sobota, 13 maja 2023

Harde baśnie: miła lektura na trudniejszy czas

 


O ile „Harde Baśnie” wspominam jako bardzo przeciętną antologię, w której może wybijały się 2-3 opowiadania, ale i te nie trafiły do moich ulubionych, tak „Harde baśnie” okazały się zaskakująco równym i przyjemnym pod kątem rozrywkowym zbiorem. Choć może dalej nie są to TE teksty, które zapamiętam na bardzo długo, to najzwyczajniej w świecie po prostu przy większości z nich całkiem dobrze się bawiłam.

Harde baśnie
antologia wielu autorek
wyd. SQN, 2020

Właściwie mamy tu dwa teksty, które mogą być nieco mniej przyjemne. Jeden z nich to niepokojąca przeróbka baśni o sześciu łabędziach, a drugie to opowiadanie, które zakwalifikowałabym jako fikcję klimatyczną. Ta z założenia zbyt przyjemna nie jest, ale jednocześnie mam wrażenie, że to tekst, który pasuje do antologii jak pięść do nosa, bo nijak nawiązuje do baśni. Poza tym, skoro zaczynam od negatywów, nie zrozumiałam absolutnie nic z opowiadania nawiązującego do „Ogniem i mieczem”, bo… nie znam „Ogniem i mieczem”. Ale to już w gruncie rzeczy mój problem.

Poza tym mamy tutaj trzy opowiadania kryminalne. Jedno napisała Jadowska, a jego główna bohaterka to Dora Wilk (wolę tę autorkę w opowiadaniach, zdecydowanie). Autorką drugiego jest Magdalena Kubasiewicz, która tutaj pokazała się ze strony naprawdę przyjemnej, rozrywkowej twórczyni, a trzecie napisała Anna Hrycyszyn. To tekst, który stoi na podobnym poziomie, co Kubasiewicz, chociaż z tych trzech osobiście chyba najbardziej lubię właśnie to. Klimat wiktoriańskiego świata jakoś najbardziej mi odpowiada.

Marta Kisiel w swoim opowiadaniu otwarciem w miły sposób nawiązuje do „Wiedźmina”. Podobał mi się tekst Agnieszki Hałas przez nawiązanie do legend. Anna Kańtoch w tym wydaniu to jej raczej średni poziom, co ogółem oznacza naprawdę przyzwoity tekst, zaś Martyna Raduchowska napisała rzecz przyjemną, klimatyczną, choć w moim odczuciu już aż zbyt sztampową. Przyznaję, mam chyba powoli dość Czerwonego Kapturka w takiej roli. Bez wątpienia urocze jest też opowiadanie zamykające całą antologię, które napisała Aleksandra Janusz. Żałuję w ogóle, że tak mało dostajemy od niej powieści, ponieważ w jej pracach jest coś przyjemnego i kojącego.

Trudno trafić na rozrywkową antologię, z której niemal każdy tekst jest miły w odbiorze. Dlatego, choć „Harde Baśnie” są trudno dostępne, to wydaje mi się, że jednak warto spróbować je zdobyć i dać im szansę. To idealna antologia na trudniejszy czas, kiedy człowiek chce po prostu odpocząć, przy czymś niekoniecznie długim i zatopić się trochę w baśniowym świecie. I choć wiem, że większości poszczególnych tekstów nie będę pamiętać to na pewno sama antologia zostawi w moich wspomnieniach ciepły, miły ślad. A wydaje mi się, że o to trochę w jej przypadku chodziło.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony