Gdy Maria miała 6 lat, zaginęła na tydzień w lesie i została odnaleziona cała pokryta krwią. Jako dorosła kobieta nie pamięta jednak nic z przeżytej traumy i pracuje jako nauczycielka w swojej rodzimej, niewielkiej miejscowości. Pewnego dnia jej uczeń popełnia samobójstwo.
Postanowiłam, że postaram się przeczytać wszystkie powieści Anny Kańtoch. I realizując ten plan, w końcu dotarłam do „Łaski”, jej pierwszego kryminału pozbawionego elementów fantastycznych. I mam z tą historią pewien osobisty problem. Ale po kolei.
Fabuła jest przemyślana i rozpisana w naprawdę ciekawy sposób. Samo osadzenie historii w latach 80. już nadaje opowieści konkretny klimat, a do tego dostajemy poruszającą sprawę dotyczącą uczniów szkoły podstawowej. Na prowadzenie wysuwa się kilku charakterystycznych bohaterów. Poza Marią, cichą i raczej niezbyt lubianą w społeczności nauczycielką, mamy też jej młodszą i bardziej żywotną koleżankę z pracy czy milicjanta, któremu marzy się rozwiązywanie dużych spraw kryminalnych.
To, w połączeniu ze sprawnym piórem Kańtoch daje nam po prostu dobrze napisaną opowieść. Aczkolwiek tu warto zaznaczyć, że choć nie jestem czytelnikiem doszukującym się rozwiązania kryminału, to w tym przypadku dość szybko zorientowałam się, w którą stronę autorka może iść, więc osoby bardziej doświadczone w takiej literaturze ode mnie powinny wziąć to pod uwagę przy wyborze lektury. Mi akurat to nie robi większej różnicy, bo w gruncie rzeczy w kryminale szukam raczej bohatera, niż zagadki i też dlatego nie sięgam po nie aż tak znów często.
Mój osobisty problem z tą historią polega chyba na właśnie klimacie. Tu jest po prostu gęsto i dość ponuro, a dla mnie chyba aż zbyt gęsto i zbyt ponuro. Przez to w okresie, w którym szukam raczej przyjemnych powieści, nie miałam szczególnej ochoty na lekturę i odkładałam ją na później, chociaż przecież gdy już przysiadłam, „Łaskę” czytało się naprawdę dobrze. Niemniej, o ile w tym konkretnym momencie dla mnie samej była to pewna bardzo subiektywna „wada” książki, to na pewno dla wielu będzie ta cecha po prostu zaletą.
Nie jest to zdecydowanie najlepsza książka Anny Kańtoch, a jeśli chodzi o jej kryminały, to w dalszym ciągu uznaję wyższość „Lata utraconych” nad innymi znanymi mi jej książkami z gatunku (choć wszystkich jeszcze nie znam). Ale przy okazji to solidna powieść, którą na pewno mogę polecić tym, którzy szukają klimatycznego jednostrzału, w którym po prostu będzie interesująco.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.