być
może im nasza bohaterka będzie starsza, tym poważniejsza stanie się ta
produkcja?
Pamiętam, jak zawsze płakałam w podstawówce, że gdy wracam ze szkoły to Buffy się akurat kończy :)
OdpowiedzUsuńKiedy ten serial święcił triumfy w polskiej telewizji miałam raptem kilka lat i nie byłam za bardzo nim zainteresowana ;). Potem widziałam kilka pojedynczych odcinków, ale też się nie wciągnęłam i chyba nie zamierzam tego nadrabiać.
OdpowiedzUsuńCiekawe i bardzo trafne jest natomiast Twoje porównanie tego serialu do "Zmierzchu", bo w sumie mamy tu taki paranormal romance w wersji dla nastolatek, więc ten sam gatunek ;).
Tyle, że jednak "Buffy" nie opiera się tylko na romansach i to ją trochę ratuje.
UsuńMam podobnie jak ty - jak wyszedł byłam kompletnie nie zainteresowana, w sumie nigdy nie obejrzałam i choć planuję nadrobić i zobaczyć, na co był ten cały szał, to jakoś nie mogę się zebrać :)
OdpowiedzUsuńmojim zdaniem serial buffy postrach wapirów jest bardzo świetnym serialem na którym się wychowałem i jest serialem mojej młodości
OdpowiedzUsuńBardzo serdecznie pozdrawiam wszystkich fanów seralu Buffy postrach wapirów serdeczne pozdrawiam bardzo kocham ten serial
OdpowiedzUsuń