Książka
i film – odwieczni rywale, wrogowie wręcz, zwłaszcza, jeśli spojrzymy na to,
jak na to drugie dzieło patrzą często książkoholicy. Ja jednak od tej walki
staram się odcinać, a o powodach dlaczego pisałam już w TYM miejscu. Dziś
jednak uznałam, że ze zestawie ze sobą dwa dzieła: „Dumę i uprzedzenie” Jane
Austen z ekranizacją, czy też adaptacją tej powieści z 2005 roku. Dlaczego?
Po
pierwsze, obydwa dzieła poznałam praktycznie w tym samym czasie, a co za tym
idzie: mam na obydwa bardzo świeże spojrzenie. Po drugie, na temat dzieła
Austen powstało już tyle oficjalnych recenzji, że po prostu nie czuję potrzeby,
aby tworzyć na jego temat coś osobnego. Mam przy tym wrażenie, że z pomieszania
recenzji z porównaniem może wyjść coś nowego.
O czym w ogóle jest ta historia?
XIX
wiek. Rodzina Bennetów nie należy do najbogatszych. Nie łatwo jest wydać za mąż
pięć córek, w chwili, gdy cały majątek po śmierci głowy rodziny przejdzie na odległego
kuzyna. W związku z tym gdy do okolicy przeprowadza się bogaty młodzieniec, pan
Bingley, pani Bennet robi wszystko, aby
wydać za niego jedną ze swoich córek. W tym czasie Elizabeth Bennet poznaje
przyjaciela pana Bingley’a, pana Darcy’ego. Mężczyzna jest względem niej niezwykle
nieprzyjemny. Elizabeth nawet nie domyśla się, że pan Darcy zaczyna darzyć ją
uczuciem.
Film
To
film w reżyserii Joe Wright’a był pierwszą „wersją” historii Jane Austen jaką
poznałam. W związku z czym moje spojrzenie na historie było wtedy po prostu zupełnie
świeże. Wprawdzie o „Dumie i uprzedzeniu” słyszałam już wiele, ale poza kilkoma
głównymi faktami (jak to, że w tej historii występuje „super-łamacz-serc-od-pokoleń”,
czyli pan Darcy) nie znałam treści tego dzieła. Dlatego sama fabuła była dla
mnie bardzo pozytywnym zaskoczeniem: choć obyczajowa to miała w sobie bardzo wiele
uroku i drobnych zwrotów akcji, o których istnieniu nie posądzałabym tak
klasycznej historii.
Jednocześnie
„Duma i uprzedzenie” z 2005 roku to przepiękna muzyka i zdjęcia. Na ten film po
prostu patrzy się niezwykle przyjemnie, zwłaszcza jeśli do wszystkiego dodamy
przepiękną Keirę Knightley w roli głównej.
Pozytywnym
zaskoczeniem była też chemia między głównymi bohaterami. Knightley i Matthew
Macfadyen grający pana Darcy’ego zostali naprawdę dobrze do siebie dopasowani.
Nawet, jeśli widzimy, jak bardzo się sprzeczają to po prostu nie da się nie
zauważyć uczucia między nimi. Co z tego, że w tej chwili się wyzywają, skoro
oglądając ich na ekranie razem i tak ma się wrażenie, że za chwilę dojdzie do
pocałunku?
Z
tym, że… do pocałunku w gruncie rzeczy nie dochodzi. To właśnie jest chyba
najbardziej „nietypowe”, jeśli chodzi o filmy będące adaptacjami XIX-wiecznej twórczości.
W zupełnie współczesnych historiach wręcz nie do pomyślenia jest, aby główni
bohaterowie nie wylądowali po chwili razem w łóżku, a tutaj… ich pocałunek
obserwujemy aż, uwaga! Raz. To kolejna rzecz, która – moim zdaniem – tej
historii po prostu dodaje uroku.
Książka
Z
prozą Jane Austen miałam już styczność – poznałam już „Rozważną i romantyczną”
(pełna opinia TUTAJ) oraz „Mansfield Park (pełna opinia TUTAJ). Nim sięgnęłam
po „Dumę i uprzedzenie” słyszałam jednak, że to konkretne dzieło autorki jest tym
najlepszym pod każdym względem. Z tym, że… o ile uważam, że na pewno jest to
książka lepsza od wcześniej przeze mnie poznanych to raczej daleka jestem od
nadmiernych zachwytów.
By
nie było wątpliwości: bardzo cenię sobie Jane Austen. Jej książki z „Dumą i
uprzedzeniem” włącznie są niezwykle brytyjskie. Powolne i piękne, pozwalają rozkoszować
się językiem, spokojnym tonem i ironicznymi szpileczkami, które autorka
zgrabnie wbija swoim bohaterom, dzięki czemu jej proza nie jest sztuczna i
sztywna. Z tym, że przez ostatnie dwieście lat jednak zmienił się nieco sposób
przedstawiania historii i przez to osobiście nie potrafię w pełni wejść w
emocje bohaterów.
Czemu?
Bo Jane Austen zarówno w tej, jak i w innych swoich książkach stoi z boku
bohaterów. Nie przytacza nam wszystkich szczegółów, często te istotne rozmowy podając
w formie narracji (pisząc coś w stylu: … i powiedział jej o tym, jak bardzo ją
kocha, mówiąc o pięknie jej oczu). Pozwala im na sporą dawkę intymności,
unikając nadmiernego wchodzenia w ich głowy, czy pokazywania pikantnych
szczegółów. Nie przeczę: to zdecydowanie ma swój urok. Jednak jednocześnie
sprawia, że nie potrafię wgryźć się w historię tak bardzo, jakbym chciała.
Książka a film
Gdybym
miała wybrać historie do której być może wrócę w tym przypadku na pewno byłby
to film. Przede wszystkim przez to, że po prostu łatwiej jest spędzić dwie
godziny na seansie, niż kilka-kilkanaście godzin na przeczytanie książki. Ponadto,
pewnie częściowo przez kolejność, w jaką poznałam obydwa dzieła, czuje się bardziej
związana emocjonalnie z ekranizacją.
Czy
jednak książka, albo film jest gorsza albo lepsza? Nie wydaje mi się. To dwie
różne formy przekazu i po prostu trudno jest tak dokładnie je porównać. Gdybym
miała jednak wskazać kilka konkretnych „różnic” to właściwie… podałabym dwie główne
rzeczy dzielące te dwa dzieła.
„Duma i uprzedzenie” w wersji filmowej
to współczesny twór, który po prostu może sobie pozwolić, aby wpasować się w
emocje dziś żyjącego widza. Z tego powodu Elizabeth jest bardziej wygadana, w związku z tym akcja jest szybsza i bardziej dynamiczna. Ponadto tam, gdzie Austen opisuje
piękne widoki, tam film po prostu je pokaże i leci dalej. Tam, gdzie Austen
opisuje drobne niuanse społeczne, tam film może nie zwrócić na to uwagi. Z tego
względu z jednej strony książkowa „Duma i uprzedzenie” jest niezwykle cenna jeśli
chodzi o piękny tekst i opisy ówczesnych zwyczajów, a z drugiej – gra na delikatniejszych
nutach. Moim zdaniem przez to dopiero w o wiele bardziej współczesnym filmie charakterek
Elizabeth może naprawdę wybrzmieć; w książce jest przytłumiony, tak, aby nie
zrazić czytelnika.
Drugą
kwestią jest coś, o czym z resztą już wcześniej pisałam – film ma tę niezwykłą
zaletę, że do ról głównych bohaterów zostali dopasowani aktorzy, pomiędzy
którymi po prostu czuć chemię. Oryginał, który raczej unika bezpośredniości, mi
osobiście nie dał tyle satysfakcji z obserwacji starć tych dwóch postaci, co
wersja z 2005 roku głównie dzięki nim.
Co
jednak jest w tej historii niezwykłe to jej aktualność. „Duma i uprzedzenie” –
niezależnie, czy mówimy o książce, czy jej kinowej wersji – to cały czas
historia Kopciuszka, który poznaje swojego księcia. Wprawdzie w tym przypadku
mamy do czynienia z bardzo charakternymi głównymi bohaterami (co jest tylko
zaletą tej historii), ale jak najbardziej rozumiem zachwyty odbiorców (a
właściwie odbiorczyń) nad panem Darcy’m. W końcu to po prostu bogaty,
tajemniczy i inteligentny mężczyzna, zakochujący się w biednej młodej damie, z
którą chciałaby utożsamiać się większość kobiet. Mimo że od powstania tej historii minęło ponad dwieście lat to dalej jest baśnią, pokazującą, że ludzkie pragnienie chęci posiadania drugiej osoby, z którą spędzi się całe życie w zgodzie i szczęściu dalej pozostanie niezmienne.
Książki jeszcze nei czytałam. Widziałam w Kauflandzie za 5zł ale boje się jak będzie z przekładem. Chcę sięgac po klasyki najbliższe oryginałowi, które oddają klimat ale nie spolszczają imion i nazw własnych. Film widziałam.... dawno temu ale nie pamiętam.
OdpowiedzUsuńJestem z tych, którzy nie czytali, ani nie oglądali Dumy i Uprzedzenia i raczej nieprędko sięgnę :) Chociaż widziałam, że mama ma na półce :D
OdpowiedzUsuńKasikowykurz
Jako fanka Jane Austen i serialowej ekranizacji "Dumy i uprzedzenia" z 1995 roku bodajże, nie jestem zachwycona tym filmem. W swojej opinii zwróciłaś uwagę na to, że w wersja filmowa jest bardziej dopasowana do współczesnego odbiorcy, a więc np. Elizabeth jest bardziej wygadana i współczesna, a akcja szybsza. I właśnie to mi nie odpowiada ;). Nie podoba mi się również Keira jako Elizabeth, jest zbyt bezczelna, za mało XIX-wieczna ;). A odtwórca pan Darcy'ego zbyt ponury i chyba przesadził trochę z tą swoją dumą ;). Ty widzisz chemię między bohaterami, a ja właśnie jej nie widzę... Nie wiem, może jestem uprzedzona do tego filmu ;)
OdpowiedzUsuńLubię powieści Jane Austen za tę ich nieśpieszność, taką staroświeckość, to, że ten cały romans nie jest taki dosadny i bezpośredni... Wydaje mi się, że w zalewie ultraszybkich romansów, gdzie przy pierwszym spotkaniu już mamy pocałunki, a przy następnych wspólne łóżko, powieści tej autorki są uroczo starodawne i zarazem mogą być odskocznią od współczesności ;)
No właśnie - ja w historiach Austen nie potrafię "utonąć". Traktuje je zawsze z dystansem. Są ładne, wartościowe i naprawdę pięknie napisane, ale po prostu mnie nie wciągają na tyle, by móc podchodzić do tych historii emocjonalne. Jak najbardziej Twój punkt widzenia rozumiem, tylko po prostu mnie w tym przypadku bardziej "kupuje" jednak film. Może też dlatego, że ja w ekranizacjach nie szukam przełożenia historii 1:1, nie mam nic przeciwko pewnym uwspółcześnianiom, które sprawią, że dzieło będzie obecnie bardziej przystępne, przyjemniejsze w odbiorze. Jasne, że filmowa Elizabeth w XIX-wieku nie miałaby racji bytu, ale to w końcu nie dokument historyczny. :D Ja tą chemię widzę choćby w tej scenie w deszczu, w której w "normalnym" filmie bohaterowie od razu zaczęliby się całować i wylądowaliby w łóżku. Ale... no nie tutaj.
UsuńW ogóle romanse współczesne to często żart. Dałabym sporo za taki, który byłby napisany dzisiaj, ale akcja rozwijałaby się powoli, miłość nie byłaby tematem powtarzającym się w kółko i w kółko (postacie poboczne by się przydały), a ramo uczucie miałoby czas, aby dojrzeć. Niestety, chyba jeszcze na taki nie trafiłam.
Rozumiem też Twój punkt widzenia, bo każdy inaczej odbiera książki, filmy i w ogóle różne dzieła. Ja właśnie jestem z tych, którzy lubią jak film jest ekranizacją, a nie adaptacją, czyli jednak jest bardzo zgodny z oryginałem ;). Dlatego mnie raziły niektóre rzeczy. Ale ogólnie jak dla mnie ten film nie jest zły, jest całkiem przyjemny do oglądania, tylko jakby bez porównywania do książki ;).
UsuńCo do romansów współczesnych to się z Tobą zgadzam. Brakuje takich spokojnych historii, z nieśpiesznym romansem, w których by się też działo coś oprócz rozwijającego się związku ;).
Nie czytałam, ani nie oglądałam, ale być może film nadrobię :)
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Pamiętam, że sięgając po tę książkę miałam podobne zaskoczenie jak Ty z filmem, zdawałam sobie sprawę o czym ta historia jest, ale zupełnie nie spodziewałam się tych pomniejszych wątków, sądziłam, że znajdę tutaj tylko jeden główny, miłosny, oczywiście zaliczam to na plus. :P Książka bardzo mi się spodobała, prawdę mówiąc jest jedną z lepszych jakie udało mi się przeczytać w tym roku, ale na film jeszcze się nie skusiłam. ;)
OdpowiedzUsuńPolecam poczytanie w oryginale. Tak, przyznaję, że kiedyś czytałem, chociaż jestem facetem. Ale to nie jest nachalny romans, a angielszczyzna piękna
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś się zabiorę. W ogóle, muszę zacząć czytać po angielsku. I jasne, przecież czytanie klasyki literatury to żaden wstyd. Z resztą, gdy kobieta czyta "męską" prozę to raczej nikt jej palcami nie wytyka. W drugą stronę powinno być tak samo.
UsuńW sumie, nie wiem, czy jest taka typowa "męska proza". Jest chłopięca, czyli Winnetou i tym podobne, co częściej raczej chłopcy czytają. Ale taka proza, przeznaczona raczej dla dojrzałych mężczyzn? Prawdę mówiąc, nie kojarzę.
UsuńA z klasyki, zaskoczyła mnie pozytywnie "Dziwne losy Jane Eyre". Czytałem też po angielsku, zarówno fakt, że jednak romans, ale w odbiorze mimo wszystko przyjemny, jak i angielski do zrozumienia dla współczesnego czytelnika.
Może nie ma takiej okrzykniętej jako zupełnie męska, ale np. hard SF jest uznawane za raczej męskie. Poza tym mamy sporo książek z bardzo ostrym, wulgarnym językiem, z typowo "męskim" opisem kobiecego ciała itd. A to właściwie zaprzeczenie literatury kobiecej.
UsuńJa na razie mam "uraz" do książek po angielsku po próbie przeczytania Pratchetta. Kiedyś się pewnie za coś zabiorę no. XD Tylko "kiedyś" w tym przypadku trwa już dwa lata.
Pratchett to faktycznie kiepski wybór :P. Sam próbuje sobie przypomnieć, od czego w zasadzie zaczynałem. Nie jestem pewien, ale pamiętam, na przykład, że ostatni tom "Pieśni lodu i ognia", był jednym z tych, które się czytało dobrze, na wczesnym etapie, angielski Martina jest znośny nawet dla mało wprawnego czytelnika.
UsuńNo i, jeszcze jedno, ale musiałabyś przezwyciężyć mniejszy uraz :P . Harry Potter bardzo dobrze się czyta po angielsku, nawet przez początkujących. Tobie pomogłoby jeszcze dodatkowo, że znasz go całkiem nieźle.
Hard s-f może faktycznie uchodzić za raczej męskie
Ale dzięki za inspirację, poszukam jakiejś pani, która coś tworzyła w tym gatunku, z czystej ciekawości (oprócz Becky Chambers)
UsuńMeh, mi się nawet nie chce po raz kolejny Pottera czytać. Znam praktycznie na pamięć i bardzo żałuję. ;P
UsuńA w sumie Martin w oryginale to niezły pomysł - dwa tomy znam, ale by sięgnąć po trzeci muszę powtórzyć poprzednie. Ale najpierw ten "gruby ćwok" musi napisać kolejne tomy, bo znów zapomnę o co chodziło. XD
UsuńWłaśnie zbieram się, by zamówić nową ksiązkę tego ćwoka :P Tak myślałem, że Potter kiepsko... To spróbuj Wyspę Skarbów. Też była spoko na początek
Usuń"Ogień i krew" pewnie do mnie trafi mimo wszystko dość szybko, bo mam w domu wielkiego fana.
UsuńPowinnam obejrzeć,choć ostatnio jestem bardzo wkręcona w seriale kryminalne. Na tapecie jest obecnie Sposób na morderstwo. :D
OdpowiedzUsuńKsiążka "Duma i uprzedzenie" już od dawien dawna leży na półce, czekając na swoją kolej. Wiedziałam, że muszę ją przeczytać, ale jakoś nie mogłam się do tego zabrać. Dopiero, gdy zobaczyłam ją na spisie lektur do egzaminu w styczniu stwierdziłam, że muszę i koniec. Sięgnęłam po nią kilka dni temu, ale nie miałam zbyt wiele czasu, więc nie przeczytałam zbyt wiele. Czytają Twoją opinię trochę się zasmuciłam tym, że historia ta obdarta jest z tych emocji, dla których czytamy romanse, ale mimo to przeczytam ją, skoro mam poważny pretekst :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Meh, no to jest po brytyjsku spokojne po prostu. :P Emocje w książce są, tylko takie... wytłumione. To nie jest współczesny romans, w którym autorka skupia się właściwie tylko na opisach przystojności męskiego bohatera oraz uczuć, jakie żywi młoda pannica.
UsuńOsobiście nie czuję się tym zainteresowana, a jedyną rzeczą, która mnie w niej interesuje to właśnie ten pan Darcy :D
OdpowiedzUsuńAle wiesz, że w sumie ten bohater to "połowa" tej książki/filmu? ;P
UsuńUwielbiam sposób pisania Austen :) Do mnie akurat takie "wytłumienie" emocji bardzo przemawia, nie lubię, gdy są one podane wprost. No i cały ten XIXwieczny światek, z jego niuansami.
OdpowiedzUsuńNie jestem fanką tego filmu, owszem, warto obejrzeć, ale książka jest dla mnie o wiele bardziej interesująca. i w ogóle nie podoba mi się ten aktor, co grał pana Darcy'ego xD Jak już, to wolę ten serial z 1995 r.
AE6CF
OdpowiedzUsuńankara goruntulu sohbet
parasız görüntülü sohbet uygulamaları
telefonda kadınlarla sohbet
artvin sohbet odaları
canli sohbet bedava
osmaniye en iyi rastgele görüntülü sohbet
maraş rastgele sohbet
kastamonu bedava sohbet odaları
trabzon görüntülü sohbet yabancı
B68B5
OdpowiedzUsuńKilis Chat Sohbet
Ankara Parasız Sohbet Siteleri
eskişehir mobil sesli sohbet
gümüşhane görüntülü sohbet kızlarla
bolu ucretsiz sohbet
mersin ücretsiz sohbet
zonguldak canlı sohbet uygulamaları
Aksaray Mobil Sohbet Bedava
bursa rastgele sohbet uygulaması
59255
OdpowiedzUsuńBitcoin Nasıl Üretilir
Nonolive Takipçi Hilesi
Madencilik Nedir
Binance Referans Kodu
Okex Borsası Güvenilir mi
Threads Yeniden Paylaş Satın Al
Kripto Para Kazma Siteleri
Kripto Para Kazma
Kaspa Coin Hangi Borsada
thrthythjyk
OdpowiedzUsuńشركة مكافحة حشرات بالاحساء