Jakub
Szela był zwykłym chamem, pozbawionym ojca i matki, wychowywanym przez
właściwie obcego człowieka. Gdy w młodości oddaje serce niezwykłej dziewczynie,
która wcale go nie kocha, jeszcze nie wie, że utracił coś bardzo ważnego. Lata
mijają, a chłopiec zmienia się w mężczyznę. Zaprzyjaźnia się wtem z wężami,
które są gotowe spełnić jego największe marzenie… pod warunkiem, że w jego
piersi znów zabije serce.
Ani
postać Jakuba Szeli, ani Radka Raka nie były mi bliżej znane przed lekturą
tejże powieści. „Baśń o wężowym sercu” to zeszłoroczna, nominowana do wielu
nagród powieść. Z resztą, wydał ją przecież Powergraph, który słynie z dość
dobrej jakościowo literatury fantastycznej. Nie ma w tym nic dziwnego.
Spodziewałam
się powieści dobrej literacko. Taką też z resztą dostałam. „Baśń o wężowym
sercu” jest książką napisaną przepięknym stylem. W trakcie lektury kojarzyła mi
się trochę z „Wodą na sicie” Anny Brzezińskiej. Obydwie powieści są dość mocno
poetyckie i obydwie łączą magię z historią.
Z
taką różnicą, że w książce Radka Raka mniej jest elegancji, obecnej w powieści
Brzezińskiej. Nic dziwnego: akcja rozgrywa się w końcu na wsi i to jak
najbardziej do historii pasuje. Więcej jest za to realizmu magicznego, typowej
baśniowości, a mniej klasycznego fantasy. Tytuł dobrze oddaje ducha tej
książki. Radek Rak nie do końca skupia się na wyjaśnianiu tego, jak działa
magia, po prostu uznając ją za oczywistą. W ramach przykładu weźmy fragment z
niemal samego początku. Autor przedstawia nam realistyczną wieś sprzed kilku
stuleci, początkowo buduje ją stosunkowo konsekwentnie… aż tu nagle jedna z
postaci po prostu podchodzi i wyjmuje ze swojej piersi serce. Po czym postać
odwraca się i odchodzi. Narrator zaś uznaje to za zupełnie normalne, nie
wyjaśnia żadnego mechanizmu działania.
I
te dwie cechy – wiejskość oraz realizm magiczny – sprawiły, że po każdej
stronie byłam coraz mniej zainteresowana lekturą. Nie dlatego, że to jest
powieść zła, czy kiepsko napisana. Absolutnie nie. Doceniam „Baśń o wężowym
sercu” i nie mam nic przeciwko, aby Radek Rak zgarnął za nią wszystkie możliwe
nagrody. Problem polega na tym, że ani polsko-wiejskie klimaty nie do końca mi
odpowiadają, ani realizm magiczny, który od zawsze wzbudza we mnie wewnętrzną
niechęć. To kwestia osobistych preferencji, a nie jakości powieści. Niemniej,
trzymałam się dzielnie mniej więcej do połowy powieści, kiedy to musiałam
regularnie wracać do poprzednich stron, bo po prostu traciłam orientacje w
narracji i wydarzeniach.
Nie
jestem w stanie ocenić tego, w jaki sposób Radek Rak podszedł do kwestii
historycznej. Jego styl jest w bardzo dobry sposób stylizowany, jednak nie znam
się na samej historii na tyle, aby móc ocenić oddanie realiów jako takich.
Niemniej, to nie jest książka historyczna, a jedynie pewna próba odwołania się
do obrośniętej legendami postaci. Nawet,
jeśli coś się nie zgadza to nie jest w tym przypadku istotne. Byłoby, gdybyśmy
mieli do czynienia z podręcznikiem bądź książką naukową. Ale nie mamy.
Nie bardzo wiem, cóż mogę tu jeszcze dodać. Wydaje mi się, że na pewno z powieści więcej wyciągną te osoby, które faktycznie wiedzą coś o Jacku Szeli. Na pewno też to może być ciekawa pozycja dla tych, którzy nie lubią klasycznej fantastyki. Z resztą, gdyby było inaczej powieść nie byłaby nominowana ani do Nike, ani do Gdyni. A jest, podobnie jak do tegorocznego Zajdla. Wydaje mi się też, że ci, którzy lubią „Wodę na sicie” Brzezińskiej mogą tę powieść sprawdzić, bo istnieje dość duża szansa, że jednak ta książka też przypadnie im do gustu, mimo że Radek Rak idzie w swojej powieści w nieco innym kierunku. „Baśń o wężowym sercu” to naprawdę dobra książka. Tyle, że nie do końca dla mnie.
Szala kojarzy mi się z "Weselem" Wyspiańskiego. I to tyle mojej wiedzy. Bardzo chętnie dowiedziałabym się o tej postaci czegoś więcej. Kusi mnie ta książka coraz bardziej, choć w fantastyce nie gustuję. Jest dla mnie jednak nadzieja, bo napisałaś, że to może być coś dla osób, które nie odnajdują się w klasycznej fantastyce. :) Muszę się poważnie zastanowić.
OdpowiedzUsuńJa chyba nigdy nawet nie poznałam "Wesela" w całości i niewiele z niego pamiętam. XD No ta powieść nie jest na pewno typowym, klasycznym fantasy, więc warto sobie na nią zerknąć. ;)
UsuńBardziej podobało mi się "Puste niebo" - jest równie dobre językowo, ciekawsze fabularnie, a jednocześnie bardziej podatne na interpretacje. Wydaje mi się, że w "Baśni" Rak miał trochę mniej do powiedzenia, choć to nadal bardzo dobra książka.
OdpowiedzUsuńPewnie kiedyś sobie sprawdzę. :) Muszę przetestować jak najwięcej ksiażek Powergraphu.
Usuń