Gdy Anabel trafiła do szpitala
psychiatrycznego, Liv oraz jej bliscy w końcu mogli odetchnąć z ulgą. Wszystko
w życiu nastolatki wydaje się układać. Jej mama jest szczęśliwie zakochana,
wraz z siostrą coraz lepiej odnajdują się w szkole, a Henry zdaje się być
chłopakiem marzeń. Na dodatek wciąż mogą spędzać całe noce we wspólnych snach
na jawie! Sielanka jednak kończy się, gdy Liv odkrywa, że jej ukochany coś
przed nią ukrywa.
Silver. Druga księga snów Kerstin Gier wyd. Media Rodzina, 2016 Trylogia Snów, t. 2 |
Bardzo często w sieci widzę „Trylogię
snów” Gier ocenianą od razu w całości. Osobiście nie lubię tego robić, bo każdy
tom może mieć różny poziom i różne wątki. Rozwijać inne tematy. Jednak odnoszę
wrażenie, że w przypadku tego cyklu to jednak mogło być uzasadnione. O „Silver.
Drugiej księdze snów” właściwie nie mam bowiem co pisać. To w całości powtórka
z rozrywki.
Ponownie główny nacisk położony jest na
sytuację szkolno-rodzinną głównej bohaterki. To niesnaski wynikające z
połączenia dwóch rodzin są tu najważniejsze. Liv właściwie cały czas myśli o
swoich bliskich, o tym co powinni, a czego nie powinni robić. Oczywiście młoda
bohaterka wiele czasu spędza również ze swoim nowym chłopakiem, który jest
miły, kochany i dobry. Z resztą, tę książkę Gier cechuje spora dawka ciepła.
Wszyscy otaczający naszą główną bohaterkę to ludzie mili, którzy są względem
siebie dobrzy, wyłączając te wyraźnie czarne charaktery.
A sny? One są tylko pewnym dodatkiem. To
trochę jak z serialem „H2O – wystarczy kropla". Niby główne bohaterki
zamieniają się w syreny, gdy tylko ich ciała dotknie woda, ale w gruncie rzeczy
serial opowiadał raczej o codziennym życiu. Ogony jedynie czasem pomagały im te
problemy rozwiązać, lub je powodowały, ale w gruncie rzeczy była to pewna
metafora dla zwyczajnych, nastoletnich „dram”. Tu mamy to samo. Liv
wykorzystuje sny np. po to, aby spotkać się ze swoim ukochanym, gdy ten w ciągu
dnia z jakichś powodów nie może tego zrobić.
Intryga, czy cała zagadka wiążąca główną
fabułę jest dość podobna w swoim tempie i klimacie, jak ta z pierwszej części.
To znaczy, niby jest, ale ani wiele nie wyjaśnia, ani nie jest szczególnie
interesująca, czy kreatywna. Ot, grupa dzieciaków zyskała umiejętność
świadomego śnienia oraz odwiedzania się w snach z jakiegoś powodu. Jakiego? Nie
wiemy. To z resztą zdaje się nie być zbyt istotne dla fabuły.
Naprawdę chyba nie mam już nic do dodania. „Silver. Druga księga snów” daje czytelnikowi dokładnie to samo, co tom pierwszy. Jest przy tym porządną literaturą młodzieżową, z którą pewnie nieźle utożsami się wiele nastolatek. Ale sny to tak ciekawy motyw, że jednak czuję się nieco zawiedziona. Liczyłam na masę szaleństwa, na feerię barw, na kreatywne wykorzystanie nocnych mar, a tego wewnątrz po prostu nie ma.
Ja podeszłam do tej serii tak, że ma być to dla mnie przede wszystkim rozrywka nie wymagająca większego wysiłku. Może dlatego, że nie miałam wobec niej większych oczekiwań to ta seria mi się podobała.
OdpowiedzUsuńTo też nie tak, że ja ją mam zamiar nie wiadomo jak krytykować. :) W swojej kategorii to porządna rzecz.
UsuńCzytałam tę serię, kiedy miałam 14, może 15 lat i muszę przyznać, że wówczas bardzo mi się podobała. Zwłaszcza ta magiczna część, te sny. Ta poświęcona szkolnemu i rodzinnemu życiu Liv nieco mnie nudziła, choć teraz już nie pamiętam szczegółów. W każdym razie bardzo prawdopodobne jest, że sięgnę po tą pozycję raz jeszcze, tak dla przypomnienia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Gdybym czytała ją wtedy to pewnie nie powiedziałabym o niej złego słowa. ;)
UsuńNie jest to jedna z tych książek do których dorosły by wracał?
OdpowiedzUsuńZależy, co dorosły lubi czytać na codzień. ;) Ale wydaje mi się, że jeśli ktoś nie ma do cyklu nostalgii i zna już sporo podobnych historii to niczym się nie zaskoczy.
Usuń