niedziela, 19 lutego 2023

Piknik na skraju drogi i inne utwory: ciekawe koncepty, ale...

 

„Piknik na skraju drogi i inne utwory” to omnibus długi na jakieś 900 stron, zawierający pięć powieści Arkadija i Borysa Strugacckich. Nazwisko tych braci jedynie wcześniej „obiło mi się o uszy”: czytając omówienia i relacje o polskiej fantastyce z PRL-u, raz na jakiś czas się pojawiało, ale nigdy nie zgłębiałam ich tematu bardziej. W końcu jednak przyszła na to okazja, w trakcie odkryłam, że to kolejni twórcy, którzy nie są dla mnie, tak po prostu.

Piknik na skraju drogi i inne utwory
Arkadij Strugacki, Borys Strugacki
wyd. Prószyński i s-ka, 2021

Początkowo wydawało mi się, że wszystko jak najbardziej gra. Być może to kwestia tłumaczeń, ale sam styl wydawał mi się bardzo klarowny, przystępny i zaskakująco współczesny. Jednak przy tym autorzy podają ekspozycje w inny sposób, niż robi się to obecnie, bądź też nie ma jej w ogóle, jakby świat przestawiony był dla nich jasny. To kończyło się tym, że musiałam sprawdzać opisy historii w innych źródłach i dopiero wtedy zaczynałam jako-tako jarzyć o czym w ogóle czytam. 

Jest tu trochę fajnych konceptów, które do dziś wydają się albo fajne pod kątem komercyjnym, albo po prostu interesujące. Mamy więc np. instytut badający magię, czy świat z zonami, w których kosmici pozostawili swoje przedmioty. Pojawia się też motyw kosmicznego podróżnika badającego quasi-średniowieczny świat, jak w „Panu Lodowego Ogrodu” Grzędowicza (choć ten pojawił się znacznie później i być może był nawet częściowo zainspirowany pracą Strugacckich). 

Mam wrażenie, że tu pojawia się ten sam problem, który mam z powieściami z PRL-u: nie potrafię wyłapać dwuznaczności, myślę już inaczej, niż twórcy, na inne rzeczy zwracam uwagę. Zwłaszcza że jednak jestem czytelnikiem wychowanym na literaturze anglosaskiej i polskiej, acz bazującej raczej na dziełach zachodnich. Ponadto generalnie nie przepadam za marazmem i smutkiem, jaki pojawia się w literaturze wschodniej, więc to może być kolejny powód, dla którego taka literatura nie jest „moja”.

To wszystko sprawia, że ja po prostu nie czuje się na siłach, by w pełni przeanalizować każdą z tych powieści. Sprawdziłam je. Nie podobają mi się do końca, choć widzę, że mogłyby, gdyby zostały napisane trochę inaczej. Dobrze, że się za nie zabrałam i sprawdziłam, bo teraz Strugaccy nie będą tylko słowem, na które czasem wpadam, a faktycznymi pisarzami, któremu udało się przebić twórczością z Bloku Wschodniego na zachód. Ale czy będę grzebać w ich twórczości dalej? Raczej nie w najbliższej przyszłości.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony