Nim Maciej Parowski wydał „Małpy PanaBoga. Słowa”, które czytałam już jakiś czas temu, stworzył „Czas fantastyki”.
Książka wydana po raz pierwszy w 1990 roku to w większości zbiór artykułów,
które wcześniej autor publikował w miesięczniku „Fantastyka”. Zawiera recenzje
książek czy na przykład przedrukowaną kolumnę „Parada wydawców”, w której
prowadził wywiady z przedstawicielami wydawnictw właśnie.
W „Czasie fantastyki” znajdziemy również
rozmowy z samymi autorami, artykułu na temat gatunku Parowskiego oraz
transkrypcje z grupowych spotkań, na których ważne dla ówczesnej polskiej fantastyki
osoby wypowiadały się na temat kierunku, w którym zmierza gatunek, jakie tematy
porusza lub powinien poruszać itd. Oczywiście pismo odnosi się głównie do lat
80. Choć wspominane są lata wcześniejsze to właśnie wtedy swoją działalność w
fandomie na dobre rozkręcił Parowski i to też wtedy ten gatunek w naszym kraju
zaczął przyjmować formę, którą znamy do dzisiaj.
Czas fantastyki Maciej Parowski wyd. Solaris, 2014 |
To książka z jednej strony niewątpliwie
dla fantastyki ważna, z drugiej – dla mnie, przedstawicielki pokolenia, które
lat 80. nie zna z osobistych doświadczeń – trochę trudna. Trudna z tych względów, że
wielu książek i nazwisk, które wspomina Parowski, nie znam. Z recenzowanych
przez niego książek znam lub słyszałam o pojedynczych tytułach, a przynajmniej
mi trudno czyta się takie analizy z zainteresowaniem, gdy ledwo wiem, o czym
mowa. Zwłaszcza że przecież nie chcę sobie „spoilować”, bo kto wie, czy po te
książki kiedyś nie sięgnę. Już w „Małpach pana Boga” miałam podobny problem,
ale one odnoszą się do czasów bardziej współczesnych, więc więcej osób było mi
znanych.
Podobnie sprawa ma się z transkrypcją tych
grupowych rozmów. Parowski i inni dyskutują zawzięcie na tematy, które w dużej
mierze są dla mnie obce. Analizują status ówczesnej fantastyki, a ja w tej
chwili nie mam wystarczającej wiedzy, by odpowiednio „zmierzyć” ich zdanie.
Czytanie tego było rzecz jasna i interesujące, i pouczające, chociaż
rozmawiający częściej sprawiali na mnie wrażenie bardzo surowych oraz dość
mocno zgorzkniałych. Raczej krytykowali, niż chwalili, zamiast cieszyć się tym,
jak kreatywna może być fantastyka. Wiedząc zaś, jak historia potoczyła się
dalej mam ku takiemu podejściu uczucia raczej mieszane, ale jednocześnie
naprawdę nie mogę tu wydawać sądów. Za mało wiem. Po prostu.
Najciekawsze, nomen omen, są dla mnie
rozmowy z wydawcami. Te znam już z „Fantastyki”, przynajmniej w większości,
więc właściwie tylko je sobie powtórzyłam, ale dzięki temu łatwiej mi zrozumieć
jak działał wówczas rynek i wydawanie fantastyki, a przy okazji wiem, gdzie
mogę szukać tych naprawdę „historycznych” polskich książek z tej dziedziny i na
jakie tytuły zwracać uwagę.
Maciej Parowski sam zauważył, że „Czas fantastyki” mocno się już zestarzał. Nie ma co się oszukiwać, gatunek od lat 80. bardzo mocno ewoluował i w niektórych kwestiach zmienił się nie do poznania. Ale to dalej ważna książka, po którą każdy zainteresowaniem analizą polskiej fantastyki na rzecz własny, naukowy czy też po prostu publicystyczny powinien sięgnąć. Bo mało kto był tak bardzo na bieżąco z rodzimą twórczością tego gatunku w tamtym czasie, jak Parowski.
Kurczę z jednej strony miałabym ochotę sięgnąć po tą książkę, ale z drugiej chyba jestem na to za głupia...lub po prostu za młoda (urodziłam się pod koniec lat 80. zeszłego wieku).
OdpowiedzUsuńNatalia
Zawsze można sprawdzić. Ogólnie warto czasem przeczytać coś, co krytykuje literaturę i skupia się na tym JAK to robić. To pomaga w lepszym rozumieniu treści i tego, kim powinien być krytyk. :)
UsuńA czego konkretnie nie ogarniasz? Było tam o zaszczutej młodej pisarce, która porzuciła pisanie po tym, jak stare wilki zaczęły się nabijać z piechoty uzbrojonej w kopie? Albo o tym, jak odrzucił opowiadanie Brzezińskiej, które poszło potem w Feniksie i dostało Zajdla?
OdpowiedzUsuńNa przełomie lat 89 i 90 Parówkarz i Hollanek byli wciąż ostrzeliwani przez czytelników i młodych twórców. Bo jedni i drudzy chcieli więcej hard SF i fantasy, a w Fantastyce uporczywie dawali różne dziwadła z pogranicza. Na listy czytelników szła odpowiedź mniej więcej taka (oczywiście kulturalniejsza): Walcie się, to nasze pismo, puszczamy to, co nam się podoba, a wy nie musicie kupować.
Mam gdzieś jeden z nrów Czerwonego Karła, gdzie w taki satyryczny sposób któryś z red. Fantastyki (musiałbym sprawdzić rok wydania CzK, żeby ustalić czy Parówkarz, czy Hollanek) porównywany jest do gada, a do tego wyśmiewany za megalomanię (jako pisarz, który wciąż powtarza: "Ja i Lem"). :D
Zdaję sobie sprawę, że te dyskusje dziś mogą być trudne do ogarnięcia, bo o ile takiego Sapkowskiego czy Piekarę każdy zna, o tyle raczej mało kto już kojarzy takie meteory, które błysnęły jednym opowiadaniem i zniknęły, jak choćby Waldemar Płudowski, który błysnął opkiem "Ballada o rycerzu i dwóch pegazach" (1988 r.), po czym zniknął - znowu się pojawił w 2010 roku z powieścią "Mistrzyni Burz", ale bez sukcesu. Inny taki meteor, nawet z nominacją do Zajdla, to Janusz Bogucki, choć mnie jego "Turniej, czyli Nie ma to jak magia" (1993) zdecydowanie nie porwało - takie heheszki, o np. graffiti na murze obronnym: "Krasnoludy to huje" (tak, z błędem ortograficznym).
O polemikach było w "Małpach pana Boga". Ta książka została zakończona oficjalnie w 1987 roku, a to chyba jeszcze nie moment tych ich wielkich kłótni z tego co kojarzę. I z resztą, w "Małpach..." jest tekst Parowskiego, który przyznaje, że jednak Brzezińska pokazała, że pisać umie (bo umie), a że mu sie to opowiadanie nie podoba, to co zrobić. A o jaką pisarkę chodzi?
UsuńOoo, jeśli coś takiego w zbiorach masz - to ja nie powiem, chętnie do tego bym zajrzała, bo mi się przyda. XD Kupuję, jak coś mi w ręce trafi (dziś przyszedł do mnie Feniks z '88 ), ale jednak zbieranie od zera nie pomaga w znaldywaniu tego, co mi jest akurat konkretnie potrzebne. Tak coś mi świta, że mój "teść" może mieć gdzieś w zbiorach jakieś Czerwone karły, bo chyba jeden przypadkiem mi w ręce trafił, ale wtedy nie miałam pojęcia, co to i zlałam temat. A jest ze znajomymi chyba związany z GKF-em od lat (jakiś pododdział lokalny chyba nawet mają? Ale kontaktu z nimi nie mam za bardzo).
Ja tych nazwisk na przykład kompletnie nie znam właśnie, bo i trudno znać. Zwłaszcza, jak próbuje być na bieżąco ze wszystkim. XD A na pewno będę nadrabiać na razie te głośniejsze nazwiska. Oramusa teraz mam na celowniku, i wypadałoby w końcu Lema ogarnąć.
Poszło - dopiero zauważyłem Twój post.
UsuńPS
Usuń>musiałbym sprawdzić rok wydania CzK, żeby ustalić czy Parówkarz, czy Hollanek>
Oczywiście chodzi o Hollanka, trudno nie zgadnąć skoro występuje jako redaktor H., szef wysokonakładowego pisma/