Lily została rozdzielona ze swoim ukochanym, który musiał wrócić do podziemnej krainy umarłych. Wciąż podąża jednak za nim w snach. Wkrótce nawiedza ją Anubis, który prosi ją o pomoc – Amonowi grozi niebezpieczeństwo.
Ta książka była jedną z najgorszych powieści dla młodzieży, jaką czytałam od dawna. Już tom pierwszy, czyli „Przebudzeni”, nie był najlepszy, ale „Odrodzeni” jest po prostu przede wszystkim bardzo nudną książką.
Wydawać by się mogło, że skoro to tom drugi, to ekspozycji będzie trochę mniej, za to będziemy mogli skupić się na samej przygodzie. Niestety, około 150-200 pierwszych stron to bardzo toporna ekspozycja, która polega na tym, że Lily z kimś rozmawia (po kolei z 3-4 postaciami, ale to nie ma znaczenia). Ten ktoś tłumaczy jej, co musi zrobić i dlaczego. Gdy protagonistka pyta się, co dalej, to słyszy, że nie, spokojnie, krok po kroku, nie wszystko na raz! Następnie robią to, co było zapowiadane i rozpoczyna się kolejny „level”, w trakcie którego znów przechodzimy do tłumaczenia następnej akcji. Naprawdę, przy tym po prostu można usnąć!
Odrodzeni Collen Houck wyd. We need YA, 2019 Cykl Strażnicy Gwiazd, t. 2 |
Ponadto ta historia to przede wszystkim romans. I w teorii to przecież najłatwiejsza część do napisania, ale każda tego typu książka utwierdza mnie w przekonaniu, że jednak nie. Collen Houck mogłaby zagrać na tęsknocie głównych bohaterów, dobrze budując napięcie. Ale nie. Ona za każdym razem idzie po linii najmniejszego oporu. Ponadto pojawia się nam tu trójkąt, który kompletnie niszczy to, co zostało zbudowane wcześniej. I owszem, to ze strony bohaterki jest jakoś wyjaśnialne, ale po pierwsze, fabuła problemu nie rozwiązuje w żaden sposób, po drugie, bliskich Amona już się nie da tak „wyjaśnić”, aby te relacje dalej pozostały w nienaruszonym stanie.
Przygoda, która tu ma miejsce, też nie należy do najbardziej porywających, a motyw Lily jako sfinksa (co pojawia się właściwie od samego początku) jest po prostu… dość głupi. Jak jeszcze jestem w stanie zaakceptować pierwszy etap, tak zakończenie, powiązane z irlandzką wróżką, sprawiło, że po prostu mimowolnie się zaśmiałam, a chyba nie taki był zamysł autorki w tamtym momencie.
Książka na okładce jest polecana fanom twórczości Ricka Riordana i z tym troszeczkę się zgodzę. Bogowie są przedstawieni, w powiedzmy, podobny sposób, także, jeśli to jest ta jedna rzecz, której ktoś w książkach szuka, to proszę bardzo. Acz po prostu to nie jest dobra historia.
Sięgając po tę książkę, miałam nadzieję na może nie najmądrzejszą, ale lekką i miłą lekturę. Ale „Odrodzeni” to przede wszystkim naprawdę nudna historia i na pewno samego cyklu nie będę z większym entuzjazmem polecać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.