Ostatnio czytanie znów nie szło mi
najlepiej. Winnym w tym przypadku okazał się „Pył” Howey’a, czyli trzecia część
trylogii „Silos”. Nie będę pisać pełnej recenzji tej książki, bo przyznaje bez
bicia: koniec końców postanowiłam jej nie kończyć. Męczyłam tę powieść blisko
trzy tygodnie, nie potrafiąc się na niej skupić. Nie interesowali mnie
bohaterowie, nie interesowała mnie fabuła. Wiedziałam, do czego to już
mniej-więcej zmierza i właściwie spokojnie na tomie drugim mogłam przestać
czytać całość. A szkoda, bo część pierwsza mimo bycia dosyć szarą była OK,
jeśli chcielibyśmy potraktować ją jako debiut.
Dlatego, koniec końców, całej trylogii
raczej nie polecam. Już pomijając, że Papierowy Księżyc nie jest najlepszym
wydawcom, co udowodniły mi dobitnie ostatnie testy, to po prostu w tych
książkach nie ma nic szczególnie ciekawego. Jeśli chcecie post-apo, na rynku
znajdziecie wiele ciekawszych pozycji.
Ale ja nie przyszłam dziś tu po to, by
opowiadać tylko o „Pyle”! Właściwie mam Wam do pokazania siedem moich nowych
książkowych nabytków, które trafiły do mnie jakoś po Nowym Roku. Są dość
przypadkowe, ale przez to pozwolą mi sprawdzić parę niekoniecznie typowych dla
mnie nazwisk. Chciałabym żyć samą fantastyką, ale jednak czasem inne pozycje
się przydają.
Cztery z nich to zakupy z Biedronki,
trzy – z wydawnictwa Literackiego, które obecnie ma dość dużą promocję (-60%)
na niektóre ze swoich tytułów. A wiele z nich ma twarde oprawy.
·
„Kiedy byliśmy
sierotami”, Kazuo Ishiguro – swego czasu już czytałam jedną powieść tego
autora, ale nie do końca mi się wtedy ta twórczość spodobała. Jednakże to za tę
powieść ten pisarz dostał Nagrodę Nobla, a sam jej opis brzmi całkiem
intrygująco. Zobaczymy, może jednak się do niego przekonam.
· „Dziwne Losy
Jane Eyre”, Charlotte Bronte – staram się regularnie sprawdzać klasyki, więc
skoro była to wzięłam, po prostu. Poza tym czytałam już powieść dla młodzieży,
która przerabiała motywy z tej powieści, a jej samej jeszcze nie poznałam, więc
w końcu by wypadało.
·
„Czarne słońce”,
Jakub Żulczyk – wzięłam ją właściwie tylko dlatego, że była w pakiecie z
powieścią niżej. Po „Ślepnąc od świateł” twórczości Żulczyka, po prostu się boję
i nie mam najlepszych przeczuć co do tej pozycji. Ale też chyba nie powinnam w
pełni skreślać pisarza po jednej książce, więc… zobaczymy.
· „Kult”, Łukasz
Orbitowski – o ile jego „Exodus” niekoniecznie mi się podobał, to opowiadanie „Wigilijne
psy”, które poznałam jakiś czas temu, już było bardzo klimatyczne. Daje więc
autorowi kolejną szansę, bo jednak jest na tyle lubiany, że coś musi w nim być.
No i to w końcu fantastyka!
·
„Diabeł Urubu”, Marlon
James – ta książka od Literackiego kusiła mnie już w chwili premiery, ale
koniec końców się na nią nie zdecydowałam. Wygląda mi to na coś z elementami
fantastyki lub na realizm magiczny, ale będę to jeszcze weryfikować w praktyce.
Nie chce wiedzieć zbyt wiele przed lekturą.
·
„Ludzie i
zwierzęta”, Antonina Żabińska – tę historię znam już całkiem dobrze, a samą
książkę znam we fragmentach dzięki reportażowi radiowemu, dla którego była
bazą. Rzecz dla mnie o tyle ważna, że owy reportaż był jednym z pierwszych
dwóch, jakie poznałam w życiu.
·
„Marilyn na
Mantattanie”, Elizabeth Winder – gdy wyszła w 2017 roku, mówiłam o niej w
studenckim radiu i od tamtej pory wracam do niej myślami, więc w końcu chyba
trzeba było ją kupić. Nie wiem wiele o samej pani Monroe, nie jestem
specjalistką od kina, ale mam nadzieję, że dzięki temu wczuje się lepiej w
klimat lat 50., które ostatnio zaczynają mnie bardziej interesować.
Nie jest tego szczególnie dużo, ale
biorąc pod uwagę moje nieczytanie w ostatnim czasie: naprawdę mi to nie
przeszkadza, bo co czytać generalnie mam. To po prostu kolejne pozycje do
sprawdzenia na „kiedyśtam”, które pewnie sobie chwilę poczekają. Ale jeśli coś
Was szczególnie interesuje, to dawajcie znać. Może uda mi się sprawdzić je
szybciej.
„Dziwne Losy Jane Eyre” jest jedną z moich ulubionych książek i myślę do niej niebawem wrócić. A z Twoich nowozakupionych książek to jestem ciekawa m. in. książki Orbitowskiego i Żulczyka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Natalia
W sumie to są chyba najpopularniejsze nazwiska z tego stosiku. Choć mi w tej chwili serduszko bije najmocniej chyba do książki Żabińskiej.
UsuńCzytałam "Dziwne losy Jane Eyre" i to chyba moja ulubiona książka z tego okresu - dla porównania to, co czytałam do tej pory od Austen w ogóle mnie do siebie nie przekonuje. Oby wszystkie tytuły przypadły Ci do gustu! :)
OdpowiedzUsuńJa Austen szanuję, ale nie umiem jej uwielbiać i właściwie podobne podejście mam do wszystkich klasyków brytyjskiej literatury kobiecej z tych mi znanych, więc zobaczymy, co z tym wyjdzie. <3
UsuńNie czytałam ani jednej książki z twojego stosu. Czekam na Twoją opinię.
OdpowiedzUsuńPewnie pojawią się później, niż prędzej, ale kiedyś będą. ;)
Usuń