Mama i babcia Hailie, jej jedyna rodzina o której istnieniu wie, giną w wypadku samochodowym. 14-letnia dziewczyna dowiaduje się, że ma pięciu przyrodnich braci, z których najstarszy stał się jej opiekunem prawnym. Wyjeżdża z Anglii do USA, aby rozpocząć nowe życie.
Kto by pomyślał, że hit Wattpada, którego zaczęłam kiedyś czytać i po chwili porzuciłam, zostanie wydany i stanie się hitem książkowych mediów społecznościowych… A jednak się stało. „Rodzina Monet. Skarb” zasypała wszystkie portale i uznałam, że być może warto sprawdzić, co w trawie piszczy. I jeśli było warto, to tylko po to, by wiedzieć, o czym się mówi. Zdecydowanie zaś nie dla samej lektury.
Rodzina Monet. Skarb Weronika Marczak wyd. You&YA, 2022 Cykl Rodzina Monet, t. 1 |
To opowiadanie z Wattpada, nie powieść profesjonalisty i to widać szczególnie na samym początku. Bo kogo na tym portalu obchodzi trauma bohatera wynikająca z utraty bliskich? Kogo interesuje jakikolwiek realizm, kwestie prawnego przekazania opieki czy cokolwiek takiego? Nikogo. Więc po 2-3 stronach opisujących dramat Hailie, przechodzimy do rzeczy i już jesteśmy w USA. Gdyby to chociaż było zgrabnie rozegrane językowo, ale nie. Po prostu na początku dostajemy super streszczenie i od razu przechodzimy do rzeczy, czyli do naszego życia z bogatym „boys bandem”.
Rozbraja mnie w ogóle jak bardzo autorka, składając te swoje słowa i myśli w całość, uznała, że śmierć matki bohaterki jest nieistotna, ale ważne jest np. to, że jej pomadka znajdowała się na dnie bagażu, albo to, jak wyglądał drogi zegarek jej brata, którego widzi po raz pierwszy w życiu. To powinno zostać poprawione w trakcie procesu wydawniczego, zdecydowanie.
Brak profesjonalizmu widać też w ogólnym braku fabuły. Ogółem to powieść polegająca na tym, że nasza bohaterka ma przestrzegać zasad życia w domu z pięcioma chłopakami, co oznacza zero wychodzenia na randki, niewchodzenie w bójki, niewtrącanie się w bójki braci, niewchodzenie do skrzydła biurowego itd. I chociaż Hailie to grzeczna nastolatka, która lubi książki i siedzenie w domu to jakimś cudem w kółko te zasady łamie, bracia ją ochrzaniają, mamy chwilę spokoju i znów się dzieje. Niby w drugiej połowie zaczynają się dziać jakieś niby porwania i mocniejsze akcje, ale w gruncie rzeczy to nie ma większego znaczenia. Także przede wszystkim ta książka jest cholernie nudna.
Ponadto pokazuje dość toksyczne relacje, bo oczywiście Hailie jest po prostu przez braci kontrolowana: jest śledzona 24/7 (na żywo i w sieci), nie może pogadać z żadnym chłopakiem, nie może sobie sama wybrać telefonu itd. I choć owszem, protagonistka się na to wkurza, to ostatecznie okazuje się, że „bracia mieli rację”, np. chłopak, w którym się zauroczyła, faktycznie nie okazał się względem niej fair.
Jednocześnie, o dziwo, nie uważam, by ta powieść była szczególnie problematyczna. To na tyle odrealniona historia, że nie wierzę, aby nastolatek tego nie wyłapał. Ta książka jest bają, fantazją o życiu w ładnym domu z przystojnymi chłopcami. I choć oczywiście może trafić się osoba, która będzie traktować tę historię jak prawdziwe życie, to mimo wszystko wierzę, że osoba powyżej 12 roku życia (a taki target sugeruje nazwa imprintu Muzy) zazwyczaj jest już na tyle dojrzała, by to rozpoznać. Acz oczywiście to chodzenie po grząskim gruncie i mimo wszystko wolałabym, by jednak powieści dla młodzieży były pod tym względem bardziej „ogarnięte”.
Pod względem samego stylu: mamy tu rzemieślniczy, prosty i łatwy w przyswojeniu język polski. Taki, przez który się „płynie”. Nie jest więc to poziom „selfów”, w których czasem nie wiadomo, o co chodzi. Ale jednocześnie trudno mówić, by ta książka pod tym względem brylowała. A że tu nie ma też za bardzo fabuły…
W ogóle mam wrażenie, że autorka chciała bardzo napisać romans, ale że nie mogła się zdecydować na jednego z bohaterów, to zrobiła z tej piątki postaci braci. Dlatego też dostajemy np. dokładne opisy ich wyglądu, tego, jak są przystojni, czy też po jakiejś kłótni mamy „cute” scenki, które mają sprawić, że młody czytelnik zrobi „aww” i wszystko tym przystojniakom wybaczy (którzy, tak btw. nie mają jakiś wielkich różnic w charakterach i część z nich zlewa się w jedno).
Nie polecałabym tej książki nigdy jako dobrej lektury. Ale jeśli ktoś szuka czegoś na rozluźnienie i tego typu fantazja mu to zapewni – have fun, tylko bardzo proszę, nie bierzcie przykładów z rodziny Monetrów proszę.
PS Czy tylko ja, wpadając na tę książkę po raz pierwszy w formie papierowej, myślałam, że to historia o rodzinie Claude Monet w jakiejś młodzieżowej wersji?
Szkoda, że Ci się nie podobała. Mimo wszystko chcę ją poznać i wyrobić własne zdanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!