niedziela, 2 czerwca 2019

The Expanse. Sezon 3: To dalej dobra space opera



Chrisjen Avasarala (Shohreh Aghdashloo) trafia do przestrzeni kosmicznej wraz z Bobbie (Frankie Adams). Zmuszona prosić o pomoc, przypadkiem natrafia na statek Jima Holdena (Steven Strait), który wraz ze swoją załogą robi wszystko, aby odnaleźć zaginioną córkę Praxa (Terry Chen).


Gdy oglądałam poprzednie sezony „The Expanse” nie znałam jeszcze oryginału w postaci książek. Teraz mogę jednak z czystym sumieniem stwierdzić, że to nie tylko naprawdę niezła, serialowa historia, ale też dobra ekranizacja pierwowzoru.
„The Expanse”
sezon 3
serial fantastyczno-naukowy, space opera
Twórcy serialu robią coś naprawdę doskonałego: dopasowują historię pod potrzeby serialu, czerpiąc garściami z oryginału, ale jednocześnie nie trzymając się jej sztywno. Książki w każdym tomie wprowadzają nowych bohaterów. Serial zaś po prostu miesza niektóre role, czasem pozwalając postaciom robić coś nieco innego, ale ostateczny wydźwięk historii pozostaje taki sam. To jak najbardziej ma sens: nie dość, że historia trzyma się kupy, serial nie musi wprowadzać tak dużej ilości nowych aktorów to jeszcze ci zaznajomieni z książkami mają szansę czymś się zaskoczyć.
Jako, że nie do końca lubię motywy fabularne z trzeciej części książki, to i trzeci sezon w niektórych aspektach nie podobał mi się tak, jak bym chciała (choć to dotyczy raczej drugiej połowy). Niemniej, ponieważ sezon trzeci pod kątem fabularnym to około połowy części drugiej książki i cały tom trzeci to po prostu tych nudzących mnie kwestii jest w nim nieco mniej, niż we „Wrotach Abaddona”. Nie mam więc zamiaru na to szczególnie narzekać: taki był po prostu pierwowzór, wiedziałam przed serialem na co się pisze, a wątki zostały poprowadzone ciekawie oraz z szacunkiem do oryginału.
Jak to zwykle bywa w serialach, efekty specjalne i w „The Expanse” niekoniecznie wypadają najlepiej. Na całe szczęście to fantastyka naukowa, która nie wymaga (w moim odczuciu) aż tak drogich efektów jak fantasy, aby całość sprawnie działała. Oczywiście, widać, że statki kosmiczne to wytwór CGI, a kosmos jest po prostu greenscreenem, ale mnie osobiście po prostu w tym przypadku to absolutnie nie boli. Szczególnie, że w tym przypadku to opowiedziana historia, a nie wizualna strona jest tą najbardziej istotną.
Żałuję trochę, że w drugiej połowie serialu pojawia się nieco mniej Avasarali, która jest chyba moją ulubioną postacią w tej historii, ale z drugiej strony na jej miejsce wskakuje Anna Volovodov, grana przez Elizabeth Mitchell. Może nie jest to wyjątkowo głęboka i skomplikowana postać, ale ja osobiście bardzo cenię ją za ciepło i pogodę ducha, jaką wnosi do całej historii. Poza tym Cara Gee w roli Drummer ze swoim akcentem i ostrym charakterem jest absolutnie fenomenalna: gdy ta aktorka pojawia się na ekranie, kradnie całą scenę, a jeśli jednocześnie w scenie występuje także David Strathairn w roli Ashforda… och, to dopiero się dzieje!
Trzeci sezon „The Expanse” po prostu trzyma poziom. Co prawda czasem może historia traci odrobinę tempa, a w chwili, w której autorzy przeskakują z tomu drugiego książki na trzeci widać wyraźną linię, ale to przecież historia przede wszystkim o zgranej ekipie, jej przyjaźni i przygodach – a to ta produkcja przedstawia cały czas naprawdę dobrze. „The Expanse” to przyjemna space opera, która nie jest szczególnie cukierkowa, ale potrafi zapewnić dobrą rozrywkę. I to osobom, które tego właśnie szukają mogę ją spokojnie polecić.


Nomida zaczarowane-szablony