sobota, 11 lutego 2023

Idiota skończony: męska, rozrywkowa pulpa fantastyczna


„Idiota skończony” to antologia, która miała bodaj być jakąś jubileuszową książką Fabryki Słów. Coś jednak nie wyszło i ukazała się znacznie później, niż miała, a poza tym mam wrażenie, że przeszła bez echa. Kojarzę ją z premier w 2018 roku, ale nie zwróciłam na nią wtedy szczególnej uwagi, a w tym konkretnym roku byłam bardzo na bieżąco z nowościami i książkowymi mediami społecznościowymi, więc gdyby było inaczej: pamiętałabym. 

Idiota skończony
wyd. Fabryka Słów, 2018
wielu autorów

I właściwie jak najbardziej rozumiem dlaczego. Antologię, ogólnie rzecz biorąc, mają tendencje do bycia nudnawymi. Trzeba przebić się przez większość opowiadań dla tych kilku, które nadają się do dłuższej rozmowy na ich temat. Z tym że w tym przypadku… nie do końca jest po co. A przynajmniej jeśli jest się czytelnikiem z podobnymi preferencjami do mnie.

W tym zbiorze można znaleźć dwanaście tekstów, w tym dwa napisane przez kobiety. Nie wspomniałabym o tym, gdyby nie to, że to właśnie te dwa najbardziej się wyróżniają. Autorką tekstu, które posłużyło antologii za tytuł, jest Aneta Jadowska. Ten sam tekst dał początek całej serii opowiadań, które obecnie można znaleźć w liczącym dwa tomy cyklu „Klan Koźlaczków”. Nie jest to najlepsze opowiadanie jako takie. Ot, miłe, obyczajowe, słodkie. Babskie. Ale właśnie przez to na tle pozostałych po prostu się wyróżnia.

Drugie opowiadanie zostało stworzone piórem Ewy Białołęckiej i nosi tytuł „Garażowy”. To lekkie, żartobliwe fantasy, którego akcja rozgrywa się w alternatywnej rzeczywistości, w której ludzie zamiast kotków, adoptują skrzaty domowe. Ma w sobie sporo życia, ale w ogólnym rozrachunku to miły, rozrywkowy, ale… przeciętniak.

Tyle że pozostałe dziesięć tekstów to niemal wyłącznie stereotypowo męska fantastyka. Taka, w której roi się od militariów, są zombie i końce świata, jest mhrocznie i surowo, a przy tym wszystkim to rozrywkowa pulpa, niewiele do czegokolwiek wnosząca. Z tym że w przeciwieństwie do tekstów Jadowskiej i Białołęckiej, te zlewają się w całość. Osobiście nie przepadam za militariami, zombie też mnie szczególnie nie interesują, a jeśli szukam smutnego klimatu to wolę nostalgię od marazmu życiowego. Dlatego te teksty były dla mnie najzwyczajniej w świecie męczące.

Jedyne nazwisko, które wybija się w moim odczuciu pozytywnie, jest Marcin Podlewski. Z tego, co rozumiem, jego opowiadanie rozgrywa się w tym samym uniwersum, co jego popularnej powieści, bo pierwszy człon jego tytułu to „Głębia”. Jednocześnie w trakcie lektury miałam wrażenie, że jednak powinnam o tym świecie wiedzieć coś więcej, niż to, że istnieje, nim zabrałam się za lekturę.

Fabryka Słów kiedyś należała do moich ulubionych wydawców. Dziś sięgam raczej po pojedyncze, starsze tytuły, które się u nich pojawiają. I jeśli miałabym oceniać wyłącznie po tej antologii, to słusznie. Bo po prostu ich opowieści nie bardzo mnie interesują.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony