Drugi konkurs „Fantastyki” z 1985 roku wyłonił jednego z największych, jeśli nie największego, zwycięzcę polskich konkursów literacko-fantastycznych w ogóle. To właśnie wtedy drugie miejsce zajęło opowiadanie „Wiedźmin” Andrzeja Sapkowskiego i choć przez samo pismo nie zostało nagrodzone pierwszym miejscem, to ono okazało się największym sukcesem w ogóle. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że dziś to nie tylko opowiadanie, a cała marka, w skład której wchodzą gry komputerowe, dwa tytuły filmowe oraz teksty osadzone w tym świecie. Twórczość Sapkowskiego jest znana nie tylko w Polsce.
Pożeracz szarości red. Maciej Parowski wyd. Reporter, 1991 |
I tak naprawdę,
jeśli chodzi o mnie, w tym zbiorze mogłyby pozostać tylko dwa teksty, a ja i tak
byłabym z niego zadowolona. Przede wszystkim interesujący jest ten tekst, który
w tym 1985 roku konkurs wygrał. Gdy przeczytałam „Wrócieeś, Sneogg, wiedziaam”
Huberatha miałam w głowie jedno słowo na określenie tego opowiadania.
Angielskie, ale dla mnie najlepiej je oddające: „creepy”. To tekst osadzony w
post-apokaliptycznym świecie, w którym ludzkość… cóż, po prostu nie wygląda już
tak, jak powinna. Nie chcę zbyt wiele zdradzać, ale to naprawdę obrazowy,
trochę obrzydliwy i zdecydowanie straszny obraz przyszłości, który po prostu wzbudza
ciarki. Nie jest to w żadnym razie lektura miła, ale zdecydowanie bardzo dobra.
Nie dziwię się,
że to Huberath wygrał tamten konkurs. Z resztą, w którymś ze swoich tekstów
Parowski wspominał, że „Wiedźmin” nie wygrał, bo głupio im (komisji) wręczyć
nagrodę czemuś, co tak dobrze się czyta. O ile historie o Geralcie to
generalnie bardzo dobra przygoda, o tyle przyznaję, że w tym starciu Huberath
wygrał słusznie.
Drugie
opowiadanie jest tym tytułowym. „Pożeracz szarości” Meszka to fantasy swoją
konstrukcją bardzo przypominające baśń o miłości. Jak w posłowiu napisał
Parowski, emocje w nim zawarte wręcz graniczą czasem z kiczem, ale… ja czasem
po prostu taki kicz lubię.
Pozostałe teksty
były lepsze i gorsze, ale albo nie trafiały w moje gusta, albo wydawały się
trochę tekstami z dawniejszej epoki SF, która nie zawsze wzbudza we mnie
większe uczucia. Mamy tu trochę o wchodzeniu w przestrzeń „wirtualną”, mamy
Gocieka i jego krótki tekst powiedziałabym: fantasy. Jest nawet i fantasy
nawiązujące do świata wschodu, ale to po prostu nie były opowiadania, których
czytanie naprawdę by mnie angażowało.
W każdym razie te dwa opowiadania są dla mnie wystarczającym powodem, aby po lekturze mieć dobre wspomnienia. Być może też kiedyś do zbiorku i tych opowiadań wrócę, bo jest zawsze możliwość, że po prostu tym razem coś mi umknęło. Niezależnie jednak od tego, dobrze mieć takiego „Pożeracza szarości” w swoim zbiorze. W końcu to bądź co bądź dość istotny dla polskiej fantastyki zbiorek.
Po okładce widać, że to perełka :) Fani fantastyki będą na pewno zachwyceni. Ja poczekam na inną Twoją propozycję ;)
OdpowiedzUsuńOj tak, chociaż szczerze mówiąc, jednak wolę współczesne oprawy. XD
UsuńJa jestem z tych, którzy za cholerę nie potrafią się zakochać w Wiedźminie, chociaż słyszałam, ze gra może mi się spodobać :)
OdpowiedzUsuńNie trzeba się wcale zakochiwać od razu. ;) Próbuj - choć ja akurat "Wiedźmina" wolę książkowo. Jeśli chodzi o gry - raczej nie będę do nich wracać.
Usuń