sobota, 24 czerwca 2023

Przysługa dla czarnoksiężnika: więcej życia w historii o Wilczej Jagodzie

 



Gdy na progu Jagody zjawa się ranny Uczeń Czarnoksiężnika i prosi o przysługę, ta nie ma wyboru. Wpuszcza mężczyznę do środka, obiecując mu ochronę, która ma być wypełnieniem magicznego przyrzeczenia. Mężczyzna nie chce jednak zdradzić, co takiego mu się stało i co mu zagraża. W tym czasie w mieście zaczynają ginąć samotne czarownice.


Być może „Kołysanka dla czarownicy” nie wychodziła poza bycie solidną, poprawną powieścią to jednak była na tyle przyjemna, że nie wahałam się z sięgnięciem po „Przysługę dla czarnoksiężnika”. Mimo wszystko nie mamy obecnie na rynku wielu tego typu książek. Większość rozrywkowego fantasy jest niestety i tak na znacznie niższym poziomie. I okazało się, że w trakcie lektury drugiego tomu mogłam miło się zaskoczyć.

Przysługa dla czarnoksiężnika
Magdalena Kubasiewicz
wyd. SQN, 2022
Cykl Wilcza Jagoda, t. 2

Nie zrozumcie mnie źle. Ta książka to dalej przede wszystkim solidna i nie wychodząca ponad przeciętność rozrywka. Ona absolutnie nie jest i nawet nie próbuje być czymś więcej. Styl Kubasiewcz dalej jest tym rzemieślniczym i poprawnym, a świat przedstawiony nie staje się nagle jakiś wyjątkowo ciekawy i oryginalny. Jednakże ten tom ma dwie zalety, które moim zdaniem sprawiają, że (zwłaszcza dla mnie, na osobistym poziomie) jest lepszy od poprzedniego.

Po pierwsze fabuła. „Kołysanka dla czarownicy” była tak sztampowym kryminałem urban fantasy jak to tylko jest możliwe. Poprawnie rozpisanym, ale bez niczego więcej. Tutaj dalej krążymy wokół popularnych motywów, ale jednak dostajemy więcej tajemnicy, więcej jakiś drobnych twistów. Historia jest jakby gęstsza i lepiej nabudowana, choć książka wcale nie jest dłuższa.

Po drugie bohater. I to akurat jest scricte moja osobista słabość. Za każdym razem, gdy myślę, że jednak z tego typu postaci „wyrosłam” to okazuje się, że jednak kompletnie nie. [drobne spoilery] Nasz Uczeń Czarnoksiężnika, czyli Caleb to wypisz wymaluj Kruchy z „Szamanki od umarlaków”, tylko wsadzony w nieco inny setting. To w teorii szary bohater, który w gruncie rzeczy jest dobrym, choć nieco ironicznym typem. I z powodu mojej sympatii do tego typu bohaterów, ta historia po prostu dla mnie ma w sobie nieco więcej życia.

Wydaje mi się jednak, że Kubasiewicz strzeliła sobie w stopę jednym wyborem fabularnym, który sprawia, że zakończenie historii dość szybko staje się właściwie jasne. [spoiler] W którymś momencie Sonia, uczennica Jagody, wpada na młodego chłopaka o przezwisku Neo  i zaczyna się z nim spotykać. Chwilę później główna protagonistka dostaje informację, że w magicznej wersji policji pracuje osoba, której przezwisko również ma coś ze słowem „neo” wspólnego. I to niestety jest po prostu zbyt oczywisty trop, podany zbyt wcześnie, co może zepsuć zabawę tym, którzy głowią się nad fabularnym rozwiązaniem.

Cóż mogę więcej? Miło było. Bez szału, ale miło i w końcu mam wrażenie, że z życiem. Oby w dalszych tomach Kubasiewicz pokazywała tylko coraz lepszą jakość.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony