Niezbyt często sięgam po literaturę faktu, a ostatnio, gdy to się już dzieje to… mam pecha. Kolejna książka okazała się kompletnie nie tym, czego chciałam. W gruncie rzeczy nie wiem, czego się spodziewałam, ale na pewno nie zależało mi na czymś takim. „Pi razy oko” Mattas Parkera, podobno znanego Youtubera (którego osobiście nigdy nie oglądałam), jest książką kompletnie nie dla mnie.
Pi razy oko Matt Parker wyd. Insignis, 2021 |
Dlaczego? Powodem jest jej struktura, znana mi już z innych książek, np. z „Rzeczy o ptakach”. To zbiór ciekawostek podzielonych tematycznie na trzynaście rozdziałów. Każdy fragment to case study. Autor przedstawia nam sytuację, która jest śmieszną lub tragiczną pomyłką, a następnie poddaje ją matematycznej analizie. Wyjaśnia, skąd wziął się błąd i w jaki sposób można próbować go uniknąć. I o ile pisze dość lekko, a same sytuacje bywają cudnie absurdalne, to taka forma mnie niezwykle męczy.
Gdy dostaje wiele rozdziałów, z krótkimi ciekawostkami to po prostu nie umiem się do nich przywiązać. Często książki czytam ciągiem, a w takiej sytuacji tego typu pozycje robią się po prostu nudne i trudne do przyswojenia. Jeśli przeczytam na raz o 10 sytuacjach, to zapamiętam może jeden. A jak dodamy do tego moje ogólne problemy z liczbami i matematyką to okaże się, że zapamiętam wyłącznie anegdotę: nie jestem w stanie faktycznie nauczyć się czegoś matematycznego z tego typu pozycji.
Jednocześnie mój brak wiedzy w temacie pozwala mi jedynie ocenić formę książki jako takiej, a nie faktyczność faktów i założeń. Wierzę, że autor w tym względzie nie popełnił wielu błędów, ale nie mogę mieć takiej pewności.
Wydaje mi się jednak, że to jest książka, która może pasować jednej grupie osób przede wszystkim: amatorom matematyki. Nie znawcom tematu, bo ci niemal na pewno po prostu te zasady matematyczne znają. Ale na przykład uczeń szkoły średniej, który przygotowuje się do matury i intrygują go tego typu ciekawostki, już być może będzie z tej książki naprawdę czerpał. Choćby po to, by zabłysnąć na lekcjach.
Muszę dodać jeszcze tylko kwestię tego, że nie podoba mi się do końca podejście Parkera do tragedii. Jasne, założenie tej książki jest takie, że ta ma być lekka i przyjemna. Po to, by po prostu zainteresować matematyką i to jest jak najbardziej OK. Ale autor nie zmienia tonu nawet jeśli pisze o tragediach, np. wynikających z tworzenia nieprzemyślanej architektury. I przyznaję, trochę mnie to momentami raziło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.