czwartek, 18 lutego 2021

Silver. Trzecia księga snów: To mogła być kreatywna przygoda.


Nikt w szkole, do której chodzi Liv, nie ma pojęcia, jakim cudem anonimowa blogerka wie coraz to więcej i więcej szczegółów na temat uczniów. Na dodatek, Arthur cały czas rośnie w siłę i zachowuje się coraz bardziej

 

Jeśli dobrze pamiętam, „Trylogia czasu” Kerstin Gier zaczynała się całkiem dobrze. Była całkiem kreatywna, nieźle tworzyła świat przedstawiony i mogła być czymś naprawdę całkiem unikatowym. Niestety, ten cykl został niemal dosłownie „zjedzony” przez romans. Fabuła trzech tomów trwała tydzień (!), a bohaterka non stop jedynie schodziła się i rozchodziła z głównym męskim protagonistom. Dlatego liczyłam, że w „Trylogii snów” autorka nauczona już poprzednim tomem stworzy coś lepszego. Może podobnego konstrukcyjnie, ale wykorzystującego w pełni potencjał pomysłu.

Silver. Trzecia księga snów
Kerstin Gier
Wyd. Media Rodzina, 2017
Trylogia snów, t. 3

Po „Silver. Księdze trzeciej snów” stwierdzam jednak, że i tym razem do końca jej to nie wyszło. Owszem, nie zmieniam zdania co do całokształtu: to dalej porządna warsztatowo powieść dla młodzieży, która przedstawia dobre wzorce, jest sympatyczna i ogółem w swojej kategorii naprawdę zasługuje na posiadaną popularność. Nie mam co do tego wątpliwości.

Musze też dodać, że element romantyczny wypada tu odrobinę lepiej. Co prawda główny – nazwijmy to – wątek – który ciągnie się od tomu drugiego, czyli „pierwszy raz”, o którym Liv regularnie myśli, był nieco męczący, ale jej sama relacja z Henrym jest po prostu wiarygodna. Co najważniejsze, trwa dość długo i stopniowo się rozwija, co w przypadku „Trylogii czasu” nie miało miejsca.

Problem niestety leży w samej konstrukcji głównej intrygi (która i tak schodzi na dalszy plan na rzecz szkolno-rodzinnych dramatów) oraz pomysłu autorki na śnienie. W tamtej serii element tworzenia świata był całkiem dobrze uzasadniony i choć wypadał raczej bardziej, niż mniej sztampowo to na tej podstawowej bazie miało to jakiś sens i mogło działać. I gdy w przypadku „Trylogii snów” pierwszy tom nie dał dobrych odpowiedzi, liczyłam, że da je w tomie drugim lub trzecim. Chciałam dowiedzieć się, W JAKI SPOSÓB to działa, kto za tym stoi, chciałam ciekawej intrygi z tym związanej. A dostałam… właściwie nic.

Bo Gier nie wyjaśnia, jakim cudem jej bohaterowie mogą dostawać się do snów. Mogą i już. Opisuje zasady, które w nich obowiązują, ale nie tłumaczy, jak to zjawisko wkrada się do naszego świata. Nie dostajemy też żadnej większej organizacji, czy dorosłej osoby, będącej specjalistą od tego typu działań. Wszystkie czyny i działania należą do nastolatków, którzy – jak na osoby w tym wieku przystało – zachowują się często melodramatycznie, emocjonalnie i irracjonalnie. Z tego powodu śmiem też twierdzić, że główny złoczyńca tej historii jest jednym z najgorzej skonstruowanych i najnudniejszych antagonistów, z jakimi ostatnio się zetknęłam.

Naprawdę im dalej brnęłam w lekturę, tym mniejszą miałam na nią ochotę. Mam poczucie, jakbym przeczytała trzy razy tę samą powieść, zamiast trzech tomów jednego cyklu. Ich schematy są do siebie naprawdę bardzo podobne i nie wprowadzają wcale nic nowego, a przynajmniej: dla mnie tego nie robią. Bo nastoletni czytelnik, do którego będzie bardziej przemawiać typowa „teen drama” pewnie łyknie to wszystko, jak na młodego pelikana przystało. I właściwie dobrze, bo pod tym względem to nie jest najgorsza książka. Niestety, jednak ja szukam na pierwszym miejscu ciekawej historii oraz kreatywnego podejścia do tworzenia fantastycznych światów, a nie powieści dla konkretnej grupy wiekowej.


9 komentarzy:

  1. No tak to nie jest ambitna seria, ale ja z przyjemnością ją przeczytałam, kiedy potrzebowałam właśnie czegoś takiego niezobowiązującego i niewymagającego wysiłku intelektualnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja liczyłam właśnie na coś takiego, co będzie lekkie i przy okazji przyniesie mi jakąś radochę, ale ostatecznie jednak wyszło, jak wyszło. Myślałam, że będzie bardziej magiczno-sennie.

      Usuń
    2. Rozumiem. W sumie wszystko jest kwestią gustu i tego co oczekujemy od książki.

      Usuń
  2. Ja chyba jestem za stara na tę książkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam wrażenie, że mój rok chwilowo to są takie mało ambitne książki, które nie wymagają ode mnie zbyt wiele, ale przy tym ciężko mi wskazać coś, co zostanie ze mną na dłużej... Myślę, że Silver by się idealnie wpasowała w ten nurt u mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że autorka potraktowała zasady rządzące śnieniem tak po macoszemu - też byłabym tym rozczarowana. Dzięki za ostrzeżenie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, a przy tym motywie naprawdę niewiele potrzeba. :(

      Usuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony