Catalina ma problem. Jej rodzina jest przekonana, że na ślubie siostry pojawi się z ukochanym. Problem polega na tym, że tego nie ma… Gdy zwierza się o tym znajomym, podsłuchuje ją Aaron, mężczyzna, z którym Catalina od lat ma na pieńku. Niespodziewanie, ten oferuje swoją pomoc.
The Spanish Love Deception Elena Armas wyd. Otwarte, 2022 |
Po tym, jak spodobało mi się „The Love Hypothesis”, szukałam romansu z podobnym klimatem. I w ten sposób trafiłam na „The Spanish Love Deception” Eleny Armas. Książki, która jest faktycznie bardzo podobna do wcześniej wspomnianego romansu… tylko w moim odczuciu, zdecydowanie słabsza.
Zacznijmy od tego, że obydwie mają naprawdę podobne motywy. I tu, i tu pojawia się udawany związek. W obydwu przypadkach protagonistka jest nieco rozkojarzoną, ale miłą dziewczyną. W obydwu – facet jest po uszy zakochany w bohaterce od początku, tylko ta tego po prostu nie widzi. Obydwie również mają w gruncie rzeczy dość naciągane zawiązanie akcji.
Z tym że „The Love Hypothesis” wszystkie te rzeczy robi lepiej. Jest co prawda nieco bardziej absurdalną historią, jeśli chodzi o zawiązanie akcji, ale ma przy tym lekki, fanowski vibe, kompletnie nie jest na poważnie, co mi bardziej odpowiada. „The Spanish Love Deception” jest jednak bardziej osadzona w „tu i teraz”, choć dalej oczywiście pozostaje lekką powieścią.
Nie podobała mi się też baza samej relacji. Aaron w którymś momencie sam się przyznaje do tego, że wymusił na protagonistce poczucie, że go potrzebuje, a potem sprawił, że faktycznie go potrzebowała, a to po prostu brzmi bardzo toksycznie. Miałam często wrażenie, że nie respektuje jej granic, nie rozumie odmowy i traktuje ją jak dziecko. Rozumiem, że może być to po prostu pewna realizacja fantazji czytelniczki, jednak nie jestem w stanie w pełni cieszyć się lekturą, gdy widzę brak szacunku do drugiej osoby w relacji.
W mniej więc połowie książki wchodzimy zaś w przesłodzony fragment historii, w której non stop czytamy o tym, jak przystojny jest Aaron, zaś dialogi między bohaterami brzmią po prostu bardzo sztucznie. To, w połączeniu ze wcześniej wspomnianymi problemami, jest po prostu nieco „creepy”.
Nie jest to absolutnie najgorszy romans, jaki czytałam w życiu. Książkę Armas czyta się dość lekko i jeśli ktoś po prostu w pełni kupi tę relację, ignorując problemy związane z toksycznym zachowaniem protagonisty, to jak najbardziej myślę, że może być z lektury zadowolony. Z tym że jednak to nie było to, czego ja sama szukam w tego typu literaturze…
Faktycznie to brzmi trochę dziwacznie. Ciekawe jest to, że już wcześniej czytałam o tej książce bardzo różnorodne i nie zawsze pochlebne opinie, więc myślę, że ewidentnie coś jest na rzeczy... Raz na jakiś czas podczytuję jakiś romans i w sumie ten też był na tej nie za długiej liście, ale chyba już ostatecznie go z niej usuwam, bo jednak to jest... Toksyczne i tak jak piszesz, nieco creepy.
OdpowiedzUsuń