Przełom XIX i XX w. Atanazy Pernat, mieszkający w praskim getcie, zajmuje się wycinaniem kamei. Pewnego dnia w jego ręce trafia tajemnicza książka.
To, że jakaś książka jest klasykiem, wcale nie oznacza, że jest literaturą, która będzie mi się szczerze podobać. Na przykład doskonale wiem, że z twórczością takiego Witolda Gombrowicza nie jest mi kompletnie po drodze i nawet nie będę udawać, że mam ochotę po niego sięgać. Jak się okazało, do grona takich klasycznych twórców dołącza również Gustav Meyrink. Jego „Golem” zdecydowanie nie jest czymś dla mnie.
Przyznaję, że o tym twórcy w ogóle dowiedziałam się czystym przypadkiem. Wydawnictwo Vesper oferowało na stronie swojej księgarni paczkę z klasykami grozy, a że trzy na pięć miałam w planach, to po prostu wzięłam, uznając, że mogę taką literaturę sprawdzić. I niestety, po prostu nie trafiłam na coś, co mnie interesuje.
Golem Gustaw Meyrnik wyd. Vesper, 2014 |
Zacznijmy jednak od rzeczy, które w „Golemie” doceniam. Przede wszystkim: styl. W moje ręce trafiło pierwsze polskie tłumaczenie z 1919 roku autorstwa naszego poety, Antoniego Lange. I zdecydowanie widać, że słowa poukładane są zręcznie, a krótkie scenki same w sobie przynajmniej mi czytało się dobrze. To jest ładnie napisana i przetłumaczona powieść.
Drugą rzeczą jest nawiązanie do żydowskiej kabały. Acz nawiązanie samo w sobie, niekoniecznie już wykonanie, bo po prostu powieść w całości była dla mnie męcząca. Trzecią rzeczą są pojedyncze sceny, relacje między postaciami, opisy niektórych wydarzeń: te naprawdę momentami potrafiły mnie zainteresować.
Niestety, jak już wspomniałam, całościowo to nie jest kompletnie coś dla mnie. Być może dlatego, że najzwyczajniej w świecie spodziewałam się czegoś innego? Co prawda o autorze nie wiedziałam wcześniej właściwie nic, ale patrząc na tytuł i inne dzieła z podobnego okresu, miałam chyba nadzieję na opowieść o potworze i obserwację jego drogi. A jednak tego po prostu kompletnie nie dostałam. Za to dostałam opowieść, która docierała do mnie jak przez mgłę, a im bardziej próbowałam się na treści skupić, tym mniej docierał do mnie sens fabuły i po prostu traciłam zainteresowanie.
Zdecydowanie, nie polubiliśmy się. I w gruncie rzeczy nawet nie jestem w stanie wskazać jakiś bardzo konkretnych powodów. To po prostu nie jest lektura dla mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.