Graham cierpi na bezsenność. Po zażyciu zbyt dużej ilości środków nasennych zapada w letarg, który trwa ponad 200 lat. Budzi się w zupełnie innym świecie, który musi jak najszybciej zrozumieć, aby przeżyć.
Jeśli miałabym wskazać książkę H. G. Wellsa, której byłoby konstrukcją najbliżej do współczesnej powieści (takiej pisanej w XXI wieku), to byłby właśnie „Śpiący przebudzony”. Mam wrażenie, że choć dalej całość wypada dość sztywno i prosto, to jednak skupienie się na bohaterze jest nieco mocniejsze, niż zazwyczaj. Chociaż nie da się ukryć, że w dalszym ciągu ta książka ma pokazać po prostu pewną wizję przyszłego świata. Jest przy tym chyba jedną z nieco mniej znanych książek Wellsa. „Wojnę światów” czy „Wehikuł czasu” kojarzy spora część społeczeństwa, a ten tytuł, mam wrażenie, znają z tytułu tylko osoby już bardziej skupiające się na poznawaniu literatury fantastycznej.
Ta książka to próba odpowiedzi na pytania „jak będzie wyglądał świat przyszłość?” oraz „co byłoby, gdyby ktoś zasnął i obudził się po X latach?” – dwa typowe i przemaglowane już współcześnie zagadnienia, przedstawione raczej w dość klasycznej formie.
Wells oczywiście nie przedstawia przyszłości w radosny sposób. Zahacza raczej o dystopię, pokazując świat, w którym po prostu nie dzieje się najlepiej. To raczej niepokojąca wizja, przypominająca nieco późniejszą twórczość Orwella. Z tego powodu nie jest to przyjemna marzonka i na to warto przygotować się przed lekturą. Jednocześnie w kategorii dystopii – nie jest to raczej mój ulubiony tytuł. Ale tych już jednak trochę znam, więc też trudno mnie zaskoczyć, zaś Wells obecnie właściwie nie zaskakuje. Jego historie są naprawdę dość „podstawowe”, co nie dziwi, zważając, że to jego uznaje się za ojca współczesnej fantastyki.
Zawsze zaskakuje mnie też, jak szybko się twórczość Wellsa czyta. Być może to przez połączenie mojej ogólnej wprawy, z tym że używa on dość podstawowych tropów. Naprawdę przy jego książkach mam poczucie, że nie muszę się głęboko wczytywać i skupiać, by wiedzieć, o co mu chodzi, przez co strony lecą właściwie same, a te ~350 stron książki to dosłownie lektura na jeden wieczór.
Choć nie jest to bez wątpienia najbardziej sztandarowa powieść Wellsa i jeśli ktoś szuka takowych, powinien sięgnąć po te bardziej znane, to na pewno po tę książkę warto sięgnąć, jeśli tylko ktoś ma na to ochotę. Zwłaszcza że w wydaniu Vespera wygląda naprawdę elegancko i bardzo dobrze leży w dłoni, a to, nomen omen, przy książkach papierowych też jest całkiem istotne.
Może dam jej szansę
OdpowiedzUsuń