Katastrofa klimatyczna doprowadziła do
końca świata, jaki znamy. Na polskich ziemiach władać zaczynają starzy bogowie.
Istoty z wierzeń, które wydawały się już dawno zapomniane. We wsi Stare Olchy
ludzie próbują przetrwać, wchodząc we współpracę z istotami wychodzącymi z
okolicznego lasu.
Słowiańszczyzna w polskich powieściach
fantastycznych nie traci na popularności. Ba, nawet niektóre książki są jako
takie promowane, choć nie mają w sobie żadnych takich elementów (tak, „Domiemiędzy chmurami”, to mowa o tobie). Post-apokalipsę z tymi motywami także
miałam okazję już poznać. „Strażnik” Pauliny Hendel nie był jednak powieścią
ani szczególnie ciekawą, ani szczególnie dobrą. Dlatego też jeśli chodzi o samą
bazę konceptu „Trupokupcy” Magdaleny Świerszczek-Gryboś nie są czymś kompletnie
nowym i kompletnie innym. Sprawa ma się jednak inaczej, jeśli spojrzymy na
prowadzenie narracji, bo ta z Hendel nie ma już zupełnie nic wspólnego.
Trupokupcy Magdalena Świerszczek-Gryboś wyd. SQN, Kraków 2020 |
Piszę, porównując trochę te dwa tytuły,
głównie dlatego, że Hendel jest po prostu dużo lepiej znana i wydaje mi się, że
jakiś punkt odniesienia pomoże mi lepiej wyjaśnić, czym „Trupokupcy” w ogóle
są. Może jednak lepiej będzie wspomnieć najpierw technikalia. Książka
Świerszczek-Gryboś to bardzo krótka powieść. Całe wydanie ma jakieś 215 stron.
Gdy odejmiemy od tej długości przedmowę, posłowie, ilustracje, teksty piosenek
wplecione w treść i puste obszary pomiędzy rozdziałami dostaniemy powieść
naprawdę bardzo krótką jak na dzisiejsze standardy pisania. Nie jest to jednak
wada. Współcześnie książki są często zbyt „przegadane” i rozrastają się od razu
do nadmiernej ilości tomów, dlatego jak najbardziej szanuje tak krótki „jednostrzał”.
Jednocześnie, z powodu samej konstrukcji tej książki, zastanawiam się, czy nie
lepiej sprawdzałaby jako opowiadanie lub zbiór kilku krótszych tekstów.
Dlatego że – w przeciwieństwie do
wspomnianego już „Strażnika” – „Trupokupcy” nie są jedną z tych zupełnie
klasycznych, rozrywkowych książek, w których od razu wiemy, kto jest głównym
bohaterem. To książka skupiona raczej na emocjach i niedopowiedzeniach. Niby
mówiąca coś o świecie przedstawionym, ale nie do końca. Przy tym jest trochę
chaotyczna, ale właściwie post-apokaliptyczny świat przecież po prostu może
taki być. Nie musi mieć klarownych zasad, jego mieszkańcy mogą się gubić w
panującej rzeczywistości, a sama sytuacja może się bezustannie zmieniać. Ta
forma pasuje mi więc do całokształtu. Ale jednocześnie wydaje mi się, że
mogłaby mieć właśnie nieco mocniejszy wydźwięk emocjonalny, gdyby nie była
jedną konkretną historią, a kilkoma powiązanymi światem. Niemniej, dostaliśmy
powieść i jako powieść ta książka również sprawdza się całkiem nieźle.
Chociaż przyznaję, że osobiście
dodałabym tu kilka elementów. Wyjaśniłabym nieco klarowniej choćby to, kim są
tytułowi „trupokupcy”. Ustanowiłabym też ten świat ogólnie odrobinę bardziej,
bo w przypadku powieści jednak to zdaje się przydatne. Opowiadania nie muszą
tego robić, ale dłuższej formie by „wypadało”. Nie jest to dla mnie duża wada,
która psuła mi przyjemność z lektury, ale wydaje mi się, że to poprawiłoby ogół
odbioru powieści.
Drobny problem widzę również w przypadku
bohaterów. „Trupokupcy” to nie książka bazująca na tym aspekcie, ale na 200
stronach pojawia się dość spora grupa postaci, które jednak przynajmniej mi cały
czas się plątały. Przydałoby się im kilka mocniejszych cech charakterów, aby
można było je od siebie łatwiej rozróżnić. Niemniej, ponownie: to nie książka o
nich. Nacisk położony jest na inne elementy.
Sama fabuła jest przy tym dość prosta i
raczej jednowątkowa, co nie dziwi, biorąc pod uwagę objętość książki. Zresztą,
także z powodu sposobu narracji bardziej skomplikowana historia po prostu by
tutaj „nie przeszła”. Już ona sama pozostawia dużo pytań bez odpowiedzi, a
rozbudowana historia mogłaby tylko ten efekt pogłębić, sprawiając, że ta
opowieść zaczęłaby się robić zdecydowanie męcząca.
Jak już też wspominałam, pomiędzy
tekstem można znaleźć liczne teksty piosenek. Dla mnie są one kompletnie
zbędnym dodatkiem, bo najzwyczajniej w świecie ani nie znam tych utworów, ani
nie przepadam za poezją w prozie w ogóle, ale jednocześnie dobrze wiem, że to
kwestia mocno indywidualna. Ja po prostu w kwestii muzyki jestem… cóż, mocno
specyficznym przypadkiem.
Koniec końców uważam, że „Trupokupcy” Świerszczek-Gryboś to ciekawa propozycja. Książka być może nawet i tylko na jeden lub dwa wieczory, ale wyróżniająca się spośród innych podobnych tematycznie powieści klimatem oraz sposobem wykonania. Jednocześnie wydaje mi się, że może być raczej pozycją dla konesera, a nie dla przeciętnego, szarego czytelnika. Jeśli ktoś szuka przede wszystkim klasycznej historii, z klarowną ekspozycją i naciskiem na głównych bohaterów być może lepiej byłoby sięgnąć po inną powieść.
Książka, tak jak każda inna wydana w imprincie SQN Orginals, jest dostępna przede wszystkim na SQN Store, także możecie jej szukać właśnie tam. :)
Lubię słowiańskie klimaty, więc przyjrzę się tej książce bliżej i być może po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńSpróbuj, to ciekawa i niedługa pozycja. Powinna się sprawdzić jako "przerywnik".
UsuńW takim razie dam jej szansę jak będę miała okazję.
UsuńPierwszy raz słyszę o tej książce, ale podoba mi się jej opis. Być może sięgnę po nią w najbliższym czasie, choć muszę przyznać, że jestem nieco przytłoczona ilością pozycji, które ukazały się w ostatnim czasie, a w których na pierwszy plan wychodzi słowiańskość.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Jest ich faktycznie trochę, ale wydaje mi się, że tu jest dość ciekawie, a to naprawdę krótka książka. :) Można ją wrzucić "pomiędzy" - ja lubię takie rzeczy czytać, gdy mam na tapecie jakiś większy cykl.
UsuńCzyli potwierdza się to, co czytałem w reckach innych jej książek: Świerszczek-Gryboś ma fajne pomysły, ale pisze dość chaotycznie (skąpi objaśnień, wprowadza zbyt wielu bohaterów). Więc albo kiedyś to kupie gdzieś na wyprzedaży, albo poczekam na kolejną jej książkę - może będzie mniej chaotyczna.
OdpowiedzUsuńWiesz co, ogólnie przynajmniej częściowy powód tej "chaotyczności" ostatnio wyjaśniała na swoich social mediach. Ale mi ta cecha naprawdę jakoś szczególnie tu nie przeszkadza. To jednak dość krótka forma i jakoś to wszystko się skleja.
UsuńWłaśnie skończyłam czytać i też uważam, że to bardzo oryginalna książka. MI akurat piosenkowe wstawki bardzo przypadły do gustu, bo większość z nich znam i lubię, plus pasują do fabuły!
OdpowiedzUsuńNo widzisz, widziałam, że inni też to chwalą. :) Ale właśnie w takim przypadku chyba trzeba znać melodie, by to w pełni oddało klimat.
UsuńTeraz jestem jeszcze bardziej ciekawa tej książki i poszukam sobie jakiejś promocji.
OdpowiedzUsuńTylko to musisz czekać, aż SQN ją przeceni po prostu.
Usuń