środa, 21 czerwca 2023

11 papierowych serc: książka jak dzwon zrobiony z cukru


Wypadek, w którym Ella przed rokiem straciła pamięć, na zawsze zmienił jej życie. Jej relacje z przyjaciółmi nie są takie, jak dawniej, a z ukochanym chłopakiem zerwała, choć nie pamięta dlaczego. W walentynki dociera do niej tajemnicze, papierowe serce z informacją, której siedemnastolatka nie rozumie. Wkrótce okazuje się, że to zaszyfrowane wiadomości, które mają przybliżyć jej 11-tygodni sprzed wypadku, których nie pamięta.

11 papierowych serc
Kelsey Hartwell
wyd. Young, 2022


Ta książka jest jak dzwon z cukru. Niby słodka, ale pusta w środku. „11 papierowych serc” to młodzieżowy romans, dość popularny w ostatnim czasie. Postanowiłam więc, że hej, sprawdzę – bo czemu nie, to w skończy niedługa książka, a czasem warto wiedzieć, co się czyta (zwłaszcza że ostatnio chce nadrobić trochę zaległości). I cóż, dla mnie największą zaletą tej książki jest to, że nie zajęła mi zbyt dużo czasu. 

To nie tak, że mam jej coś szczególnego do zarzucenia. Ona jest tym, czym być powinna, ale jednocześnie to nie jest coś, czego w literaturze szukam.

Historia, którą opowiada, jest przesłodzona i nie oszukujmy się, dość odrealniona. Nasz główny problem fabularny dotyczy tego, że protagonistka nie pamięta 11 tygodni ze swojego życia, które poprzedziły wypadek. Nikt jej nie chce nic powiedzieć, a ona sama mota się, bo jednak chciałaby pamiętać. I ja nie jestem w stanie w to uwierzyć. Ella ma 17-lat, w trakcie wypadku miała 16. Jest otoczona przyjaciółmi, rodziną i nauczycielami. Ktoś na pewno coś by jej przez ten rok powiedział,  wyjaśnił, nie zostawiał tak potężnej dziury w jej głowie. 

Jeśli jednak człowiek przymknie na to oko i postanowi uwierzyć w taki stan rzeczy, to dostaje naprawdę prostą i przesłodzoną historię, w której bohaterka chodzi od punktu do punktu, szukając karteczek w kształcie serca z pozostawionymi wiadomościami. W międzyczasie poznaje pewnego młodziutkiego bibliotekarza, a jej koleżanki chcą, by znów zaczęła chodzić z byłym chłopakiem. I na tym etapie rozwiązanie całej zagadki jest już właściwie oczywiste.

Styl autorki jest bardzo lekki, przez co książka „łatwo wchodzi”. Oczywiście musimy tu dostawać trochę opisów codzienności (typu: ćwiczyłam sobie kaligrafię wieczorem), co jest typowe dla literatury młodzieżowej, ale w tym przypadku nie zauważyłam, by było tego jakoś szczególnie dużo. 

Sam wątek romantyczny jest rozpisany w bardzo niewinny sposób. Między bohaterami do niczego szczególnego nie dochodzi, więc jak najbardziej, to książka, która nadaje się dla osób w wieku nastoletnim (co obecnie nie jest tak oczywiste). Ich relacja jest zbudowana całkiem wiarygodnie, a na to, co mogłoby świadczyć o jej toksyczności, Ella ostatecznie reaguje w moim odczuciu poprawnie, więc pod tym względem nie mam nic tej historii do zarzucenia.

To od początku nie była lektura dla mnie i już sięgając po książkę, miałam tego pełną świadomość. Ale jeśli ktoś szuka jednotomowego, młodzieżowego romansu, w którym może nie będzie zbyt dużo fabuły, ale który będzie słodkim „odmóżdżaczem”, to „11 papierowych serc” może sprawdzić się w tej roli naprawdę nieźle.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony